Bonus #1

6.3K 360 180
                                    

— Przyznać się. Który nalał do szamponu wujka Scorpiusa czerwonej farby? — warknęłam, mrużąc podejrzliwie oczy.

Przyglądałam się trójce chłopców, a oni uśmiechali się niewinnie, choć doskonale wiedziałam, że któryś z nich był zdecydowanie winny. Być może wyglądali jak aniołki, ale wyśmiałabym każdego, kto spróbowałby ich w ten sposób nazwać. Przypominali raczej demony, zesłane na ziemię by mnie dręczyć.

— Gadać, bo spiorę wam tyłki — zagroziłam, ku radości zgromadzonych.

— Mamo, doskonale wiemy, że za bardzo nas kochasz, żeby zrobić nam krzywdę — oświadczył Fred, a ja uniosłam brwi. Miał rację, ale nie zamierzałam tak łatwo odpuścić. — Poza tym... Tym razem to nie nasza wina, przysięgamy.

— Och, doprawdy? A ja już chciałam wam pogratulować. Dawno się tak nie uśmiałam — rzuciłam swobodnym tonem, na co chłopcy wymienili spojrzenia.

— Próbujesz nas podpuścić, żebyśmy się przyznali! — Theo wycelował we mnie oskarżycielsko palcem, po czym uśmiechnął się z zadowoleniem. — Nie nabierzesz nas na takie marne sztuczki!

Wywróciłam oczami i spojrzałam na najmłodszego z braci, Olivera. Wiedziałam, że jeśli którykolwiek z chłopców miałby puścić parę, był to właśnie on. Nie znosił, kiedy się wściekałam, bo, jak to ujął, bardzo brzydko wtedy wyglądałam. Kochane dziecko.

— Oli... — zaczęłam słodko i kucnęłam przed nim, obserwując jak rumieniec pojawia się na jego policzkach. — Nie okłamałbyś mamusi, prawda?

— Mamo, daj spokój! — jęknął Fred, który także zauważył zdenerwowanie brata. — Mówimy prawdę!

Tak, jasne. Jednej rzeczy byłam absolutnie pewna — Fred Potter przypominał swojego ojca za mocno, bym mogła uwierzyć mu na słowo. Jamie bardzo się z tego cieszył, podobnie jak wujek George, ale ja nie podzielałam ich radości. Zapewne dlatego, że to ja musiałam co chwilę pojawiać się w Hogwarcie, żeby przepraszać wściekłych nauczycieli.

— Chyba nie chcesz, żebym się zezłościła, co? — spytałam ponownie i odgarnęłam blond włosy z twarzy Olivera.

— N-nie — przyznał chłopiec, spoglądając nieśmiało w moją stronę. — Ale to naprawdę nie byliśmy my.

Zmarszczyłam brwi i wypuściłam ze świstem powietrze. Jeśli nawet najmłodsza latorośl zaprzeczała... Kto w takim razie dolał tej cholernej farby do szamponu Scorpiusa?

Wyprostowałam się i otrzepałam spodnie, podczas gdy Fred i Theo lamentowali, że nigdy im nie wierzę, co zignorowałam. Doskonale wiedzieli, że miałam ku temu powody, ale odkąd poznali znaczenie słowa „dramatyzować", robili z siebie ofiary na każdym kroku. James twierdził, że akurat to mieli po mnie, ale osobiście uważałam, że gadał głupoty.

Zaraz, zaraz... Skoro moi synowie tym razem byli niewinni, istniało tylko jedno rozwiązanie.

— POTTER! — wrzasnęłam, a chłopcy parsknęli śmiechem.

***

— Oj, Val... Długo będziesz się boczyć? — jęknął Jamie, a ja postanowiłam uraczyć go krzywym spojrzeniem. — To był przecież świetny żart.

Nie zamierzałam mówić mu, że miał rację. Widok Scorpiusa biegającego w panice po całym domu był absolutnie bezcenny. A jeśli dodać do tego wściekle czerwony kolor jego włosów... Cóż, powiedzmy, że sprawy wyglądały jeszcze bardziej komicznie.

Nie byłabym jednak sobą, gdybym odpuściła Jamesowi tak łatwo; już dawno odkryłam, że nic tak nie urozmaicało życia małżeńskiego, jak szczeniackie przekomarzanki. Oboje czuliśmy się wtedy młodsi. Wspomnienia szkolnych lat blakły z każdym kolejnym rokiem, ale ani ja, ani Potter nie byliśmy gotowi, aby w pełni spoważnieć.

Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz