Moje wyniki zaczęły spadać. Skakanie sprawiało mi coraz więcej trudności. Trenerzy kazali odpuścić sobie udział w Turnieju Czterech Skoczni na rzecz treningów. Niechętnie się zgodziłem. Zacząłem ciężej ćwiczyć. Zamiast na konkurs Pucharu Świata pojechałem na te Pucharu Kontynentalnego. Jednak moje skoki nadal nie były takie jak dawniej. Wypaliłem się. Tak myślałem. I wtedy przydzielili mi osobnego trenera. Byłeś nim TY. Na początku było nam ciężko złapać wspólny język. Lecz gdy już to osiągnęliśmy zacząłem znowu osiągać sukcesy. Byłem ci wdzięczny. W tamtym momencie poczułem, że z relacji przyjacielskiej już nic nie będzie, bo zacząłem czuć do ciebie coś więcej. Zakochałem się. I to mnie przerażało. Zepsułem skok. Mój upadek porównywali do twojego z Kulm. Jednak ja nie straciłem przytomności. Chciałem walczyć dalej. Odradziłeś mi to wiedząc jakie konsekwencje psychiczne to za sobą niesie. Wyznałeś mi wtedy, że ty także czujesz do mnie coś więcej. Moje serce zabiło mocniej. Złożyłeś na moich ustach namiętny pocałunek, który oczywiście oddałem. W tym momencie wiedziałem, że muszę zrezygnować. Moje kolejne występy niosły ryzyko gorszych upadków, a nie mogło ich być. Załamał byś się. Teraz leżymy wtuleni w siebie i wspominamy dawne czasy. Kiedy to jeszcze skakałeś i byłeś tym wielkim Morgim, a ja byłem młodym zawodnikiem, który stał się twoim rywalem, a teraz jestem czymś więcej.