Rozdział 13

51 5 1
                                    

Spocona z przyśpieszonym rytmem serca zerwałam się z łóżka po serii koszmarów nocnych. Leniwe spojrzenie skierowałam na zegar wskazujący godzinę ósmą rano.
Emocje po najnowszych newsach od rudowłosej Eleny przepadły pod naciskiem wspomnień ubiegłych lat.
Uwielbiam sen, mogłabym spać całymi latami, jednakże od momentu nocnych napadów lęku wywołanych przez okropne mary odbierało mi to poczucie odprężenia i bezpieczeństwa od goryczy życia.
Tocząc się do łazienki potknęłam się o kant łóżka przez co mój mały palec oddał swój stan agonalny. Na przemian piszcząc i i śmiejąc się ze złami w oczach położyłam się na ziemi uspokajając ciało od bólu.
- Czy tylko ja mam kurwa takiego pecha ? - pomyślałam podnosząc się do pionu.
Żałosne, taka duża i silna dziewczyna, a płacze z powodu małego paluszka. Płacze z powodu własnych lęków, z powodu dorosłości i okropnego dzieciństwa.
W sumie to w każdej sekundzie życia płacze, lecz sama nie potrafiłam się do tego przyznać. Silna z pozorów, wewnątrz krucha jak szkło. Zamiast zmierzyć się z własnymi lękami mam skłonności do wykrywania go w innych i unicestwiania.
Zabijając Marcusa widziałam w nim mojego ojca. Mój lęk z którym będę przemierzać następne etapy mojego życia. Tłumaczę to wszystko swoją traumą, swoimi doświadczeniami. Karmię się własną fałszywością. Nie uważam, że dobrze postąpiłam zabijając człowieka. Nie jestem Bogiem, żeby decydować o jego istnieniu, natomiast wewnątrz czuję, że to właśnie to pozwoliło mi uwolnić negatywne emocje. Jakby widok jego upływającej krwi z żył łagodził moje obawy. Anioł Stróż przytulił moją duszę i dał poczucie błogości.
Może właśnie złe doświadczenia nadają nam wizerunek wyrafinowanej suki. Nietkniętej, ponieważ chce się być w oczach innych nietykalnym. Już dość wyniszczającego dotyku.  Czas dać sobie szanse na lepsze życie, może na miłość i przyjaźń. Póki jestem świadoma swoich myśli. Czas na nietykalną Victorię.

Po wielkich przemyśleniach zadbałam o każdy detal higieniczny w łazience i udałam się do garderoby. Nie mam pojęcia jak Vi zaplanowała mój poranek. Skoczymy z mostu, czy będziemy popijać kawę w pobliskiej kawiarni. Biorąc pod uwagę przewagę jej złego charakterku powinnam nastawić się na wersję numer 1. Odziałam czarną koszulkę i materiałowe czarne rurki. Zawiązując nowiutkie Vansy przeszłam do serca apartamentu, kuchni.
Otworzyłam lodówkę w celu wypicia soku pomarańczowego i zamykając jej drzwi prawie padłam na zawał w reakcji czego oddałam rzut kartonikiem soku w obiekt zagrożenia.

- Kurwa, pogrzało cię dziewczyno ? - pisnęła blada piękność z mokrą koszulą od soku.
- Ciebie skoro postanowiłaś ochłodzić ciało zimnym sokiem - odparłam panując nad zezłoszczoną dziewczyną i wygięłam wargi w zadziorny sposób.
- Jestem zmuszona zmienić harmonogram dzisiejszych zajęć na skutek tej niekorzystnej sytuacji. - Odparła poważnie podchodząc do mnie.  Jej przylegająca koszula w miejscach bieli przebitej żółtym barwnikiem prześwitywała przedstawiając fragment jej dojrzałego biustu i  wytatuowanego torsu.
- Dla mnie jest korzystna, dzięki temu odkrywam w tobie więcej atutów.  Zapatrzona w biust dziewczyny zapłonęłam na twarzy. Victoria widząc jak wywiercam dziurę w jej ciele chrząknęła i założyła ręce na klatce piersiowej.
Spoglądając pewnie w jej oczy poruszyłam znacząco brwiami.
- Atuty powiadasz, zakładam że masz na myśli mój wspaniały charakter i dobroć,
którą z pewnością zaserwuję ci za dwadzieścia minut na macie do ćwiczeń. -  Tym razem to ona wyszczerzyła białe zęby i minęła mnie ze swoją ironiczną odpowiedzią.

- Trzy, dwa, jeden, Teraz ! - Krzyknęła, a ja ruszyłam w jej kierunku.
Zadała cios prawą pięścią, a ja stosując się do wskazówek zrobiłam unik na lewo.
Przechwyciłam jej przedramię i stosując wykrok w jej stronę przerzuciłam ją na plecy.
Victoria znacznie silniejsza złapała mnie za głowę wywracając prosto na matę.
Dwunasta porażka w ciągu godziny.  Leżałam pod dziewczyną wyczerpana i zażenowana swoim brakiem talentu.
- Wstawaj wojowniczko, czy tylko taka mocna jesteś w gębie ? - zaśmiała się szturchając mnie nogą.
Nie dam jej rady, jest znacznie silniejsza i sprytniejsza, ale może uda mi się ją rozproszyć.
Wdrażając w życie swój niecny plan, wstałam z maty wypinając delikatnie tyłek w stronę mentorki. Gdy odwróciłam się w jej stronę dostrzegłam te iskierki w jej oczach.
Plan działa, czas zdjąć bluzę i ćwiczyć w sportowym staniku.
- Trzy, dwa, jeden, ruszaj. - Wydała komendę, a ja bez koszulki ruszyłam w jej stronę.
Przybierając gardę ścisnęłam lekko biust uwydatniając jego kształty.
Złapana w moją pułapkę nie zauważyła chwytu, a ja powaliłam ją na ziemię.
- Victorio, a co z zasadą numer dwa ?  Pełne skupienie. - Leżałam na dziewczynie, a tej zrobiło się głupio na moje słowa. Wpadła. Wiem, że przeciwnika nie pokonałabym w taki sposób, ale na Victorię działa, a to jest teraz najistotniejsze. Obalić jej doskonałość.

- Dobrze ci poszło. Jestem zaskoczona twoim przyswajaniem nowych umiejętności. - Pochwaliła mnie po trzech godzinach treningu.
- Jestem zaskoczona twoimi słabościami. - Tyrpnęłam ją lekko w ramię. Dziewczyna zawstydzona odwróciła głowę i zmieniła temat.
- Uważaj na dzisiejszej imprezie. Jest ona organizowana przez uczestników. Nie mamy tam obowiązku odpowiadać za swoich uczniów. - Miała lekko zasmuconą minę i przemierzając ze mną drogę do następnej sali spojrzenie ulokowała w ziemię.
- Czyli jest szansa, że przeżyję. Nie będziesz chciała rozlewu mojej krwi.
- Nigdy nie chcę krwi Javown, to wy jej chcecie, dlatego masz uważać i trzymaj się z daleka od niebieskiej sali.
Dziewczyna mówiła z wielkim przejęciem, przez co prawie uwierzyłam, że mogłaby się o mnie martwić. Weszłyśmy do pokoju o  numerze 2 zostawiając za sobą temat dzisiejszego wieczoru.
Jesteśmy w miejscu, gdzie zdobędę nowe umiejętności.
Rzucanie nożami i technika skradania.

Noc KrukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz