4. Lloyd

1.8K 145 34
                                    

Zamknąłem moją szafkę szkolną, zostawiając w niej wcześniej niepotrzebne książki. Zaczynam drugi dzień w liceum. Poszedłem pod klasę, chociaż do lekcji zostało jeszcze 15 minut. Autobusy nigdy nie jeżdżą doskonale. Zawsze są za wcześnie, albo za późno. Na szczęście powstrzymałem się przed wyjściem z pojazdu na wcześniejszym przystanku.
Usiadłem na parapecie pod salą i czekałem na dzwonek. Strasznie bolą mnie dzisiaj plecy. To pewnie od spania na kanapie. Zasnęliśmy tam razem z mamą i obudziliśmy się dopiero rano. No może nie do końca, bo obudziłem się o 3 i poszedłem się przebrać w piżamę. Ale potem z powrotem wróciłem do mamy na kanapę. Często nam się nie zdarza tak zasypiać. Musieliśmy być naprawdę zmęczeni pierwszym dniem po wakacjach. Nie wiem co będzie dzisiaj, po siedmiu godzinach w szkole. Muszę przyznać, że kanapa nie jest zbyt wygodnym miejscem do spania, zwłaszcza dla dwóch osób.
Pierwszą moją lekcją jest historia, a co za tym idzie, mam zajęcia z ojcem. To jest chyba przedmiot, którego boję się najbardziej. Od jutra u niego śpię, więc jeśli dzisiaj stanie się coś nie tak, to nie będzie to najprzyjemniejszy tydzień. Miejmy nadzieję, że ma dzisiaj dobry humor.
Widzę jak pod moją klasą zbierają się ludzie, ale tylko nieliczni ze sobą rozmawiają. Oczywiście, wiem że zawieranie nowych znajomości nie jest łatwe, ale myślałem, że wszyscy będą bardziej rozgadani.
Po dzwonku weszliśmy do klasy, a ja usiadłem w drugiej ławce pod biurkiem.
- Mogę się dosiąść? - po chwili spytała się jasnowłosa dziewczyna podchodząc do mojej ławki.
Skinąłem głową na potwierdzenie. Nie znam w tej szkole nikogo, poza paroma nauczycielami, no i Morro oczywiście, więc cieszę się, że ktoś się do mnie dosiadł.
- Jesteś Lloyd prawda?
- Tak - odpowiedziałem. Nie jestem pewny skąd to wie, więc nie wiem czy mam się bać czy cieszyć. Po mojej poprzedniej szkole jestem przewrażliwiony na wszystkich - A ty?
Spytałem jej, ale nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo do klasy wszedł profesor Garmadon, znany też jako mój ojciec, więc momentalnie w sali zapadła cisza.
- Dzień dobry wszystkim - zaczął prowadzić lekcję - czy ktoś zgłasza nieprzygotowanie?
- Ale panie dyrektorze! To nasza pierwsza lekcja - jakiś śmiałek z końca klasy odważył się wypowiedzieć te słowa. Oczywiście na marne.
- A co to ma do tego? - spytał ze spokojem mój ojciec - mogę was spytać z tego co do tej pory mieliście na historii.
Wszyscy spojrzeli się na swoich kolegów z ławek, a ja chciałem zapaść się pod ziemię. Mam nadzieję, że nie wiedzą jeszcze, że jest to mój tata.
- Nie widzę chętnych, więc przejdźmy do lekcji- postanowił nauczyciel. - Lekcja, temat. Zasady PZO. No na co czekacie? Pisać.
Oprócz tego, że wszyscy byli przerażeni, lekcja minęła dość spokojnie. Na szczęście mój ojciec nikogo nie wziął do odpowiedzi, a że wszyscy byli obecni nie kłopotał się z listą obecności, nie wyjawiając mojego małego sekretu, który wcale nie jest sekretem, bo to moje nazwisko. Nie miał również do mnie żadnych uwag, jednak przyglądał mi się kilka razy czy na pewno pilnie słucham na jego lekcji.
Na długiej przerwie, poszedłem na stołówkę, czyli najgorsze miejsce w liceum. Tu zawsze są wszyscy razem, jednak widać straszny podział na grupki. Rodzice zapisali mnie na obiady, bo oboje nie mają czasu gotować, bo długo pracują. Teraz to już nie do końca aktualne. Mam nadzieję, że mamie uda się znaleść nową pracę, i że będzie szczęśliwa. Usiadłem przy najbliższym stole przy oknie, trzymając w ręku tacę z jedzeniem. Na szczęście widać, że to jest prawdziwe jedzenie, a nie ciapka błota, jak to wyglądało w mojej byłej szkole.
- Hej, czy mogę się dosiąść? - po raz kolejny usłyszałem dzisiaj to pytanie. Odwróciłem się i znowu zobaczyłem tego piegowatego chłopca, co wczoraj w autobusie.
- Wczoraj nie zdążyłem się przedstawić - powiedział ożywiony - Jestem Jay, a ty?
- Lloyd - powiedziałem i uścisnąłem jego rękę - nie chcę być nie miły, ale czy ty nie masz swoich przyjaciół? - zapytałem, tylko dlatego, że zdziwiłem się, że znowu się do mnie dosiada.
Odpowiedział mi na to śmiechem.
- Oczywiście, że mam. Jednak myślę, że fajnie by było pomóc pierwszakom poznać naszą szkołę.
- Wiesz, dzięki za troskę. Ale nie chcę ci przeszkadzać. Poradzę sobie - nie potrzebuje przecież pomocy w szkole mojego własnego ojca.
- Nie żartuj sobie - powiedział chłopak, a ja zastanawiam się, czy nie mógłby sobie kiedyś tego powiedzieć - nie oczekuję zapłaty za to, a każdemu przyda się oprowadzenie po takiej szkole.
- Trafiłem na stołówkę i pięć lekcji, chyba dam radę się nie zgubić - stwierdziłem.
- Ale ja nie mówię o budynku tylko o ludziach - odpowiedział rudowłosy.
- Ee... czyli? - nie do końca rozumiałem co on planuje.
- Znam prawie każdego w tej szkole - nie wiem czy to miało być przechwalanie się, ale trochę tak zabrzmiało - no spójrz na przykład tam.
Wskazał na stolik znajdujący się przy drzwiach stołówki.
- To jest Zane i Pixal - powiedział - najmądrzejsi ludzie w szkole. Rok temu oboje mieli średnią 6.0! Wyobrażasz to sobie!? Mieć taką średnią w liceum.
- Okej - nie wiedziałem, co mu na to odpowiedzieć.
- Tam po prawo - ciągnął dalej Jay - siedzi mój najlepszy przyjaciel Cole.
- I co jaką on ma super moc? - zażartowałem sobie - też ma średnią 6.0?
- No co ty - chłopak po raz pierwszy chyba nie załapał żartu - Cole to najsilniejszy chłopak w klasie. Wiesz ile on podnosi ciężarów na wf?
- Eee... no nie wiem - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą przecież.
- Tam na środku stołówki siedzi najprzystojniejszy chłopak w szkole i najpiękniejsza z najpiękniejszych.
- Oni są parą? - spytałem. W filmach ci najładniejsi zawsze są razem.
- Co!? - zdziwił się chłopak.
- No czy oni są razem? - spytałem ponownie, a mi znowu odpowiedział śmiech.
- Kai i Nya są rodzeństwem - wytłumaczył mi chłopak - a do Nya'i się nie zbliżaj. Ona jest taka cudowna.
-Aaa rozumiem - tym razem to ja się zaśmiałem- czyli ona nie jest najpiękniejsza tylko ty się w niej zabujałeś.
- Przecież Nya jest najpiękniejsza - oburzył się chłopak.
- Tak, tak - uśmiechnąłem się, ciesząc się, że w końcu ja z niego mogę pożartować, a nie on ze mnie.
- Mogę dokończyć? - zapytał poważnym tonem, ale wiedział, że długo tak nie wytrzyma, więc zaczął mówić - tam siedzi Skylor, córka profesora Chena, tam Dareth, taki trochę irytujący człowiek, tam...
-A tam? - spytałem wskazując na Morro, ciekawy odpowiedzi chłopaka.
- Chłopak przed którym uciekłeś z autobusu - odpowiedział mi chłopak, a mnie zamurowało.
- Skąd wiesz? - nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Mam nadzieję, że nie krążą już o mnie żadne plotki.
- Szczerze to teraz tak strzeliłem - odpowiedział, a ja się zdziwiłem tym co powiedział - wiesz, nie zapytałbyś o kogoś gdyby cię nie interesował, albo gdybyś kogoś nie znał, a do tego pamiętam, że wczoraj widziałem go w autobusie, po tym jak wysiadłeś, więc tylko zebrałem fakty i jak widać udało mi się zgadnąć.
- Powinieneś zostać detektywem.
- Nie, ja tylko po prostu oglądam za dużo filmów - przyznał chłopak - To powiedz mi, co się wydarzyło między tobą i Morro?
- Nie bierz tego do siebie Jay - zacząłem, a on już wyczuł, że będę chciał się wymigać - ale znamy się tylko jeden dzień, a ja nie opowiadam nieznajomym o swoim życiu.
- No dobra - uśmiechnął się piegowaty - to opowiesz mi za tydzień.
Zadzwonił dzwonek i chłopak wstał, a ja pokręciłem głową z niedowierzaniem.








________
Oto kolejny rozdział. Przyznam, że nie należy do moich ulubionych.
W jaki dzień chcielibyście, aby pojawiał się co tydzień rozdział?
Wesołych Walentynek wszystkim!
ladyangel8
_________

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz