#17. Prezenty

5.1K 303 133
                                    

— Wstawaj! Wstawaj, prezenty!

Nawet, gdybym chciała zignorować przeuroczy głosik Lily, nie wyszłoby mi to za dobrze, bo dziewczyna rzuciła się na mnie z impetem, zupełnie nie przejmując się zduszonym okrzykiem bólu, który opuścił moje usta. Najwyraźniej kompletnie nie dbała o los przyszłej bratowej.

— Nie musisz po mnie skakać, ryża wredoto — warknęłam i rozmasowałam sobie bolące miejsce.

Lily uśmiechnęła się radośnie, po czym wybiegła z pokoju. Przysięgam, dziewczyna czasami potrafiła być jak tornado — i to takie cholernie przerażające. Nie dziwiłam się wcale Albusowi, który najchętniej przywiązałby siostrę do słupa, aby zyskać chociaż godzinę spokoju. Za to James mrużył wściekle oczy na każdą wzmiankę o potencjalnych adoratorach dziewczyny, co było całkiem popularnym tematem w tej wielkiej rodzince.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam głośno. Obróciłam głowę, gdy usłyszałam chichot dobiegający z progu. James opierał się o framugę, ubrany w piżamę, na którą założył sweter podobny do tego, jaki widziałam u cioci Hermiony.

— Dzisiaj nic nie mogłoby jej zepsuć humoru. Nawet bycie nazwaną ryżą wredotą — zaśmiał się Potter, a ja zmierzyłam go wzrokiem.

— Dlaczego nie jesteś ubrany? — spytałam, a on przekrzywił nieco głowę.

— Tradycja świąteczna. Otwieramy prezenty w piżamach.

Co to za niedorzeczność? Nie było mowy, żebym zeszła na dół, ubrana jedynie w luźne spodnie i cienką bluzkę, w której zwykłam spać. James parsknął śmiechem — znowu — a ja posłałam mu wściekłe spojrzenie.

— Czy wy naprawdę robicie wszystko inaczej niż my? — burknęłam, a on skinął głową z dumą.

— Oczywiście — odparł i wyciągnął coś zza pleców. — Pomyślałem, że może będziesz chciała coś na siebie zarzucić.

W moją stronę poszybował sweter, który wyglądał tak, jak ten należący do chłopaka, z dwoma wyjątkami — był w kolorze zielonym, a na jego przedzie widniała wielka litera „V", wyszyta srebrną nicią. Otworzyłam usta ze zdziwienia, po czym podrapałam się po głowie, kompletnie nie wiedząc, jak powinnam się zachować.

— Babcia zrobiła go dla ciebie parę dni temu. Nie chciała, żebyś czuła się wyobcowana w taki dzień, jak dzisiejszy — stwierdził James i wszedł do pokoju, po czym usiadł obok mnie. — Nie musisz go zakładać, jeśli nie chcesz, ale ostrzegam, babci będzie przykro.

Spojrzałam na niego jak na kretyna, po czym naciągnęłam na siebie ciepły, przyjemny w dotyku materiał. Sweter pachniał perfumami Jamesa, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy był to celowy zabieg, czy po prostu przesiąkł on tym zapachem, leżąc w pokoju chłopaka. Nie było to jednak istotne, bo przyjęłam ten fakt z zadowoleniem — nawet jeśli wydawało mi się ono nieco żenujące.

— Nie zrobiłabym jej tego — oświadczyłam z powagą i parsknęłam śmiechem. — Prawdopodobnie będzie musiała mi szyć wszystkie ubrania, jeśli dalej będzie mnie tak karmić.

James zachichotał i wstał z łóżka, wyciągając rękę w moją stronę. Chwyciłam ją bez wahania i pozwoliłam mu zaciągnąć się na dół, czując lekkie zdenerwowanie na myśl o czekających na dole prezentach. Poprosiłam Pottera jakiś czas temu, aby kupił upominki także i w moim imieniu, bo nie chciałam zjawić się z pustymi rękami, ale on stwierdził jedynie, że jego rodzina naprawdę niczego ode mnie nie wymaga. I choć wiedziałam, że mówił poważnie, wciąż nie potrafiłam powstrzymać się od przytłaczającego poczucia winy, które zmusiło mnie do kupienia prezentów na ostatnią chwilę, z pomocą Albusa. Chociaż on był w stanie zrozumieć moje pobudki.

Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz