Rozdział 7

86 5 2
                                    



Pokonując ekskluzywnie urządzone korytarze opowiedziałam Nathanowi w jaki sposób zdobyłam kontakt do agencji.
Powstrzymywał swoje pragnienie  zadawania pytań, dzięki czemu skończyłam nieprzyjemny temat szybciej, niż się tego spodziewałam. W między czasie weszliśmy do przyozdobionej złotymi zdobieniami windy, chłopak szukając komendy na przeszklonym pulpicie wcisnął dwudziesty numer piętra.
- Opowiedz mi o mojej wybawicielce. - poprosiłam subtelnie unosząc czarną brew.
Dostrzegłam, że Nathan myśli nad tym co odpowiedzieć, ponieważ zmarszczył nosi, a jego spojrzenie utknęło w jednym punkcie.
- Nazywa się Victoria Mathers. Jest straszną suką i nigdy nie zwracaj się do niej po imieniu. Najlepiej nie zaczynaj rozmowy, czekaj na jej ruch. - jego słowa zabrzmiały bardzo poważnie.
Wybuchnęłam śmiechem, na co on wyraził grymas oburzenia.
- Doprawdy zabawne. - odparłam.
Nie rozumiem, przecież ona jest w tym samym wieku co ja.Zastanawiające jak taka drobna i delikatnie wyglądająca dziewczyna znalazła miejsce w Radzie. Przyznam, że jej spojrzenie przyprawia o dreszcze, jednakże jej funkcja wymaga poważnej i oschłej postawy,usprawiedliwia to jej zachowanie. Przywołując poranne słowa Nathana, wydedukowałam, że dziewczyna musiała pozostawić drugie życie.
Zastanawia mnie ile czasu zajęło jej przejście wszystkich etapów i dlaczego ona jako jedyna odważyła się zgłosić na mentora.

- Tylko nie mów, że nie ostrzegałem –.dodając przerwał mój wewnętrzny monolog. Relaksująca muzyka wyciszyła się, a drzwi uchyliły informując o dotarciu na dwudzieste piętro. Wyjście uniemożliwiła nam stojąca dziewczyna,której reputacja dawała dużo do myślenia. Victoria.

-Nathanie, zostaw nas. - Rozkazała i machnęła do mnie ręką na znak podążania za nią.
Chłopak zniknął za kunsztownymi drzwiami windy, a milczałam jak polecił.
Rozpuściłam upięte włosy i lekko rozczesałam palcami mając nadzieje, że w małym stopniu poprawi to mój zewnętrzny wizerunek.
Obserwując jej zgrabne ruchy zatraciłam koordynację w terenie. Przystanęłyśmy na końcu korytarza, a Victoria przeciągnęła kartą wzdłuż czytnika na ścianie zmieniając kolor jego kontrolki na zielony.
Drzwi wydały odgłos od kluczenia i zostały uchylone przez pchnięcie mentorki.
Znalazłam się w przeszklonym gabinecie. Za ścianą rozlegał się pejzaż ogrodu otaczającego posiadłość. Jego soczyste barwy zieleni oświetlały latarnie zachowując między sobą idealnie odmierzoną odległość. Ciepła barwa światła przepełniła pokój pobudzającą nastrojowością. Spowita energią części pokoju zawierała dwa złamane bielą fotele zwrócone naprzeciw siebie. Dziewczyna przystanęła wbijając wzrok w przestrzeń za szybą, a ja pewnym krokiem zasiadłam w fotelu.
Niezręczna cisza wydłużyła się do dwóch minut na co wskazywały odgłosy mechanizmu zegara. Zniecierpliwiona graniem na zwłokę uwolniłam westchnienie niezadowolenia.
Właścicielka szafirowych oczu usiadła na drugim fotelu i lekko skrzywiła twarz obserwując moją osobę.

- Wyglądasz tragicznie – odparła, a ja otworzyłam szeroko oczy na wydźwięk tych słów.
Zatkało mnie. Nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Pierwszy raz mój cięty język został związany. Może to sprawka jej ponadprzeciętnej urody, albo duszącego poczucia wyższości. Jej demoniczne ślepia wywiercały mi dziurę w czole. Pomimo mojego bagatelizującego podejścia dożycia i społeczeństwa te słowa trafiły mnie w serce. To bezwartościowe spostrzeżenie uderzyło mnie jak tafla lodowatej wody, dokładnie jak osiem lat temu, kiedy podtapiałam się w jeziorze będąc pośród rzekomo kochających mnie osób.
- Jako Twoja mentorka pomogę ci przejść przez siedem etapów, abyś mogła spełnić wolę dziadka. To ja ustalam godziny treningów oraz harmonogram zajęć. Ty jako uczennica masz obowiązek słuchać moich poleceń i wykonywać narzucone zadania. Zrozumiano . -Ostatnie słowo nie brzmiało jak pytanie, lecz rozkaz.
Serce skoczyło mi do gardła kiedy gwałtownie wstała z fotela i pochyliła się nade mną. Poczułam cynamonową woń perfum bijących od jej ciała. Potęga Victorii przywołała odepchniętą osobowość,bojącą się potworów spod łóżka.
Wciągnęłam głośno powietrze przyprawione jej zapachem i odchyliłam się do tyłu.Czarne wargi uchyliły się pokazując szereg śnieżnobiałych zębów.

- Będę cię obserwować na każdym kroku, wiec radzę nie próbować sztuczek z ucieczką.

Jej wyrazista,czarna brew podniosła się, uwydatniając wpatrujące się szafiry w moje zagryzione wargi. Zgadzam się z Naythem, ta dziewczyna to prawdziwa suka. Powoduje przypływ adrenaliny i silnego podniecenia.Przynajmniej taką reakcje wywołuje w moim organizmie.
Postanowiłam pokazać, że nie będę jej uległa jak domniemam się spodziewała i delikatnie utrudnię jej taktyczne zagranie. Ale to nie teraz, najpierw muszę wyglądać jak kusząca dziewiętnastolatka, a nie bohaterka z thrillera "Bez litości".

- Szybko się uczę. - odparłam pewnym tonem.
Dziewczyna podniosła się do pionu i splotła ręce na piersiach. Wydała z siebie ironiczne parsknięcie i odwróciła się tyłem kierując w stronę drzwi.
- Na ciebie już pora.
Postawa godna podziwu.Dostałam reprymendę niczym dziecko w podstawówce, a następnie wyproszona nie znając szczegółów przedwczesnego spotkania.
Opuściłam pokój nie patrząc w jej stronę. Wchodząc na korytarz dostrzegłam sylwetkę chłopaka czekającego obok windy.Udałam się w jego stronę zostawiając za sobą niemiłą pogawędkę z mentorką. 

Noc KrukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz