Wysiadając z samochodu uderzył mnie odór niczym w męskiej perfumerii. Widok morza nie powalał, wręcz odpychał mroźnym powiewem i wiecznie szumiącymi falami.
Nie jedząc już dwunastą godzinę staje się potwornie nieszczęśliwa, a brzuch rozpoczyna trawienie moich mięśni. Książę Nathan obudził się radując na widok starego przyjaciela kretyna, jak mówi Victoria. Dziewczyna również jest poddenerwowana. Co parę minut bawi się swoim naszyjnikiem zajmując drobne dłonie, a oczy błądzą szukając bezpiecznego punktu zaczepienia.
Słońce zachodziło za kłębkami chmur, zabarwiając je soczystą pomarańczą wymieszaną z fiołkowym odblaskiem nieba.
- Brachu, tyle lat ! - wykrzykuje z entuzjazmem Dave, czy Derek i klepie tego przystojnego po ramieniu.
- Jak miło. - Skwitowała wywracając niebieskimi oczami.
- Victoria Mathers we własnej osobie. Niemożliwe, że uraczyłaś nas swoją obecnością. Pani pozwoli. - Ujął jej dłoń kierując do pocałunku jak dżentelmen z tych starych filmów, gdzie maniery nie pełniły funkcji podrywu, lecz okazywały szacunek. Nie tylko ja wyłapałam aluzję, ponieważ dziewczyna kopnęła go w źródło tych strywializowanych pomysłów na zaliczenie bazy.
-Przejdźmy do konkretów. - zaproponowałam świecąc pomysłowością w towarzystwie.
- Właśnie Javi, przejdźmy do konkretów. - Pewnym krokiem zbliżyła się do mnie i przyciągnęła do ciała.Działając instynktownie zarzuciłam ręce na szyję i nie dając się zdominować czekałam na dalszy ruch.
Victoria uśmiechnęła się promiennie i wysunęła Glocka z mojej tylnej kieszonki.Odwracając się do mnie plecami wycelowała gdzieś obok chłopaka i oddała strzał.
Wszyscy zamarli, ja również stałam nie dowierzając w jej rozegranie sprawy.
- Ochujałaś dziewczyno? Prawie mnie zabiłaś ! - Wydukał przemoknięty strachem Derek i przeczołgał się za nad wyraz spokojnego Naytha.
- Ruszaj dupsko i prowadź na tej pieprzony prom. Następnym razem odstrzelę ci klejnoty. - wysyczała chowając broń za pasek spodni.
Czarnowłosy chłopak uspokoił drugiego i ruszyli przodem w kierunku portu.
Każdy z nas targał swój bagaż, aż do momentu wejścia na ekskluzywny jacht.
Niebo całkowicie przybrało szare odcienie, a my ruszyliśmy w kierunku wyspy Vancouver.
Nathan debatował z kolegą na tematy polityczne, a ja oczami wyłapywałam ostatnie dary znikającego słońca.
- Mogę się dosiąść ? - zapytała piękna i podała kieliszek czerwonego wina.
Kiwnęłam głową na znak pozwolenia, następnie skosztowałam słodką fermentację winogrona.
-Co cię sprowadza w moje strony ? - rozpoczęłam dialog. Jestem cholernie ciekawa, dlaczego postawiła na moje towarzystwo. Przyglądałam się jej zarysowanej szczęce i zaróżowionym od wina ustom. Oblizałam dyskretnie swoje nie mogąc powstrzymać pożądliwych myśli. Tak bardzo zahipnotyzowała mnie swoją urodą przez co nie zauważyłam kiedy zaczął pokrywać nas mrok nocy.
- Tak właściwie to ja towarzyszyłam ci tamtego wieczoru, podczas powrotu do domu. Mieszkasz w najgorszej dziurze Los Angeles. - Wydałam serię niezrozumiałych dźwięków, nie wiedząc jak powinnam się zachować na takie wyznanie.
Dziękuje, za porwanie, czy może że litościwa dałaś mi szanse na życie na twoich zasadach. Pieprzyć wywody, ten wieczór pozostanie w połowie idealny. Rejs jachtem z pięknością u boku i lampką drogiego wina w dłoni. Tak ten wieczór ma zostać zapamiętany.
- A to jest rekompensata za stłuczony trunek ? - uniosłam kieliszek wspominając o tamtym wydarzeniu.
- Nazwałabym to nieudaną grą wstępną. -Ukazała szereg białych zębów, a ja zatraciłam się w ich perłowym blasku.
Ta dziewczyna przeszła odmianę w przeciągu paru minut. Z niedostępnej, rygorystycznej arogantki w zmysłową kusicielkę z wielkim darem uwodzenia.
Oddałam uśmiech odchylając sylwetkę do tyłu. Prowokując musnęłam palcami jej dłoń na co dziewczyna zagryzła wargę.
Pierwszy raz w życiu poczułam tak silne zaintrygowanie drugą osobą. Jej aura otulała mnie dając namiastkę szczęścia i poczucia spokoju. Całkowicie chciałam zapomnieć o starej wersji dziewczyny i zacząć od nowa w dość mniej formalny sposób. Jest w niej coś niewytłumaczalnego.Odpycha, jednocześnie przyciągając ze zdwojoną siłą.Zawładnięta nocą eksponuje się jak gwiazda tworząc z mroku nieznaczące tło jej wyjątkowości.
Nie chcę myśleć o konsekwencjach, bądź własnych barierach zagłębiania w niebezpieczne rejony miłości. To czysta intryga zawładnęła moim umysłem. To jak pragnienie, które nie jestem w stanie ugasić.
Naszą sielankę przerwały męskie krzyki przebijające się przez kobiecy wrzask.
Victoria natychmiastowo zerwała się z miejsca biegnąc w kierunku narastającego konfliktu z osobą trzecią. Gotowa na wzięcie udziału w wydarzeniu ruszyłam za mentorką spodziewając się najgorszego. Obecności Luny.
Cholerna Luna z cholernie różowymi włosami do pasa. Wpatrywała się w moją mentorkę z uśmiechem wyrysowanym na twarzy.
Derek pijany rechotał i powtarzał, że to piękne spotkanie.
Ja wymieniając spojrzenie z Nathanem zrozumiałam przekaz i całe skupienie przekierowałam na bledszą, niż normalnie Victorię.
- Victoria, kochana to ja ! - wypowiada do wciąż niereagującej niebieskookiej.
Niespodziewanie dziewczyna przybrała uśmiech i z otwartymi ramionami zmierzała do Luny.
Trzask, a różowowłosa leży powalona na ziemi z rozciętym czołem. Rzuciłam się na pogrążonego w furii Kruka i łapiąc w talii oderwałam od ledwo przytomniej byłej dziewczyny.
- Ty podła ździro, tym razem trafisz do tych piekieł tak jak tego pragnęłaś ! - Wykrzyczała. Zadając cios w udo wypuściłam ją z objęć, a ta rzuciła się na uciekającą oszustkę.
Nathan powalił ją na ziemię przytwierdzając do podłoża. Luna zachowując dystans przypatrywała się mojemu uspokajaniu dziewczyny.
- Victoria, uspokój się ! - Szarpałam się z leżącą dziewczyną próbując przemówić jej do rozsądku. Po trzech próbach nie wytrzymałam i obdarzyłam ją soczystym plaśnięciem w lewy policzek.
Nastała długo wyczekiwana cisza.
CZYTASZ
Noc Kruka
FantasyMówią, że podłożem naszej przyszłości są doświadczenia dzieciństwa. Zarodek charakteru nabierał kształtu począwszy od raczkowania, aż po ucieczkę od przekleństwa. Javown to młoda dziewczyna o nietypowym usposobieniu. Co takiego miało miejsce w prz...