#18. Sylwester

5.4K 316 158
                                    

Nie mogłam powiedzieć, aby imprezy były mi w jakimś stopniu obce. Będąc zupełnie szczerą, uczestniczyłam w co najmniej kilku szalonych przedsięwzięciach tego typu, a nawet miałam okazję je organizować; należałam w końcu do Slytherinu, w którym — wbrew powszechnej opinii — panowała doskonała atmosfera do zabawy.

I chociaż wiedziałam, jak powinna wyglądać dobra impreza, kompletnie nie potrafiłam sobie wyobrazić sylwestrowego szaleństwa, które również było jedną z tradycji w domu Potterów. Jeszcze większe problemy miałam z uświadomieniem sobie, że na przyjęciu pojawią się także znane mi osoby, takie, jak na przykład profesor Longbottom albo redaktor naczelna najbardziej znienawidzonego przez moich rodziców czasopisma — Żonglera.

Sprawy przedstawiały się jednak w dokładnie taki, a nie inny sposób, nie pozostawiając mi żadnego wyjścia, poza jednym — przystosować się. Wstałam więc wcześnie rano i ruszyłam do pokoju, w którym spodziewałam się znaleźć Victoire. Ciężko mi było to przyznać, ale dziewczyna wydawała się najlepszym źródłem informacji, kiedy chodziło o przygotowania do jakiejkolwiek imprezy — a już w szczególności takiej, która powtarzała się dorocznie.

— Potrzebuję pomocy — wypaliłam stanowczo, a blondynka spojrzała na mnie z rozbawieniem.

— Podejrzewałam, że do mnie przyjdziesz — zaświergotała z uciechą Victoire i klasnęła w dłonie. — Specjalnie wstałam szybciej niż zwykle!

— Niby dlaczego to podejrzewałaś? — spytałam, a ona prychnęła.

— Proszę cię... Widziałam zawartość twojej walizki. Spodziewałabym się, że arystokratka będzie miała nieco lepszy gust.

— Hej! Przecież wzięłam jakieś sukienki — oburzyłam się, ale to wcale nie zmieniło pełnej politowania miny Victoire.

— Moja babcia kijem by ich nie tknęła. Czy ty zamierzałaś się wybrać na imprezę osiemdziesięcioletnich dziadków? Brakuje tylko krynoliny, abyś mogła imprezować z samym Merlinem.

Byłam pewna, że dziewczyna przesadzała i to solidnie. Nigdy nie odczuwałam pociągu do dziewczęcych ubrań, głównie za sprawą chęci, aby zrobić na złość mojej matce. Kobieta lubowała się w eleganckich ubraniach, które swoją kolorystyką pasowałyby bardziej na pogrzeb niż gdziekolwiek indziej. Sądziłam jednak, że może znajdzie się chociaż jedna kiecka, nadająca się na rzeczywistą zabawę. I chociaż — najwyraźniej — srogo pomyliłam się w ocenie, suknie spoczywające na dnie mojej walizki, wcale nie były aż tak straszne.

— Poza tym, masz takie ładne włosy, a nic z nimi nie robisz. — Victoire pokręciła głową z rozczarowaniem.

Czy mycie i czesanie naprawdę nie kwalifikowało się jako robienie czegoś? Najwyraźniej nie w języku kogoś tak obytego z modą i trendami, jak blondwłosa piękność. Klapnęłam na łóżko i westchnęłam ciężko.

— W porządku, jestem beznadziejna. — Wywróciłam oczami i posłałam jej wyczekujące spojrzenie. — I co dalej?

— Jak to, co? — zdziwiła się Vic, uśmiechając promiennie. — Zrobię cię na bóstwo!

Chyba nigdy nie słyszałam niczego bardziej przerażającego.

***

Okazuje się, że robienie na bóstwo zajmuje naprawdę sporo czasu. Przypomina także najgorsze z możliwych tortur, bo zakłada ono ciągnięcie za włosy i chodzenie w śmiesznym, magicznym czepku, który — rzekomo — czyni włosy lśniącymi i idealnie pofalowanymi. A to wszystko po to, żeby na koniec i tak upiąć loki w dziwaczny kok, który, jakimś nieznanym mi sposobem, sprawił, że zaczęłam wyglądać jak księżniczka.

Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz