Wyznania miłości kojarzyły mi się jedynie z kiepskimi romansami, w których zaczytywały się moje współlokatorki. Zazwyczaj zdarzały się one w podniosłych momentach, stanowiąc kulminacyjny moment opowieści, ale rzeczywistość okazała się tylko po części podobna. Fajerwerki rozświetlające noc nadawały w końcu całej sytuacji naprawdę sporo wyjątkowości, ale wcale nie miałam wrażenia, jakby moje zaskakujące pytanie stanowiło punkt kulminacyjny czegokolwiek.
W gruncie rzeczy zaczęłam żałować, że odważyłam się odezwać, mimo wcześniejszej niepewności, która towarzyszyła mi jeszcze w pokoju Victoire. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło ani dlaczego. Może dałam się ponieść emocjom? Magii chwili? Niezależnie od przyczyn, cała adrenalina uleciała z mojego ciała, gdy odpowiedziała mi jedynie cisza.
— To znaczy, wiesz... Gdybym zakochała się w tobie czysto hipotetycznie — wymamrotałam, zażenowana swoim wyskokiem.
Powinnam siedzieć cicho. Przecież nasze relacje dopiero niedawno uległy transformacji. Jak mogłam zapomnieć o tym, co było wcześniej? Jak mogłam sądzić, że...
— Val... — James przerwał moje rozmyślania i zmusił mnie, abym na niego spojrzała.
Nie wiedzieć czemu, wzrok chłopaka wywołał na moich plecach ciarki — i to naprawdę przyjemne. Nie spodziewałam się, że akurat w jego oczach zobaczę kiedykolwiek tyle emocji, ale w tamtym momencie wydawały mi się one najpiękniejszym widokiem, jaki mogłam ujrzeć. Nie przyznałabym się nikomu do takich przemyśleń, bo pasowały one do mnie jak pięść do nosa, ale nie zmieniało to faktu, że uśmiechnęłam się głupio, chociaż James nie zdążył jeszcze nic powiedzieć.
— Czysto hipotetycznie? — szepnął Potter i pogładził kciukiem mój policzek. — Byłaby to historia, którą opowiadaliby wszyscy przez kilka następnych pokoleń. Ludzie lubują się w opowieściach z morałem.
— Jakim morałem? — odparłam cicho, nieco zbita z tropu.
— Och, no wiesz... Miłość zwycięża wszystko i takie tam.
Przez moment nie wiedziałam, jak się oddycha, co chyba rozbawiło chłopaka, który zachichotał, odgarniając z włosy z mojej twarzy.
— Nie ma w tym nic głupiego, Val. Powiedziałbym, że to chyba najlepsza rzecz, jaka mogła się nam przytrafić. Czysto hipotetycznie.
James uśmiechnął się kpiąco, ale jego oczy nawet na moment nie straciły swojego ciepła i wesołych iskierek, które... Które sprawiały, że patrzyłam w przyszłość zupełnie inaczej niż jeszcze kilka miesięcy temu.
Jak do tego doszło? Jak to się stało, że w tak krótkim czasie zmieniłam o nim zdanie? O nim i o tej całej sytuacji, w którą wpakowała nas czysta głupota i kretyńskie, średniowieczne tradycje?
Przez moment zastanawiałam się, czy to aby na pewno nie był wynik mojej desperacji, żeby znaleźć miłość i szczęście. Może rzeczywiście dałam się ponieść nadziei, że życie wcale nie musi być takie straszne? Nie... Gdyby tak łatwo było sobie wmówić, że się kogoś kocha, równie dobrze mogłabym zostać ze Scorpiusem. Skoro nawet szalejące hormony nie zdołały do tej pory sprawić, że zapałałabym uczuciem do... cóż, kogokolwiek, bezpiecznie było założyć, że James stanowił wyjątek. Mój wyjątek.
— To wszystko jest tak cholernie popieprzone. Czasami naprawdę nie wierzę, że coś takiego mi się przytrafiło i... — zaczęłam, po czym odwróciłam wzrok, spoglądając w niebo.
CZYTASZ
Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]
FanfictionValentina Zabini nie miała nic przeciwko wyjściu za mąż. Kiedyś. Ewentualnie. Nie był to jej życiowy cel, ale czasami nawet ona nie mogła powstrzymać się od wyobrażania sobie tego magicznego dnia - dnia ślubu z kimś, kogo kochała ponad wszystko. Mim...