Siedziałam w kawiarni popijając moją ulubioną truskawkową kawę, jednocześnie obserwując opętanych ludzi zza okna. Każdy w pośpiechu załatwiał swoje sprawy, kobiety krzyczały do siebie rzucając ostatnie hasła na pożegnanie, a mężczyźni sfrustrowani zamieszaniem na drodze wychylali się z samochodów warcząc na siebie.
Z każdym łykiem pysznego napoju zapominałam o porannym zajściu i widoku krwi mojego byłego szefa.
Nie żałowałam tego, ten człowiek już dawno powinien zostać wysłany do piekieł, ale sam diabeł nie podjął decyzji, więc ja zrobiłam to za niego.
Odłożyłam filiżankę na mały stoliczek i podniosłam papiery, które leżały obok mojego zamówienia. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam jej zawartość.
Dostrzegłam małą karteczkę z numerem telefonu niejakiego Raafa Bunghertha.
Na drugiej kartce rozpoznałam pismo mojego dziadka.Droga Javown,
Ja Cigfran Halind oddaję ci prawa do członkostwa Czarnych Kruków i mianuję cię obywatelem Mithry, jako moja wnuczka przysługują ci pióra, które są symbolem mojej dekadencji, a początkiem Twojego panowania.
Na końcu wiadomości zamieścił swój czytelny podpis.
- Co on mi przekazał ?! - pomyślałam marszcząc nos i sfrustrowana rozejrzałam się po kawiarni. Wróciłam do listu i ponownie nie zrozumiałam jego treści .
Pierwszy raz słyszę o takich pojęciach, jak Czarne Kruki, Mithra i dlaczego on mi przekazuje, hmm...władzę ?
Zamaszyście porwałam ręką jeszcze raz kopertę i spojrzałam do środka.
Trzy czarne pióra.
Dlaczego trzy ? Co one mogą oznaczać..
Zaczyna mi się to coraz mniej podobać. Powróciłam do małej karteczki i wykręciłam w telefonie numer, który na niej widniał.
W słuchawce rozległ się dźwięk – cudownie, jest sygnał, może wreszcie się dowiem o co chodzi.
Drugi, trzeci, czwarty, połączenie odrzucone- No świetnie – pomyślałam i pakując dokumenty do torby westchnęłam z dezaprobatą.***
Pamiętam pogrzeb mojego dziadka. Trumna była zamknięta, nikt wcześniej nie widział jego ciała. Miałam wtedy czternaście lat i strasznie rozpaczałam z jego powodu. Był wspaniałym mężczyzną, lepszym od mojego ojca.
Dziadek miał sześćdziesiąt trzy lata i był w świetnej formie, dlatego jego odejście było wielkim zaskoczeniem dla rodziny. Pracował jako wykładowca na uniwersytecie w Stanfordzie. Po czterech latach od jego odejścia opuściłam rodzinną stronę Kalifornii, rzuciłam szkołę i zamieszkałam w Los Angeles, pracując w barze jako kelnerka.Dzisiaj w południe dostałam wiadomość, że mam do odebrania wspomniany spadek po dziadku.
Jestem naprawdę zaskoczona. Przekazał swój majątek mojej osobie, ale wiadomości nie jestem w stanie zrozumieć.
Wychodząc z kawiarni stwierdziłam, że dzisiejszy dzień jest godny świętowania. Myślami wróciłam do rozmowy w biurze . Delikatny uśmiech wkradł się na moje usta i w tym momencie wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Ten sprawnie wymijając sylwetkę ,skorzystał z mojej nieuwagi i klepną mnie w tyłek.
- Oblech. -wymawiając to spiorunowałam go wzrokiem, a facet podniósł ręce w ramach przeprosin. Podoba mi się reakcja ludzi na moje czyny, czułam satysfakcję będąc dominującą nad pozostałymi.Udałam się do najbliższego sklepu i zakupiłam butelkę słodkiego,czerwonego wina.
Spacerowałam po parku, jednocześnie kierując się w stronę mojej kawalerki.
Po około dwudziestu minutach przechadzki dotarłam do zaciemnionej uliczki, która była jedyną drogą prowadzącą do wejścia kamienicy, w której zamieszkuję.Brud jaki tu panował był oświetlany przez jedną migającą lampę.Miejsce bardzo klimatyczne, przedstawiające miejsce akcji wyciągnięte z najlepszego kryminału. Nienawidziłam tego odcinka drogi. Za każdym razem biegłam jak spłoszona sarenka uciekająca przed wilkiem, ale dzisiaj postanowiłam zebrać się w sobie i poczuć jak łowca.
Do moich uszu docierały liczne krzyki mieszkańców budynku. Wbiegłam na schody i próbując otworzyć drzwi frontowe kluczyki wyślizgnęły mi się z ręki spadając w pobliski krzak.
Cholera.. - burknęłam pod nosem. Nienawidzę kiedy coś wypada mi z rąk.
Położyłam butelkę wina obok schodów i pochyliłam się w stronę krzaków z zamiarem podniesienia kluczy.
Nagle na swojej szyi poczułam przeszywający ból.
Do mojej świadomości dotarł fakt, że duszę się i zaczęłam panikować. Wyrywając ciało z objęć obcego kopnęłam butelkę wina, a ta uderzając o bruk rozbiła się na drobne kawałki pozostawiając krwistą ciecz na chodniku. Nagle doświadczyłam Deja Vu, wydając ostatni jęk, moim oczom ukazała się ciemność, w której całkowicie się zatraciłam.
CZYTASZ
Noc Kruka
FantasyMówią, że podłożem naszej przyszłości są doświadczenia dzieciństwa. Zarodek charakteru nabierał kształtu począwszy od raczkowania, aż po ucieczkę od przekleństwa. Javown to młoda dziewczyna o nietypowym usposobieniu. Co takiego miało miejsce w prz...