23. Lloyd

902 90 2
                                    

- Jay! Jay! - machałem ręką przed oczami temu rudzielcowi, a on nic nie reaguje - co się dzieje?
Chłopak w końcu się do mnie odwrócił.
- O co chodzi? - powiedział tak po prostu, jakbym w ogóle przez ostatnie pół długiej przerwy nie próbował wyciągnąć od niego choćby jednego słowa.
- Jakiś dziwny jesteś - powiedziałem szczerze, wiem, że go to nie urazi. - za mało gadasz
- Zamyśliłem się - chłopak wzruszył ramionami. - gdzie ten Cole?
- Stoi jeszcze w kolejce po jedzenie - odpowiedziałem wypatrując go po drugiej stronie stołówki - Jay coś się stało?
- A co miało się stać? - burknął chłopak - dowiedziałem się tylko, że jestem adoptowany, normalka, nic niezwykłego.
- To był sarkazm - stwierdziłem.
- Przepraszam Lloyd - sapnął - nawet nie wiesz jaki to dla mnie szok.
- Nie zdziwiłbym się gdybym sam był adoptowany - wzruszyłem ramionami - moi obaj rodzice mają ciemne włosy, a ja jak widać.
- Dzięki, że próbujesz mnie rozweselić - uśmiechnął się Walker - ale nie martw się, prawie już to do mnie doszło.
- A jak tam szykowanie twojej imprezy urodzinowej? - spytałem.
Chciałem zmienić temat. Wiem, że rozmowa o rodzicach jest bardzo trudna. Byłem bardzo zaskoczony, gdy Jay rano wyznał mi prawdę. To na pewno jest dla niego ciężki czas, ale wierzę, że się pozbiera. To w końcu Jay.
- Na razie zbieram kasę - odpowiedział mi chłopak.
- Cześć chłopacy - do stolika podeszła Nya z Cole'm, zanim zdążyłem zadać kolejne pytanie.
- Hej - powiedzieliśmy obaj z Jay'em.
Spojrzałem na niego wymownie czy mam sobie pójść i zostawić ich samych, ale chłopak na mnie nie patrzył. Na Nya'e i Cole'a o dziwo też nie. Miał spuszczoną głowę na talerz i grzebał w jedzeniu. A co jeśli jednak się nie pozbiera?
- Widzieliście ogłoszenia? - zaczęła rozmowę dziewczyna, a ja postanowiłem, że jeszcze zostanę z nimi.
- Jakie ogłoszenia? - zaciekawił się najlepszy przyjaciel Jay'a.
- W końcu startują zapisy, a później kampania na przewodniczącego szkoły.
- Czemu dopiero w listopadzie? - spytałem, chyba z ciekawości. Na pewno nie będę startować, nie nadaję się.
- Mnie się pytasz? - odrzekła dziewczyna - to twój ojciec ustala tu zasady.
- Fakt - przyznałem jej racje.
- Kto zamierza startować? - dopytywał się Cole.
- A co - zaśmiała się Smith - sprawdzasz swoich rywali?
- Co? Niee - zaprzeczył chłopak - z ciekawości tylko pytam.
- Ej a może Jay ty byś chciał startować - zaproponowała Nya.
Chłopak na dźwięk swojego imienia, podniósł głowę i spojrzał na nas wszystkich po kolei.
- Zane wygrał wybory trzy razy z rzędu - odparł bez entuzjazmu chłopak.
- Głuptasie czwartoklasiści nie mogą startować- odparła z radością dziewczyna - dla nich najważniejsza jest matura.
- Mówi to osoba, która ma Kai'a za brata - zażartował Cole.
- Kai to wyjątek od reguły - zaśmiała się Nya.
- Jay co ty na to? - spytałem - może dzięki temu zapomnisz na chwilę o...
Przerwałem, nie do końca pewny czy Jay powiedział o wszystkim Nya'i. Jeśli nie, to lepiej żeby od niego się dowiedziała, a nie przypadkowo od mnie.
- O co cho...? - już miała zapytać ciemnowłosa, gdy nagle do naszego stolika podszedł chłopak z ostatniej klasy, a dokładnie Zane, o którym Jay już dzisiaj wspomniał.
- Cześć wszystkim - zaczął chłopak nie dając młodszej Smith dokończyć pytania - Nya, czy wiesz może czemu twój brat nie przyszedł do szkoły.
- Nic wam nie powiedzieli? - zaskoczyła się dziewczyna.
- O czym mieli nam powiedzieć? - nie miał zielonego pojęcia Julien.
- A to ci nasza kadra - powiedziała, a następnie spojrzała na mnie - wybacz Lloyd.
- Luz - odpowiedziałem tylko.
Już się przyzwyczaiłem, że większość ludzi w szkole nie lubi mojego ojca, chociaż Nya nie do końca do nich należy.
- Zawiesili Kai'a - wypaliła nagle ciemnowłosa.
- Że jak? - nie tylko ja byłem zaskoczony, ale Cole, Zane i Jay również.
- Serio wam nie mówiłam? - zwątpiła dziewczyna.
- Za co? - zainteresował się w końcu czymś Jay.
- Jak to niby nazwali - zaczęła Nya - za napaść na nauczyciela.
- Niech to profesor Chen - Cole przypomniał sobie zdarzenia z dyskoteki.
- Nie możemy nic z tym zrobić? - zastanawiał się na głos Zane.
- Raczej wątpię - westchnęła dziewczyna.
- Mogę pogadać z tatą - wypaliłem.
- Naprawdę Lloyd? - zapytała z radością w oczach Nya
Nie mogłem zepsuć nadziei ciemnowłosej.
- No jasne, ostatnio mamy trochę lepszy kontakt - odpowiedziałem. Nie mogę zaprzeczyć, że było to prawdą, ale dużo nam jeszcze brakuje do prawdziwej relacji ojciec-syn.
No właśnie, jeśli chodzi o ojca, to przecież coś mu obiecałem. Przydałoby się dotrzymać obietnicy, zwłaszcza, że ja to wymyśliłem.
- Coś sobie przypomniałem - powiedziałem wstając od stolika - muszę coś załatwić.
- Coś się stało? - spytał się Jay.
- Później wam opowiem - powiedziałem w pośpiechu.
Cała czwórka spojrzała na mnie niezrozumiale, ale ja nie miałem czasu teraz na wyjaśnienia. Zostało mi pięć minut przerwy, a szkoła jest wielka. Podbiegłem jak najszybciej pod plan i szukałem klasy osoby, którą chciałem znaleźć.
- Jest! - krzyknąłem troszkę za głośno - sala 213.
Pobiegłem na drugie piętro, ale gdy stanąłem już na końcu korytarza, skapnąłem się, co planuję. Przecież on mnie wyśmieje. Co ja sobie myślałem. Że po tylu latach tak po prostu się pogodzimy? Co ten wujek sobie myślał? Że jestem taki odważny i sobie po prostu podejdę i przywitam się z Morro? Nie to niemożliwe.
Już miałem zawracać, gdy odwracając się wpadłem na kogoś. Na moje nieszczęście tym kimś był nie kto inny jak Morro.
- O hej Mongomery - on specjalnie to robi, specjalnie mnie tak nazywa bo wie, że tego nie lubię - zgubiłeś się?
- Szczerze mówiąc nie - odpowiedziałem, musiałem zachować spokój i wyimaginowaną pewność siebie.
- To czego tu szukasz? - ciemnowłosy splótł swoje ręce, spoglądając na mnie z góry.
- A tak się składa, że ciebie - odparłem, patrząc mu w oczy.
- A co się stało, że nagle zacząłeś się mną interesować? - spytał trochę ironicznie chłopak.
- Mam wiadomość od ojca - miał racje, dziwne by było gdybym nagle się chciał z nim pogodzić, musiałem trochę nazmyślać.
- O co chodzi? - Morro trochę spoważniał, wiedział, że mój ojciec jest dyrektorem i jeśli to jest wiadomość od niego to nie może być dobrze.
- Nie martw się - odpowiedziałem ze spokojem, ciesząc się tym, że chłopak na zmiankę o dyrektorze stracił cząstkę pewności siebie - jako dawny przyjaciel rodziny jesteś zaproszony na kolacje w ten weekend.
Widząc minę ciemnowłosego uśmiechnąłem się i dodałem:
- Tak, ja też nie jestem pewny dlaczego zostałeś zaproszony.
Po tym odszedłem, nie czekając na reakcje chłopaka. Próbowałem się nie odwracać i nie patrzeć na Morro. Po moich słowach myślę, że przyjdzie, chociaż nadal nie jestem pewny czy tego chcę.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz