18. Lloyd

1K 108 6
                                    

Chodziłem w kółko po sali nie wiedząc co ze sobą zrobić. Przyglądałem się różnym ludziom i próbowałem zgadywać z której mogą być klasy. Nie chciałem wracać do naszego stolika, ponieważ jestem beznadziejny w rozwiązywaniu problemów czy pocieszeniu, więc nie wiedziałbym jak zachowywać się przy Skylor. Dziewczyny zaczęły gadać o zbyt poważnych tematach, a chłopacy po prostu gdzieś wyparowali.
- Jak się bawisz? - podskoczyłem, gdy usłyszałem za sobą czyiś głos.
Odwróciłem się, żeby przyjrzeć się osobie, stojącej tylko w świetle kolorowych świateł padających z kuli dyskotekowej.
- Wujek Wu? - spytałem, żeby upewnić się, że dobrze rozpoznałem głos.
- Nie, święty Mikołaj - zażartował sobie.
- Przestań - zaśmiałem się, ciesząc się jednocześnie, że wujek ma dobry humor.
- Nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie - zauważył mężczyzna.
- No tak - sapnąłem - jest spoko.
- Jakoś mnie nie przekonałeś - stwierdził wujaszek - próbuj dalej.
- Co mam powiedzieć? - uśmiechnąłem się do niego - to tylko dyskoteka szkolna, a nie gala filmowa.
- W podstawówce uwielbiałeś dyskoteki szkolne - przypomniał mężczyzna.
- W podstawówce lubiłem wiele rzeczy, których teraz nie lubię - odpowiedziałem tylko. W duchu modliłem się, aby nie drążył dalej tego tematu. Nie lubię wracać myślami do przeszłości.
- Powinieneś z nim pogadać - powiedział nagle wujek.
- Co? Z kim? - nie rozumiałem o co mu chodzi.
- Z Morro - na te słowa zesztywniałem i na bank zbladłem na twarzy. Nie o niego mi chodziło, gdy powiedziałem lubiłem. - byliście przyjaciółmi.
- Byliśmy to dobre słowo - podsumowałem.
- Każdy zasługuje na drugą szansę Lloyd - próbował mnie przekonać. - A Morro to dobry chłopak.
- Czyli uważasz, że to ja byłem ten zły? - nie mogłem uwierzyć w słowa wujka. Myślałem, że jest po mojej stronie! Dlaczego nagle po kilku latach, każe mi się znowu z nim zaprzyjaźnić?
- Gdy ci coś nie pasuje szybko się denerwujesz - zauważył Wu.
- I to jest twoja odpowiedź? - spytałem, jednak zacząłem myśleć nad tym co powiedział mi wujek. Jeśli naprawdę się tak zachowuję to muszę się pilnować. Nie chciałbym przypadkiem zaatakować nauczyciela tak jak Kai to zrobił.
- Znam cię bratanku i wiem doskonale, że nie jesteś zły - zaczął wujek - ale wiesz, że tak jak każdy, czasami podejmujesz złe decyzje.
Po tych słowach opuścił mnie. Zostawiając mnie sam na sam ze swoimi myślami.
- Beznadzieja - szepnąłem do siebie, podsumowując tak swoje życie i jak zwykle zagadkowe porady Wu.
- Coś się stało? - na te słowa podskoczyłem, nie widząc wcześniej jak ktoś się za mną skrada. Po raz drugi w przeciągu piętnastu minut zostałem tak zaskoczony.
- Nie, wszystko w porządku - odwróciłem się do Harumi.
- Chcesz zatańczyć? - spytała, a mnie się głupio zrobiło, że to dziewczyna się pyta mnie czy chcę zatańczyć, jak to ja powinienem okazać się dżentelmenem i ją zaprosić. Poza tym mam dwie lewe nogi i słabo będzie jak ją podepczę. Jednak jasnowłosa chyba nie przyjmowała odmowy, bo złapała mnie za rękę i zaprowadziła na środek parkietu. Piosenka była szybka. Zaczęła tańczyć. Zachichotała jak zobaczyła, że nie wiem co ze sobą zrobić. Nie potrafię tańczyć. Podeszła do mnie bliżej, wzięła mnie za ręce i znowu zaczęła tańczyć, tym razem wprawiając mnie w ruch. Zaczęła prowadzić na co się zarumieniłem. Przypomniałem sobie, jak mama uczyła mnie tańczyć jak byłem mały. No może uczyła to złe słowo, bo ja po prostu wchodziłem na jej stopy i niby tańczyliśmy. Trzeba było jednak poprosić ją o prawdziwą lekcję tańca.
Harumi mnie obruciła, na co zachichotałem, bo ledwo zdołała przełożyć rękę nad moją głową. Mam nadzieje, że dużo osób tego nie słyszało, bo nagle skończyła się piosenka i zaczęli grać kolejną. Chciałem uciec, zapaść się pod ziemię, cokolwiek gdy usłyszałem wolny kawałek. Dziewczyna jednak położyła moje ręce na jej biodrach, a swoje położyła na moich ramionach i zaczęła kołysać się w rytm muzyki.
- Czemu mnie unikałeś przez całą dyskotekę? - spytała jasnowłosa patrząc mi w oczy.
- Nie unikałem - skłamałem, odwracając wzrok, żeby nie wyczytała z nich prawdy. Oczywiście, że unikałem. To przez mamę i jej porady. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Albo kiedy nadejdzie ten moment.
Mamo trzeba było mi powiedzieć dokładnie. Nie jestem tak inteligenty, żeby się domyślić kiedy... O rany, a jeśli to jest ten moment? Ale co jej powiem? Hej Harumi znamy się już dwa miesiące dlatego... Co!? Dwa miesiące! Ona mnie wyśmieje. Lepiej poczekać z tym do Gwiazdki to będą już cztery, albo do końca roku szkolnego to przynajmniej jak mnie odrzuci to nie będziemy się widywać przez wakacje, a ja zdążę zmienić szkołę, nazwisko i mieszkanie.
- O co chodzi?- zaniepokoiła się dziewczyna, najwyraźniej wyczytując coś z mojej twarzy.
- Nie umiem tańczyć - powiedziałem pierwsze co mi przyszło na myśl.
Harumi uśmiechnęła się. Pewnie myślała, że chodzi o coś poważniejszego. Nie myliła się, ale lepiej żeby o tym nie wiedziała.
- Dobrze ci idzie - powiedziała chyba na zachętę.
- Nie musisz kłamać - odpowiedziałem, uśmiechając się lekko.
- Ale ja mówię szczerze - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna - a jakby co, to ktoś nam się przygląda - szepnęła mi jeszcze do ucha.
Szybko się odwróciłem w poszukiwaniu „szpiega" i po chwili zauważyłem stojącą w progu sali kobietę, a dokładnie moją matkę przyglądającą mi się. Gdy zauważyła, że na nią spojrzałem uśmiechnęła się. Jednak mnie to przytłoczyło, nasza rozmowa wracała mi do pamięci.
- Przepraszam na chwilę - powiedziałem do Harumi i odszedłem w kierunku Misako.
- Mamo nie możesz ciągle mi się przypatrywać- jęknąłem stając obok rodzicielki.
- Po prostu chcę wiedzieć jak się bawisz - powiedziała pogodnie, chyba nawet nie zwracając uwagi na moje słowa.
- Ale wszyscy to widzą - szepnąłem - przynosisz mi wstyd przed kolegami.
- Lloyd jestem twoją matką, muszę poprzynosić  ci trochę wstydu - uśmiechnęła się kobieta.
- Dobra, nie ważne, ale ja sobie idę - powiedziałem i odszedłem nie odwracając się.
- Pogadamy w domu! - krzyknęła za mną z radością.
Poszedłem więc do naszego stolika. Chłopacy już wrócili i rozmawiali o jakiś głupotach, ale usiadłem obok Jay'a i wziąłem trzy ostatnie ciastka jakie zostały na talerzu. Do końca dyskoteki siedziałem z nimi i przysłuchiwałem się rozmowom, odpowiadając z trzy razy na pytanie Walker'a.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz