30. Epilog

7.9K 235 20
                                    

Gabriel

Nie spodziewałem się takich wiadomości od swojego ojca. Od kilku tygodniu był spokój. A teraz dostaje siedzę zdziwiony i nie wierzę w jego słowa. Atak na kobietę głowy tamtejszej mafii. To było samobójstwo dla tych ludzi. Kto porywa się na tak ważną osobę. Antom musi być zdesperowany tym, że nic nie może wskórać i wysyła swoich ludzi na śmierć. Jego działanie jedynie wszystkich denerwują.

- On chyba ma świadomość, że teraz rozpoczął wojnę. Trent nie daruje ataku na swoją żonę.- mówię cicho.

- Chicago zmieni się teraz w strefę wojny. Ludzie zaczną się bać i policja węszyć.- stwierdza ojciec.

- Będziemy musieli mu pomóc, jeśli Anton dalej jest w jego mieście.- mówię cicho.

- Wiesz, że nie chce brać udziału w krwawych porachunkach. Nie odpowiada mi się ryzyko jakie to ze sobą niesie.- ojciec chce stopniowo skupiać się na legalnych źródłach dochodu.

Nie dziwie mu się. Każde nielegalne przedsięwzięcie wiąże się z ryzykiem. Nie zajmujemy się narkotykami od wielu lat. Ojciec skończył z tym, gdy mnie jeszcze nie było na świecie. Teraz jedynie handlujemy bronią choć od kilku lat ojciec stara się o licencje dla naszej firmy. A gdy do tego dojdzie nikt nie będzie mógł nas zniszczyć. Będziemy legalnie działali.

- Jeśli Trent będzie potrzebował pomocy to oczywiście mu jej udzielimy, lecz mam nadzieję, że poradzi sobie sam.- ojciec patrzy na mnie, lecz wzrok ma nieobecny.

- Mam odwołać chłopaków z patroli?- pytam.

- Możesz zmienia mszyc ich liczebność o połowę. Ale niech na razie pozostaną. Gdyby się coś działo będziemy mieli informacje od razu.- stwierdza ojciec.

Kiwam głową i wstaje.

- Synu nim wyjdziesz powiedz mi co jest między tobą a Dani.- mówi a ja czuję na sobie jego wzrok.

Odwracam się z powrotem do niego. Widziałem, że w końcu o to zapyta, czekałem na ten dzień, gdy tylko dowiedział się o tym, że dzielimy pokój.

- Nie określiliśmy jeszcze tego. Ale możesz być pewien, że jeśli na coś się zdecydujemy dowiesz się w miarę szybko.- mówię uśmiechając się.

Zostawiam ojca i wychodzę z gabinetu. Wieczorem przejdę się do chłopaków z ochrony i przekaże im nowe instrukcje. Czuje pewną ulgę w związku z tym, że Antona nie ma u nas w Seattle. A Trent na pewno wydał na niego wyrok śmierci. Wszyscy jego ludzie w Chicago go szukają teraz. Co prawda byłby głupi, gdyby tam został, chyba że gdzieś się zabunkrował i nie ma ryzyka, że ludzie Trenta go znajdą.

- Gabe!- słyszę słodki głosik i po chwili czuje małe ciałko przytulające się do moich nóg.

Spoglądam w dół i uśmiecham się do Lucy. Po chwili Dani staje w przejściu do salonu i wzdycha z ulgą.

- Już myślałam, że poszła gdzieś dalej.- mówi patrząc na nas.

- Wpadła na mnie, gdyby nie to pewnie byłaby już w drugim końcu korytarza.- stwierdzam i podnoszę dziewczynkę.

- To dobrze, że ją powstrzymałeś. Powoli przestaje za nią nadążać.- mówi z uśmiecham.

- Będziemy mieli z tobą wiele zamieszania co mała, gdy podrośniesz.- mówię do Lucy i idę z nią do salonu.

Dziewczynka wtula się we mnie, gdy chce ja postawić na dywanie. Chłopcy bawią się samochodzikami, Fiona coś koloruje a Noah czyta książkę. Wczoraj mieliśmy kolejną lekcje strzelania. Młody nieźle sobie radzi z bronią. Dani była w tedy z nami. Trochę się obawiałem, gdy wzięła karabin snajperski, ale poradziła sobie równie dobrze jak młody. Ojciec chyba faktycznie przekazał jej podstawy posługiwania się bronią. Wiedziała, jak ją rozłożyć i złożyć z powrotem. Nie spodziewałem się, że pamięta to po tylu latach. Tego samego dnia powiedziałem jej, że wieczorem trenujemy sztuki walki. Mało brakowało a skopałaby mi tyłek. Nie wiem, czy byłem rozproszony jej strojem czy zaskoczony tym, że tak dobrze sobie radzi. Ale jej krągły tyłek wyglądał cudownie w obcisłych spodenkach.

Pokochać gangstera - Mafia#4 ✔(zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz