25. Cole

910 86 8
                                    

- Nie sądzisz, że powinieneś wrócić już do domu? - spytałem po raz kolejny w tym tygodniu, chociaż doskonale znałem odpowiedź na to pytanie.
- Nie mogę, nie czuje się tam dobrze - odpowiada, nie odwracając wzroku od komputera.
- Mógłbyś chociaż przestać ciągle grać w te gry i porozmawiać w końcu z rodzicami - odparłem, rzucając się na łóżko.
Nie chodziło mi o to, że mam dość Jay'a. Jay to mój najlepszy przyjaciel i zawsze ma miejsce w moim domu, jeśli tego potrzebuje. Ale martwię się o niego. Nie powinien się obrażać na rodziców. Powinien do nich pojechać i wszystko sobie wyjaśnić. No dobra, no i czasem jest trochę wkurzający, gdy ponad godzinę siedzi w łazience.
- Nie gram w gry - oburza się piegowaty.
Nie wierzę w to. Jay w każdej wolnej chwili gra w gry.
- Aha jasne - odpowiadam, rzucając w niego poduszką.
- Naprawdę! - odpowiada odrzucając mi ją prosto na głowę.
- W takim razie co robisz cztery godziny na moim laptopie - pytam, a chłopak bierze komputer i siada z nim na łóżku.
- Spójrz - pokazuje mi jakąś stronę ze zdjęciami niemowląt.
- Co ty wyprawiasz?- pytam zdziwiony.
- Przeglądam zdjęcia...
- Jesteś pedofilem czy co - żartuje szturchając go łokciem.
- Ej - udaje obrażonego Jay.
- No tłumacz się - popędzam go.
- Jak będziesz mnie bił to ci nic nie powiem - odparł rudowłosy, z powrotem siadając przy biurku.
- Tylko cię szturchnąłem! - podniosłem ręce do góry w geście niewinności.
- Dobra powiem ci ale to zostanie między nami- odparł w końcu chłopak.
- Czyli jednak jesteś pedofilem - powiedziałem, za co oberwałem znowu poduszką.
- Przeglądam jakie dzieci urodziły się ponad 17 lat temu w szpitalach w Ninjago.
- Szukasz siebie? - spytałem, nie do końca pewny czy mam być zainteresowany czy się bać.
- Tak, jeśli znajdę swoje prawdzie nazwisko, to znajdę również moich rodziców.
- Ale po co ci to? - spytałem, nie rozumiejąc. Jay już miał kochanych rodziców. Zawsze mu tego zazdrościłem. Moja mama dawno umarła. Dlaczego chciałby więcej?
- Muszę wiedzieć dlaczego mnie oddali - sapnął chłopak.
- Ale wiesz, że może w ogóle się nie urodziłeś w Ninjago? I że prawdopodobnie nie miałeś takiego imienia? Jak chcesz siebie rozpoznać po zdjęciu niemowlaka? Wszystkie wyglądają tak samo!
- Gadasz za dużo - prychnął chłopak - a podobno to ja jestem gadułą.
- A skąd wiesz, że twoi rodzice nie wiedzą kim są twoi prawdziwi rodzice - to był sposób żeby w końcu z nimi pogadał - powinieneś chociaż do nich zadzwonić.
- Nie chce gadać z Ed'em i Edną - westchnął chłopak.
- Może zaoszczędziłbyś wiele godzin poszukiwań - poradziłem mu.
- Poszukam jeszcze - odparł po prostu.
- Jay musisz się w końcu z nimi pogodzić - powiedziałem podchodząc do niego.
- Czemu cię to tak obchodzi? - prychnął Walker.
- Bo jesteśmy przyjaciółmi? - jakby to nie było oczywiste.

***

- Cole! - usłyszałem na dole głos taty, wołający moje imię. Wyplułem więc resztę pasty do zębów i zbiegłem szybko na dół. Usłyszałem za sobą jeszcze trzask drzwi łazienki, a po chwili śpiew Jay'a pod prysznicem, który tylko czekał, aż łazienka się zwolni. Świetnie, nie sądzę żebym do rana się do niej dostał.
- O co chodzi tato? - pytam siadając obok niego na kanapie.
- Dostałem list z Akademii Pieśni i Tańca - o nie tylko nie ten temat znowu, nie chce się kłócić z ojcem - i napisali, że możesz przyjść w tym miesiącu na przesłuchania.
Ojciec pokazał mi list, ale ja nie chciałem na to patrzeć. Nie chce tam iść. Ani w tym roku ani w przyszłym. Nie interesuje mnie muzyka w taki sposób.
- Myślę, że od jutra zaczniemy przygotowania - zaczął członek Kowali Melodii, a ja zastanawiałem się jak mu powiedzieć prawdę, żeby go nie zranić.
- Tato... - zacząłem, a on spojrzał na mnie podejrzliwie - ja naprawdę chciałbym dokończyć moje liceum. Nie możemy poczekać z tym do przyszłego roku?
Wiem, że odwlekam nieuniknione, ale może tak mniej go zranię.
- Cole już ci to mówiłem, będzie ci później ciężko nadgonić pozostałych.
- Ale co z moją maturą?
- Och do roli gwiazdy nie jest potrzebna matura.
- Ale zawsze trzeba mieć plan B - odparłem.
- Nie martw się masz talent po mnie - powiedział klepiąc mnie po plecach i wstał kierując się do swojej sypialni.
W tym właśnie momencie zauważyłem, jak ojciec się postarzał. Miał już siwiejące włosy i nigdzie nie ruszał się bez swojej laski, chociaż nie jest aż tak stary, żeby powinien jej potrzebować na codzień. Wiem, że to przez kontuzje, ale odkąd nie ma mamy oboje bardzo się zmieniliśmy.

                                      ***
Leżałem już w łóżku ze słuchawkami na uszach, gdy drzwi się otworzyły i ktoś zapalił światło w moim pokoju. Przetarłem oczy, żeby przyzwyczaiły się do światła i spojrzałem na chudzielca.
- Jay ja już śpię! - krzyknąłem na niego.
- Aha, ze słuchawkami na uszach - prychnął chłopak.
- Czego chcesz? - spytałem pół przytomny.
- Myślisz, że jakiś lokal wynająłby mi teraz salę na osiemnastkę - zaczął chłopak.
- Serio teraz chcesz o tym rozmawiać - jęknąłem. - chce spać, jutro mamy sprawdzian z matmy.
- Cole wiesz, że to dla mnie ważne - rudowłosy usiadł na łóżku, a ja od razu go z niego zrzuciłem - Ej.
- Wiesz, myśle że może być już ciężko z salą - powiedziałem, patrząc jak chłopak podnosi się z podłogi.
- Masz w takim razie jakiś pomysł - spytał otrzepując swoją piżamę.
- A może byś urządził imprezę w domu? - zasugerowałem.
- Odpada - mruknął bez zastanowienia - rodzice będą w domu, a nie chce żeby spotkali moich znajomych.
- Ej - oburzyłem się.
- Ciebie przecież już znają - prychnął chłopak.
- A co jeśli urządziłbyś imprezę tutaj - zasugerowałem nagle.
- A co z twoim tatą? - zdziwił się rudowłosy.
- Mój tata w następny weekend ma jakiś koncert ze swoim zespołem - odparłem - nawet się o tym nie dowie.
- No dobra zastanowię się nad tym - mruknął - ale kupimy dużo gadżetów i ozdób ?
- Nie będziesz musiał wydawać pieniędzy na salę, więc pewnie zaoszczędzimy sporo na resztę.
- To świetnie - usmiechnął się rudzielec - ale nie masz nic przeciwko? Nigdy poza mną nie zapraszałeś nikogo do domu.
- Przecież sam ci to zaproponowałem - wytknąłem mu.
- Cole pytam szczerze
- A ja ci odpowiadam szczerze - uśmiechałem się - tylko pomożesz mi to wszystko posprzątać.
- Umowa stoi - chłopak uścisnął moją rękę - Bierzmy się w takim razie za organizacje.
I tak wyszło, że zamiast wyspać się na sprawdzian z matmy, obaj siedzieliśmy do późno w nocy i zastanawialiśmy się nad każdym szczegółem imprezy. Rano, żaden z nas nie dał rady wstać i nie poszliśmy na pierwszą godzinę. Nasz nauczyciel Wu nie był z tego zadowolony, ale my mieliśmy naprawdę dobre humory.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz