♣ Rozdział 1

7.6K 186 22
                                    

Rudowłosa kobieta, ubrana w szykowną garsonkę, spojrzała na swoją przyjaciółkę, która wyglądała, jakby miała co najmniej zwymiotować obiad z poprzedniego dnia. Kolory na jej twarzy przechodziły z bieli, poprzez zieleń i niezdrowe odcienie szarości. Chciała spytać, jak się czuje, ale też nie chciała tego wiedzieć. Nie zrozumcie jej źle, bardzo chciała wiedzieć, co Hermiona czuła, jednak Ruda wiedziała, że to nie było pytanie na miejscu. Zdawała sobie sprawę, że szatynka nie miała się dobrze, a i wręcz przeciwnie, była wrakiem samej siebie.


Pytanie prawie samo cisnęło jej się na usta, ale zagryzła policzek od środka, żeby nie odezwać się ani słowem. Było jej głupio, najzwyczajniej w świecie głupio i wstyd, choć wiedziała, że Hermiona jej za nic nie wini. Najmłodsza Weasley kibicowała im obojgu, popychała niemal w swoje ramiona, kiedy jeszcze byli w szkole, jak i chwilę po jej zakończeniu, a teraz wszystko miało się w taki sposób skończyć.

Granger nawet nie podniosła wzroku na swoją rozmówczynię. Nie chciała po raz kolejny widzieć w jej oczach współczucia, którego od dłuższego czasu nienawidziła. Była nim wręcz zmęczona i zniesmaczona. Nie winiła nikogo za swoje niepowodzenia w małżeństwie, ale też nie chciała, żeby ktokolwiek się nad nią z tego powodu litował. Chciała, żeby jej życie biegło swoim tempem, albo przynajmniej pełzało.


Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, pomimo że czekało ją zapewne kilkadziesiąt minut paplania o ostatnich kilku latach jej życia. Życia, które było strute od samego początku trwania chorego związku, który nie powinien nigdy się rozpocząć. Pomimo tego, że wszystko to miało się za chwilę skończyć szybciej, niż zaczęło... Było jej nawet przykro. Pogubili się w tym wszystkim, ale nie potrafili nawet próbować tego naprawić, tylko oboje czekali aż samo wszystko pieprznie. Zupełnie, jakby oboje wiedzieli, że już nie ma czego naprawiać.

- Ginny, jest wszystko okej. - odezwała się, czując na sobie świdrujący wzrok przyjaciółki, zręcznie kłamiąc. - Nie mam zamiaru więcej tego rozpamiętywać i użalać się nad własnym życiem. Koniec z tym wszystkim, muszę zacząć wszystko od nowa.


Dziewczyna tylko ją przytuliła mocno w odpowiedzi, zwracając się do niej kolanami. Siedziały obie na ławce w korytarzu sądu. Powód, dla którego obie tutaj są, jeszcze się nie zjawił.


Hermiona nie sądziła, że dożyje momentu, kiedy w Wizengamocie będzie się opowiadała jako strona w sprawie, a już w ogóle w swojej własnej. Od kilku lat, jako minister, zwykle brała udział w rozprawach jako jeden z członków Rady, choć też nie zawsze. Zwykle oddawała pałeczkę reszcie zgromadzenia, nie musząc brać czynnego udziału w rozprawach. Niewiele było takich, które faktycznie wymagały jej obecności. Teraz jednak musiała być obecna, bo nawet pani minister nie była w stanie dostać rozwodu bez zbędnych pytań i ustalania szczegółów.

Muszę to rozważyć - pomyślała Hermiona, w duchu zastanawiając się, jak zreformować mnóstwo innych spraw związanych z małżeństwami w Ministerstwie. Nie każde wymagało długich posiedzeń i narad. Ona i Ron z chęcią podpisaliby tylko papierek i oddali obrączki do przetopienia na świeczniki do kościoła.


Kiedy się od siebie odsunęły, obie zerwały się na równe nogi, słysząc, jak otwierają się drzwi do sali rozpraw. Wyszedł z niej krótkim krokiem niski mężczyzna, choć o nie nagannej postawie, i rozejrzał się po korytarzu, aby za chwilę spojrzeć na skoroszyt, który trzymał w dłoniach. Podniósł ponownie wzrok, kiedy do korytarza wpadł zziajany mężczyzna, niezgrabnie poprawiając swoje ubranie. Hermiona wywróciła oczami, nie mogąc pojąć, jak Ronald mógł niemal spóźnić się na własny rozwód. Jednak postanowiła nie zawracać sobie tym głowy, to już nie było jej zmartwieniem. Protokolant również tylko uniósł brwi, wyraźnie zniesmaczony, ale też nieco onieśmielony, gdyż nie pracował w Ministerstwie zbyt długo i nie spodziewał się, że będzie zapowiadał rozprawę samej pani minister. Odzyskał jednak rezon, utrzymał chłodny profesjonalizm i w końcu się odezwał:

Potrzebuję cię  •  HG×DM  •  38/50Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz