6. Lloyd

1.6K 139 12
                                    

W domu było tak cicho, że sam o tym nie wiedząc, automatycznie zacząłem chodzić na palcach. Wszedłem do mojego pokoju, który był na pierwszym piętrze, żeby zostawić w nim plecak.

To był mój prawdziwy pokój. Tu się wychowałem. Tu rodzice razem czytali mi bajki jak byłem mały, tutaj co tydzień bawiłem się z Morro, to tutaj prawdopodobnie nauczyłem się mówić i chodzić. Jednak i tak ten pokój nie należał do moich ulubionych. Wolę ten w mieszkaniu mamy, gdzie jest przytulnie choć ciasno. Teraz to pomieszczenie kojarzy mi się tylko ciszą, pustką i samotnością. Od czasu rozwodu rodziców, tylko ja przebywam w tym miejscu i to zazwyczaj jest tylko tydzień w miesiącu. Zostało w nim sporo moich starych zabawek z dzieciństwa, jednak najważniejsze dla mnie rzeczy są u mamy. Szkoda, że się nie spakowałem. Nie zabrałem ze sobą żadnego komiksu, a wszystkie wywiozłem do mieszkania. Właśnie, skoro przypomniałem sobie o mojej rodzicielce, przydałoby się napisać jej jakąś wiadomość, żeby się nie martwiła. Wyjąłem więc telefon i szybko wyszukałem jej numer. Wolałbym napisać SMS-a, ale jak do niej zadzwonię to będzie mniej podejrzliwa. Chyba.

- Halo - odezwał się głos Misako w słuchawce już po pierwszym sygnale.
- Cześć mamo, to ja Lloyd...
- Och kochanie, gdzie jesteś? Czekam na ciebie od godziny - przerwała mi mama.
- Spokojnie mamo, zagadałem się z wujkiem i zapomniałem wcześniej zadzwonić...
- Za ile będziesz? Martwiłam się
- Wiesz... - nie wiedziałem jak ubrać dobrze w słowa moją wypowiedź - jestem u taty, jednak od dzisiaj będę u niego spał.
- Ojciec się zgodził? - spytała Misako.
- Tak - skłamałem. Ale nie mogłem jej powiedzieć, że jeszcze mu nie mówiłem, albo co gorsza, że zaatakowali mnie jacyś buntownicy ze szkoły.
- Wszystko w porządku? - zapytała, a mnie serce podskoczyło. Nienawidzę jej okłamywać.
- Tak - powiedziałem tylko.
- Na pewno? Mówisz przez nos. Nie przeziębiłeś się? - nie wiem czy to jakieś podejrzenia, czy tylko matczyna troska. Chciałbym jednak zmienić temat.
- Tak, wszystko w porządku, czuję się dobrze - powiedziałem podchodząc do lustra. Zobaczyłem w nim jednak tylko kontur mojej twarzy, bo w pokoju panował półmrok, wywołany przez zasłoniete rolety i nic nie dało się dostrzec. - Muszę kończyć mamo - podeszłem do biurka i zapaliłem lampkę, która na niej stała. Następnie wróciłem do lustra.
- Poradzisz sobie? - spytała jakbym nie był u siebie w domu, tylko na jakimś niebezpiecznym wyjeździe - Nie spakowałeś się. Wu ma ci coś przywieźć?
- Nie trzeba, dziękuję - nie chciałem robić niepotrzebnie kłopotów.
- No dobrze, w takim razie, odezwij się do mnie jutro rano - powiedziała Misako - kocham cię Lloyd.
- Ja też cię kocham mamo - powiedziałem, po czym się rozłączyłem.

Spojrzałem w górę, po raz kolejny na swoje odbicie w lustrze. Tym razem było wyraźniejsze. Przestraszyłem się. Twarz miałem całą opuchniętą, a na nosie było jeszcze widać zaschniętą krew. Dotknąłem ręką delikatnie nosa. Uff... na szczęście nie był złamany. Pobiegłem na dół do kuchni. Z zamrażarki wyciągnąłem kostki lodu i zrobiłem sobie z nich okład. Po tym jeszcze poszedłem do łazienki obmyć sobie szybko twarz. Czułem również, że na rękach i nogach mam mnóstwo siniaków. Nie miałem siły przez nie chodzić. Wyszedłem jednak z łazienki i poszedłem w kierunku kuchni, aby zaparzyć sobie coś ciepłego. Nagle poczułem się słabo, zakręciło mi się w głowie. Straciłem panowanie nad moimi nogami. Przewróciłem się i chyba zemdlałem...

***

Obudziłem się na łóżku w białym pomieszczeniu. Głowa mnie bolała jednak się podniosłem i usiadłem na posłaniu. Pierwsze co ujrzałem była moja mama, która jak tylko zobaczyła, że otworzyłem oczy poprawiła torebkę na ramieniu, usiadła na moim łóżku i wzięła mnie za rękę. W oczach miała łzy. Za nią, zostawiając ostrożną odległość stał mój ojciec. Śmieszne, że gdy coś mi się złego dzieje potrafią wytrzymać razem w jednym pomieszczeniu. Spojrzałem na zegarek wiszący na wprost mojego łóżka. Jest 18.37. Ciekawe o której znalazł mnie ojciec u siebie w domu. I ciekawe kto zadzwonił po matkę.
- Kochanie co się stało? - spytała mnie mama obejmując mocno.
- Później, proszę - wyszeptałem jej tylko. Chyba zrozumiała, bo skinęła głową, odsunęła się od mnie i uśmiechnęła.
- Mogę spytać - wtrącił się ojciec - co robiłeś u mnie w domu?
Nie chciałem żeby tak to wyszło. Spojrzałem na matkę, jednak nie była zaskoczona tym pytaniem. Musiała wcześniej rozmawiać z ojcem. Czuję się okropnie, że ją okłamałem. Wynagrodzę jej to jakoś.
- Garmadon - odezwała się Misako - przełóżmy tę rozmowę na później, widzisz jak się czuje twój syn.
Twój syn, nie nasz. U mnie w domu, nie u nas. Dlaczego rodzice nie mogą używać takich prostych słów, które wszystko by zmieniły?
- Nie jest już dzieckiem - zaprotestował Garmadon - powinien się wytłumaczyć.
W tym momencie weszła do sali pielęgniarka niosąc jakieś papiery. Dziękuje jej w duchu za to, bo właśnie odłożyła w czasie trudną dla mnie rozmowę.
- Mogłabym prosić na chwilę rodziców Lloyda?- spytała z grzecznością kobieta - lekarz chce pogadać.
Ojciec i matka ruszyli za nią. Przed tym jeszcze dostałem od mamy całusa w czoło. Zostałem w sali sam. Rozejrzałem się. Była to średniej wielkości sala z czterema łóżkami. Jedno zajmowałem ja, a pozostałe trzy były puste. Oprócz tego na ścianie wisiał telewizor i zegar. Jeszcze poza malutkim stoliczkiem przy każdym łóżku nie było nic. Na tym koło mnie zauważyłem talerz z obiadem. Jednak nie byłem głodny, albo tego po prostu nie odczuwałem, ale widząc to jedzenie jeszcze mniejszy miałem apetyt. Zamiast tego postanowiłem się zdrzemnąć. Położyłem się więc na poduszce i ku mojemu zdziwieniu bardzo szybko zasnąłem.

Obudziłem się w tym samym miejscu, znowu widząc moją matkę przy sobie. Głaskała mnie po włosach, uśmiechając się do mnie.
- Przepraszam - wyszeptałem, a ona pokręciła głową na znak, że było to nie potrzebne. - Co powiedział lekarz?
- To nic poważnego - odpowiedziała mi mama - chwilowe osłabienie, możesz dzisiaj wracać do domu.
Po tych słowach się uśmiechnąłem. Jak dobrze, że nie muszę zostać w szpitalu na noc.
- Gdzie tata? - spytałem się jej, nie dostrzegając go na sali.
- Rozmawia z wujkiem - powiedziała tylko. - Zaraz wróci.
- Jesteś zła? - spytałem ze skruchą w głosie - że cię okłamałem?
- Zła nie - kiwnęła przecząco głową - przykro mi tylko, że nie powiedziałeś, że się słabo czujesz.
- Miałem małe nieporozumienie po szkole - zacząłem opowiadać mamie - znalazłem klucze, jednak ich właściciel pomylił mnie ze złodziejem, a chciałem tylko pomóc... - wyjaśniłem.
Misako słuchała mojej opowieści nie przerywając mi, nie upominając, że mogłem być ostrożniejszy. Jej mina nie mówiła mi, że jest na mnie zła kiedy historia nabierała przewrotny zawrót akcji. Kocham ją za to.
- Dlatego pojechałem do taty - zakończyłem opowieść - nie chciałem, żebyś się o mnie martwiła, żebyś nie zobaczyła krwawiącego nosa...
- Och... Lloyd - otarła łzy mama - następnym razem odrazu mi o wszystkim powiedz, obiecaj.
- Obiecuję - powiedziałem tylko.
- Wiesz skarbie... też muszę ci o czymś powiedzieć... - zaczęła Misako.
- Wyrzucili cię z pracy... wiem - wypaliłem, a na twarzy mojej mamy pojawiło się zdziwienie - słyszałem twoją rozmowę z wujkiem Wu - wytłumaczyłem.
- Przepraszam synku, że powiedziałam, że wzięłam wolne - odpowiedziała mi na to mama.
- Rozumiem cię - uśmiechnąłem się do niej - Co teraz planujesz?
- Jeszcze nie wiem - powiedziała mama - razem z Wu coś wymyślimy.
Cieszę się, że mama ma wujka przy sobie, gdy nie może mieć taty.
- Teraz ty mi obiecaj mamo - zacząłem - żadnych więcej tajemnic.
- Żadnych tajemnic - uśmiechnęła się mama.
W tej chwili do pomieszczenia wszedł ojciec razem ze swoim bratem.
- Chodź Lloyd, idziemy do domu - powiedział Garmadon.









_______
Jak wam się podobał rozdział?
Zdradzę wam, że następny nie będzie o Lloydzie.
ladyangel8
________

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz