9. Kai

1.5K 126 44
                                    

Po usłyszeniu dźwięku dzwonka w kilka sekund przeskoczyłem kanapę i podbiegłem do drzwi. Ostatni raz spojrzałem w lustro na przedpokoju, wytarłem ręce w spodnie i otworzyłem drzwi.
- Witaj Zane - powiedziałem do kolegi z klasy, wchodzącego do mojego i Nya'i małego szeregowca.
- Cześć Kai - odpowiedział tylko, zdejmując buty i poprawiając swoją nienaganną bluzę.
Zaprowadziłem go do salonu gdzie znajdował się duży drewniany stół. Jednym ruchem ręki zwaliłem z niego niepotrzebne rzeczy na podłogę i kazałem Zane'owi usiąść na drewnianym krześle.

- Chcesz coś do picia? - spytałem kierując się już do kuchni.
- Na razie nie, dzięki - odparł blondyn.
- A może coś do jedzenia? - zaproponowałem, przypominając sobie jak być dobrym gospodarzem.
- Lepiej weźmy się do nauki - zbył moje starania chłopak.
- Eh... niech będzie - przyznam szczerze nie chciało mi się uczyć.
Dlaczego nie mogłem załatwić sobie tych zajęć w następny weekend?
- Nie rozumiem dlaczego matematyka sprawia ci trudność - powiedział Zane, a ja się zastanawiałem jak można tego nie pojmować. Przecież to najgorszy przedmiot świata.
- Profesor Wu jest naprawdę dobrym nauczycielem - odparł blondyn - potrafi świetnie tłumaczyć... rozumiem jakbyś był kiepski z geografii...
- Z geografii też jestem kiepski - przerwałem mu.
- Profesor Chen bardzo chaotycznie prowadzi lekcje, więc nie dziwię się, że...
Tak to prawda, ale nie sądzę, żeby to był jedyny powód moich słabych ocen.
- Myślę, że profesor Chen mnie nie lubi - wypaliłem.
- Dlaczego tak myślisz? - zaczął chłopak - Nauczyciele nie mogą nikogo faworyzować tak jak nie mogą wyrażać tego, że kogoś nie lubią. Dwa procent nauczycieli była zwolniona z powodu...
- Tu nie chodzi o statystyki Zane - przerwałem mu. - Nie rozumiesz...
- No najwidoczniej nie rozumiem - odparł chłopak - mógłbyś wytłumaczyć? Wolałbym wszystko rozumieć.
- Eh... no dobra - zacząłem, po czym się zawiesiłem. To nie będzie łatwe wyznanie. - Myślę, że mnie nie lubi, bo... bo uganiam się za jego córką.
- I to tyle? - zdziwił się - przecież wszyscy o tym wiedzą.
- Jak to wszyscy o tym wiedzą!? - przestraszyłem się.
- Kai nie udawaj - zaczął Zane - przecież widać, że robisz to dla beki i dla zdobycia popularności.
- Naprawdę wszyscy tak to odbierają? - spytałem rozczarowany.
- Lepiej się spytaj Skylor jak to odbiera - doradził mi chłopak - to najważniejsze.
- Ona naprawdę mi się podoba - oznajmiłem.
- A zadzwoniła do ciebie po wczoraj? - zapytał mnie blondyn.
- Dlaczego by miała zadzwonić? - nie rozumiałem o co mogło mu chodzić.
- No po wczorajszej imprezie... - próbował mi podpowiedzieć chłopak.
- Nie rozumiem - odparłem zirytowany.
- No po tym jak wyznałeś jej miłość
- Że co Kurwa zrobiłem!! - o nie, nie, nie. To nie miało tak wyglądać. Miałem ją zaprosić na randkę, w jakieś romantyczne miejsce, a nie uchlać się na imprezie i nawet tego nie pamiętać. Kai ty to jesteś jednak głupi.
- Uspokój się Kai - powiedział - może powinieneś do niej zadzwonić?
Przyznałem mu rację i już wyciągałem telefon z kieszeni gdy coś sobie przypomniałem.
- Zaczekaj - powiedziałem - co ona mi odpowiedziała?
Zane tylko wzruszył ramionami. Nie do końca wiem o co mu chodziło, ale na pewno to nie był dobry znak. Wybrałem, więc numer telefonu do dziewczyny i czekałem aż odbierze.
- To bez sensu - stwierdziłem, gdy usłyszałem już piąty sygnał - ona mnie nienawidzi.
Moja nadzieja jednak wróciła gdy po chwili pojawił się szum, a w słuchawce usłyszałem najpiękniejszy głos świata.

- Halo? - odezwała się Skylor, a ja chyba pierwszy raz zaniemówiłem.
- Cześć tu Kai... - zacząłem.
- Wiem - przerwała mi rudowłosa - wyświetlił mi się twój numer na telefonie.
Jej ton był oschły, co nie wróżyło dobrze. Na pewno jest na mnie zła.
- Jeśli chodzi o wczoraj...
- Daj spokój - powiedziała dziewczyna - nie musisz przepraszać. Wiem jak zachowują się pijani ludzie...
- Tak, tylko że ja...
- Kai przepraszam, ale nie mogę teraz za bardzo rozmawiać - dlaczego ta dziewczyna nie pozwoli mi nic powiedzieć? - Muszę kończyć, do zobaczenia w szkole kolego.
- Do zobaczenia - powiedziałem tylko i rozłączyłem się. Jej ostatnie słowo mnie dobiło.  Kolego... nie mówi się tak do kogoś kto ci się podoba eh...
Odłożyłem telefon na krzesło a sam walnąłem głową w stół. Ten dzień jest fatalny.
- Przepraszam - zaczął Zane - nie chcę ci przeszkadzać, ale może byśmy w końcu zaczęli naukę?
- Ta jasne - mruknąłem tylko sięgając po zeszyt od matmy.

Dwie godziny później nadal siedziałem przy tym samym przykładzie, co na początku naszej nauki. Dziwię się, że chłopak nie stracił jeszcze do mnie cierpliwości.
-...Plus logarytm dziesięć z dziecięciu, który się równa siedem - zapisałem w zeszycie i spojrzałem na blondyna.
- Jeden - powiedział.
- Co?
- Logarytm dziesięć z dziesięciu równa się jeden - wytłumaczył mi Zane - Kai, logarytmy mieliśmy w pierwszej klasie.
- Przepraszam Zane. Mówiłem, że jestem fatalny - jęknąłem.
- W takim razie zrób później te siedem zadań- powiedział, gdy nagle jego telefon zaświecił i pojawiła się w nim wiadomość - to ci powinno trochę przypomnieć niektóre rzeczy.
- Nie sprawdzisz co to? - spytałem chłopaka nie zwracając uwagi na kartki, które mi właśnie dawał.
Na moje słowa chłopak spojrzał na telefon. Następnie wziął go do ręki i prawdopodobnie przeczytał wiadomość.
- Przykro mi Kai, ale musimy już kończyć naszą lekcje - zaczął chłopak - umówiłem się na 16 z Pixal. Właśnie czeka pod drzwiami.
- Jasne - powiedziałem - jak chce to niech wejdzie.
Po tych słowach obaj wstaliśmy i skierowaliśmy się do przedpokoju, Zane pisząc przy tym coś na telefonie. Po chwili zadzwonił dzwonek. Otworzyłem drzwi a następnie oparłem się o szafę, patrząc jak chłopak zakłada ostatniego buta.
- Hej Pixal - machnąłem do niej wyjmując rękę z kieszeni, gdy dziewczyna przekroczyła próg mojego domu.
Zane entuzjastyczniej przywitał się ze swoją dziewczyną, przytulając się do niej. On to ma życie. Ma dziewczynę, dobre oceny... Wszystko co by się chciało mieć.
- Dzięki Zane - powiedziałem do chłopaka na pożegnanie - do zobaczenia w szkole.
- Do poniedziałku - powiedział chłopak.
- Pa Kai - pożegnała się dziewczyna.

Zamykając za nimi drzwi zauważyłem, że ta czerwona flaga od skrzynki jest podniesiona do góry. Pewnie rachunki znowu przyszły. Założyłem więc szybko kapcie, żeby nie iść na boso i wziąłem klucze od skrzynki. Zszedłem po schodach i otworzyłem metalową skrzynkę. Ku mojemu zdziwieniu nie był to jeden lista, a cała kupa listów, związana brązowym sznurkiem. Wszedłem z powrotem do domu, wyciągnąłem pierwszy z nich i przeczytałem co jest na kopercie. Upuściłem pozostałe listy gdy dowiedziałem się kto jest adresatem... Rey i Maya. Data nie była dzisiejsza. List został wysłany trzynaście lat temu. O co tu chodzi? Skąd nagle się wzięły listy do moich rodziców? Dlaczego ktoś włożył je do naszej skrzynki na listy? Zgubiły się na poczcie? I teraz po tylu latach listonosz postanowił je nam dać? I dlaczego jest ich tak wiele. Nagle usłyszałem zamek w drzwiach. Szybko podniosłem listy, które mi upadły, włożyłem je do pudełka po butach i położyłem na najwyższą półkę szafy.
- Jak randka? - spytałem siostry gdy weszła do domu, przez co oberwałem od niej torebką po głowie.
- Opowiem ci jak było na wyjściu z przyjacielem, kiedy przestaniesz być takim pajacem - powiedziała uśmiechając się do mnie, a następnie weszła do salonu.


















______
Trzeba trochę nadrobić, to że przez dłuższy czas nie było rozdziału, więc oto dzisiaj się pojawia.
W następnym wracamy do Lloyd'a.
Miłego dnia!
_____

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz