Daniella
Jestem padnięta. Powinnam już dawno być w domu a nie siedzieć w korku, który zawsze jest w godzinach szczytu. Mogłam kazać kierowcy jechać inną drogą, lecz nawet o tym nie pomyślałam. Opieram głowę o szybę i patrzę w niebo. Ciemne chmury zasłaniają niebo i zapowiadają deszcz jak zawsze o tej porze roku w Seattle. Przymykam oczy i staram się trochę odpocząć. Pewnie w domu czeka mnie istne tornado a jedyne czego teraz chce to zjeść coś wziąć prysznic i pójść spać. Choć nie wiem czy mogę tę wille nazwać domem. Mieszkam tam tylko od ponad 15 lat. Ale ci ludzie nigdy nie byli moją rodziną. Uśmiecham się lekko, no może dzieciaki mogę uznać za swoich bliskich. Są jak ja. Również nie mają nikogo i trafili do tego domu przypadkiem. Chyba udaje mi się troszkę zdrzemnąć, ale gwałtowne szarpnięcie mnie wybudza. Mam ochotę przeklną, ale pani doktor nie przystoi. I tak chyba nie jestem w stanie zbytnio wykrzesać z siebie jakiegokolwiek słowa po 72 godzinnym dyżurze. Spanie w pokoju lekarskim i jedzenie w stołówce szpitalnej nie jest zbyt dobre, ale co jakiś czas trzeba. Na szczęście teraz przez dwa dni mam wolne no, chyba że będę potrzebna na sali operacyjnej. W końcu samochód sunie już normalnym tempem. Wyjechaliśmy w końcu z zatoru na drodze. Za kilka minut będziemy na miejscu. Jak zawsze mój kierowca słucha jakiejś dennej muzyki, dlatego na ta końcówkę drogi zakładam słuchawki. Muszę się nastroić na to co mnie czeka. Wieczorem pewnie padnę jak dętka. Lecz przynajmniej będę mogła się wyspać. Kierowca zatrzymuje się przed drzwiami, biorę swoją torbę i wysiadam. Jak tylko przekraczam próg kieruję się na górę do swojej sypialni. Może przynajmniej zdążę się przebrać. Wszędzie na dole jest cicho. Gosposia zdążyła już wyjść. Wie, że teraz ja zajmę się dzieciakami. Przynajmniej na nią mogę liczyć, gdy nie ma mnie w domu. Mijam kilku nieprzyjemnie wyglądających ochroniarzy, którzy kręcą się po domu. Przez cały czas zazwyczaj staram ich wszystkich ignorować. Nie wiem po co ich tyle w zwyczajnym domu, lecz nigdy nie zapytałam o to właścicieli. Gdy jestem już na piętrze w korytarzu słyszę głosy dzieciaków. Noah chyba daje sobie radę z maluchami. Ale i tak muszę do nich zajrzeć. Staję w drzwiach ich salonu, do którego przylega 5 małych sypialni. Najmłodsza blond-włosa Lucy ma 3 latka i trafiła tu prawie rok temu. Nie wiem co przytrafiło się rodzicom tej małej, lecz od razu starałam się ich jej zastąpić. Na początku było ciężko, lecz najstarszy Noah który niedawno skończył 15 lat bardzo mi pomagał. Chyba czuje się za nich odpowiedzialny. Teraz on siedzi z dziewczynką na kolanach i uważnie obserwuje pozostałą trójkę. Fiona czarnowłosa dziesięciolatka stara się pogodzić kłócących się o coś sześcioletniego Jaxa i pięcioletniego Granta. Ci dwaj nie umieją się porozumieć.
- Chłopcy, jeśli nie przestaniecie krzyczeć to nie dostaniecie deseru po obiedzie jutro.- mówię i czekam aż dotrze do nich moja obecność tu.
Praktycznie od razu milkną i wszyscy spoglądają na mnie. Lucy uśmiecha się i wyciąga swoje rączki w moją stronę. Nie jestem w stanie utrzymać srogiej miny i podchodzę do małej. Noah podaje mi ją bez zbędnych ceregieli.
- O co poszło?- pytam chłopców dalej patrząc na dziewczynkę.
- Zabrał moją zabawkę i nie chce oddać.- mówi Jax wskazując na żołnierzyka, którego trzyma Grant.
- Skarbie pamiętasz co mówiłam o tej figurce. Jest ważna dla Jaxa dlatego nikt nie może się nią bawić. To jest dla niego tak ważne jak dla ciebie misio.- kucam przed chłopcem i tłumaczę mu wszystko.
On spogląda na figurkę i po chwili oddaje drugiemu. Zamiast tego bierze swojego misia i go przytula. Uśmiecham się na ten widok. Jego piwne oczy rozbłyskują, gdy widzi, że się cieszę, iż oddał Jaxowi jego własność.
- No, pięknie. A teraz powiedzcie co robiliście dziś w przedszkolu i szkole oraz co takiego macie zadane. Uwiniemy się ze wszystkim szybko i zjemy kolacje.- mówię wskazują na ich plecaki.
CZYTASZ
Pokochać gangstera - Mafia#4 ✔(zakończona)
RomanceZAKOŃCZONA Gdy byłam mała moja rodzina zginęła w nieznanych okolicznościach. Zostałam przygarnięta przez ludzi, których nie znałam, ale oni podobno znali mojego ojca. Wychowali mnie lecz nie miałam pojecia że to wszystko jest kłamstwem i niedługo ws...