Uciekaj od ognia- Rozdział 19

55 4 2
                                    




Oczy zakryła mi zmącona od upadku woda. Wciąż towarzyszyło mi bijące ciepło Victorii, która uporczywie trzymała mnie w objęciach,pomimo przywarcia do dna Mithrowego jeziora. Wierzyłam, że to kwestia czasu zanim wypłyniemy na powierzchnię i znowu zaczerpnę odrobinę miejskiego tlenu. Dziewczyna wypuściła mnie z objęć i rozpoczęła odliczanie na palcach. Kiedy piąty palec drugiej dłoni dołączył do szeregu uformowanego w pięść, zostałam odepchnięta w kierunku powierzchni zbiornika. Razem z mentorką zaczerpnęłyśmy mieszaniny gazów atmosferycznych, następnie wyczołgując się na przemoknięte pasmo zieleni.
Z akompaniamentu utworzonego przez wycie syren i bombardujących kropli ulewy wyłonił się warczący odgłos zbliżającej się maszyny.
Victoria natychmiastowo oderwała się od płaszcza ziemi i szarpiąc za moje ramię pognała w kierunku przedartego od świateł układu koloidalnego.
-Nathanie ruszaj – poinstruowała z wielkim przejęciem, zasiadając na miejscu obok kierowcy.
Nie wiedząc o co to całe zamieszanie, próbowałam wyłapać jakiekolwiek informacje z kłótni tej poirytowanej dwójki.
- Jedziemy do Vancouver i koniec tematu. -kiedy już myślała, że postawiła na swoim, a ja próbowałam rozwikłać gdzie to jest, zakomunikował chłopak z nutą rezygnacji.
- Jak chcesz wymknąć się, aż na zachód Kanady tym wielkim czołgiem ?
- Skorzystamy ze starych linii kolejowych, które nie są pod kontrolą rządu. Z tego co wiem, wstrzymano rozbiórkę dobre pięć lat temu.
- Załatwiłem nam już prom, Derek wszystkim się zajmie. - Mentorka wywróciła oczami na słowa chłopaka, opierając się łokciem o szybę samochodu. Chwilowo unormowany spokój ponowie przekształcił się w dziwne napięcie.
- Mam nadzieje, że ten kretyn nie wyda nas za marne grosze.
-Obiecałem, że wezmę za to odpowiedzialność, dlatego postanowiłem.
- Co postanowiłeś ? - zapytała i ukradkiem spojrzała w moją stronę.
- Pojedzie z nami. - odpowiedział i pośpiesznie kontynuował wyjaśniając. - To dobry człowiek, dołączy do naszej misji w zamian za przeprawę promem.
- Odbiło ci ?! Ten kretyn wyda nas za marne grosze. Mogłam to załatwić sama, jak zawsze, ty nigdy nic nie potr... - przerwałam jej bezsensowny wybuch złości wtrącając się wreszcie do rozmowy.
- Lepiej zamknijcie te swoje gęby, bo zaraz rozwalę was tym Glockiem, który skonfiskowałam z gabinetu Vi. - Mówiąc to wycelowałam jej w głowę odbezpieczając broń. Widząc jej przestraszoną minę i rozproszone zachowanie chłopaka mówiłam dalej.
- A teraz daje ci dwie minuty na wyjaśnienie ostatnich wydarzeń. Począwszy od niebieskiego pokoju, skończywszy na kolejnym wyskoku z dwudziestego piętra !—Podniosłam brew i pewniej zbliżyłam broń do czoła niebieskookiej.
- Spokojnie, odłóż broń i się nie wygłupiaj.- Mówił spokojnie zbliżając rękę do mojej.
- Patrz przed siebie i módl się, żebyś nie ujrzał na szybie mózgu twojej koleżaneczki, a ty gadaj. Tracę cierpliwość.
Dziewczyna otrząsnęła się z lekkiego szoku i subtelnie zmieniła położenie na miejsce obok mnie.
- Dobra. Już wyjaśniam. - Przełknęła ślinę i usiadła wygodnie w fotelu.
- Całe cztery dni były ustawione przez naszą dwójkę.- Przerwała, a ja przekręciłam wygodniej broń nie spuszczając dziewczyny z celownika. Zboczyliśmy z ruchliwej drogi zmieniając trasę na przemykanie opustoszałymi uliczkami.
- Jestem szpiegiem. Złamałam większość zasad. Patersus nie ma o tym pojęcia, przez co zginę w męczarniach jeśli ktokolwiek z Mithry się dowie. - Wypowiada szybko każde zdanie patrząc na mnie z przerażeniem.
- Nie rozumiem. - odpowiadam zgodnie z myślami.
- Poświęciłam całe życie dla dobra tego braterstwa, nie mogłam patrzeć na bierną postawę mojego ojca. W tajemnicy dołączyłam do wrogiej sekty zajmując stanowisko doradcy Prezesów. Z początku miałam przybrać postawę pasożytniczą, ale z czasem wolałam przejąć całkowicie władzę i wykończyć wroga. Miałam awansować, ale brakowało mi poparcia jednego z członków. Marcusa.

Łączyłam elementy układanki, ale wciąż brakowało tak wielu części.
- Ja go zabiłam, co teraz ?- Wypowiedziane na głos pytanie skierowałam do swojej osoby.
-Tak właściwie to on żyje. - Podsumował Nathan i włączył się do ruchu na autostradzie.

Godzinę później. ***

Od godziny pogrążeni w ciszy analizujemy zdobyte informacje.Najbardziej z naszej trójki załamana jest Victoria, która siedzi w tej samej pozycji patrząc w jeden punkt. Dając nam chwilę wytchnienia skoncentrowałam się na obserwowaniu innych uczestników ruchu.
Trąbią, krzyczą, uderzają w kierownicę tacy wściekli na wydłużający się korek. Nikt z nich nie ma pojęcia, że jesteśmy zbiegami najpotężniejszej działalności na świecie, a jednej z nas grozi śmierć w katuszach. Oderwałam wzrok od spoconych kierowców i powróciłam do poprzedniej pozycji siedzącej.Tym razem bez nerwów wycelowałam w jej głowę, ciesząc się z przyciemnianych szyb samochodu.
- Nie skończyłyśmy tej opowieści. Mów wszystko. - Victoria westchnęła i zaczesała włosy do góry.
- Dowiedziałam się, że w naszej posiadłości jest szpieg.
- Ciekawe któż to jest. - wyśmiałam dziewczynę. Lecz jej nie dopisywało poczucie humoru. -Musiałam go znaleźć, zanim on pogrąży mnie. Dziewczyna z którą tańczyłam nim była,wykorzystując ceremonię pozbawiłam ją życia trzymając w tajemnicy prawdziwy powód śmierci.
- Co to za ceremonia ? -dopytuję coraz bardziej zaplątana w całej sytuacji.
-Ceremonia pokonywania lęków. Każdy z Kruków musi przystąpić do ceremonii pokonując własne obawy i przekleństwa. - odpowiada Nathan. - Moim lękiem był ogień. Zostałem zamknięty w płonącym budynku. W taki sposób walczymy z naszymi słabościami.
- Bałaś się kobiet ?- Zapytałam zmieszana i lekko zawstydzona. Dwójka Wybuchnęła śmiechem rozluźniając atmosferę.
- Tak właściwie to bałam się odebrać komuś życie, ale twoja teoria jest ciekawsza. - Mrugnęła do mnie i posłała delikatny uśmiech.
-Suka była szybsza. Teraz sekta wie, że jestem szpiegiem. Zapewne Mój ojciec również już wie i teraz poszukują mnie dwie działalności.
- Skoro tobie odbiorą tytuł następcy, a ja jeszcze nie przeszłam szkolenia, to Patersus nie ma komu przekazać władzy. - Odłożyłam Glocka i próbowałam uspokoić oddech. To zdecydowanie za dużo jak na cztery dni.
- Jego dni są policzone. A to oznacza, że władze przejmie ktoś spoza bractwa.Jeśli rzeczywiście za słabo wymierzyłaś cios, to mamy już przyszłego Patersusa. - Delikatnie przesunęła ręką po moich plecach.
Podniosłam głowę i spojrzałam na jej zmęczoną twarz.
- Co teraz ? - zapytałam z nadzieją na lepsze jutro.
-Cała nadzieja w Tobie. A teraz odpocznij, przed nami długa podróż.
Wygodnie ułożona w fotelu wsłuchiwałam się w melodię płynącą z radia. Chłopak wbił wyższy bieg i nabierając prędkości nadrabiał czas stracony w korku.

Noc KrukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz