Rozdział 26

57 4 1
                                    

Nathan


Zawaliłem. Zawaliłem na całej linii. Kierując się zasadą, że są rzeczy ważne i ważniejsze.
Od tej zależała przyszłość moja, bliskich i pozostałych ludzi świata Mithry.
To zdecydowanie było ponad ważniejszym.



Javown

Victoria przecisnęła się między moim, a Nathana ciałem, wybiegając na otwartą przestrzeń. Dosłownie runęła na kolana i w ciszy patrzyła na resztki naszej kryjówki.
Dukała coś pod nosem, ale jej gardło nie przepuszczało dobrej jakości dźwięku. Nie potrafiłam zrozumieć o czym może mówić. Już ruszyłam jej na ratunek, lecz straszliwy ryk rozpaczy zatrzymał chęci wykonania ruchu.

- Kurwa mać. – Krzyczała i biła pięściami w ziemię. Chłopak zasyczał i nerwowo zaczesał opadające na czoło włosy. Delikatne przebłyski światła naszych latarek ujawniły krople potu spływające po jego twarzy. Nie zastanawiał się dłużej tylko pognał w kierunku jasnowłosej dziewczyny.
Przypatrywałam się z jaką delikatnością i precyzją podchodził do jej osoby. Wiedział jak objąć i gdzie może dotknąć jej ciało. Nie słyszałam tych magicznych zaklęć, które tak dobrze działały na nią uspokajająco. Patrząc na tą dwójkę, aż ciężko pojąć, że nie łączy ich coś więcej. Wtedy nasuwa się pytanie, dlaczego?
I właśnie przypatrując się tej nagłej zmianie z gwałtownej burzy na słoneczną pogodę jej twarzyczki zakuło mnie w sercu. Zazdrość się kłania. To ja powinnam być tym magiem i to ja powinnam znać zaklęcia. Usta zacisnęłam w wąską linie i odwróciłam wzrok.
Ta tępa, ale ogarnięta w terenie idiotka całkowicie zniknęła mi z pola widzenia.
Obróciłam się gwałtownie wokół własnej osi. Dupka też nie ma.
- Javown, idziesz ? – zapytała dziewczyna posyłając mi zmartwiony uśmiech.
- Tak, tak. – Ruszyłam za Victorią i Nathanem. Przeskakując przez resztki nadpalonych desek, kierowaliśmy się do ruiny budynku. Pytanie po co.
- Po co tak właściwie chcemy tam wchodzić ? Oglądanie zwłok naszej nadziei nic nie wskóra.
Wpatrywałam się w ich twarze, takie zdeterminowane.
- W sejfie powinny znajdować się nasze dokumenty z nową tożsamością. To był nasz plan. – Victoria przechodząc z pokoju do pokoju próbowała odnaleźć gabinet, gdzie znajdował się wspomniany sejf.
- Ale co potem ? Przecież mieliśmy odzyskać Mithre, wyjaśnij mi proszę. – Zatrzymałam ją chwytając za zimną dłoń. Victoria przystanęła i spojrzała w moje oczy. Tak dawno nie miałam okazji przyjrzeć się jej błękitnemu spojrzeniu. Te przeszywające oczy przypomniały mi pierwszą wizytę z mentorką.
- Posłuchaj. Wszyscy mnie ścigają, muszę się ukryć na jakiś czas tak samo jak ty. Bezpieczeństwo to podstawa. Przygotujemy się i odzyskamy co nasze. Obiecuję. – Mówiła powoli i wyraźnie. Ciężko było się skupić na słowach patrząc na jej pełne wargi. Nagle jej oczy się powiększyły, a usta uformowały w przesympatyczny uśmiech.
- Dobra, nie musisz tak wymownie milczeć. Przy mnie nie jest bezpiecznie, ale obiecuję, że już nigdy z mojego powodu nie będziesz musiała narażać życia. – Musiałam wyglądać na przejętą skoro zareagowała w taki sposób. Na dodatek rzuciła obietnicą dwa razy. Czuję, że nasz koniec jest naprawdę blisko.

Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu sejfu z dokumentami. Przewracaliśmy szkielety mebli, a po sejfie nie było śladu.
- Jesteście pewni, że on był tutaj ? – spojrzałam na Nathana, a ten pokiwał twierdząco głową.
Krążył po pomieszczeniu rozglądając się na wszystkie strony.
W kącie zauważyłam leżącą ramkę ze zdjęciem, ruszyłam z zamiarem poznania obiektu, ale moja noga zapadła się w miejscu, gdzie leżał dywan. Przesunęłam butem fragment tkaniny i ujrzałam schowek.
- Chyba znalazłam.- Chłopak i dziewczyna zerwali się i szybkim ruchem odsunęli dywan.
- Macie klucz ? – ich miny dały jednoznaczną odpowiedź, a ja z dezaprobatą pokiwałam głową. Widać jak długo i rzetelnie przygotowywali się do tej ucieczki.
- Nie stój tak i podaj mi scyzoryk – rozkazałam. Nathan posłusznie wykonał polecenie i podał mi nóż. Włożyłam ostrze w odpowiednią szczelinę i rozwaliłam zamek.
Odsunęłam się dając im wystarczająco miejsca, aby mogli wpisać kod i wyciągnąć zawartość.
- Mamy to. – Powiedzieli chórem.
Dziewczyna schowała nasze dokumenty w kieszeni spodni, a chłopak w tym czasie przysłonił kryjówkę pozostawiając miejsce w tym samym stanie jak na początku.
- Co takiego macie ?- Luna wyłoniła się zza ściany. Miała zmierzwione włosy, a twarz pokrywały soczyste wypieki. Po chwili dołączył do jej towarzystwa Derek, który unosił się nad ziemią.
Zniknęli na dobre czterdzieści minut, gdzieś w odmętach lasu.
- Jesteście obrzydliwi. – stwierdziłam z niesmakiem na twarzy.
- Naprawdę nie rozumiem o co ci chodzi. – Luna poprawiła fryzurkę, jakby miało jej to w jakiś sposób pomóc w aktualnej sytuacji.
- Ale Derek wie, zapomniałeś z tego pośpiechu zapiąć rozporka. – Zmrużyłam oczy patrząc na jego zaniedbaną twarz. Ten zarumienił się lekko, ale kiedy spojrzał na Nathana zrzedła mu mina.
Kruk posyłał mu wściekłe spojrzenie. Dłonie uformowały się w pięści. Atmosfera ponownie stała się tajemnicza i niemiłosiernie napięta. Ta sytuacja przyprawiła mnie o ból głowy, marzyłam o śnie i odpoczynku dla moich mięśni.
- O czym my tak właściwie rozmawiamy ? – Victoria włączyła się do rozmowy.
- Podsumowując, kiedy ty patrzyłaś jak światełko w tunelu znika, ten frajer eksplorował nowy, niekoniecznie pomocny. – Zakpiłam z ironią i nałożyłam na siebie plecak.
Victoria miała szeroko otwartą buzię co było przesłodkie, a Nathan natychmiastowo ruszył w stronę lasu. Pozostała dwójka stała w kącie i paliła się ze wstydu.
- Chodź, musimy zorganizować jakieś schronienie. – Puściłam dziewczynie oczko, a ta pesząc się odwróciła się na pięcie i poszła za przyjacielem.

To będzie długa noc, obyśmy tylko doczekali dnia.




Noc KrukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz