Tradycja - Rozdział 12

57 4 6
                                    







Nasza głupia beztroskość pomieszana z naiwnością na coś nam nieznanego, jak ten skromny dotyk odczuwalny pomimo warstw materiału wadzącego naszym ciałom.
To coś połączyło nasze dusze wewnątrz materialności, z zewnątrz wymieszało zapach miodu z cynamonem, nieufności z brakiem empatii. Dziewczyna trwała pewnie w uścisku pozwalając sobie na objęcie moich trzęsących się ramion. Sama dygotała pod wpływem poruszającej się wzajemności. Moja dłoń wyczuła ostrze wystające z jej lewej kieszonki.
Trzymając uchwyt w palcach analizowałam swoje emocje napływające ze zdwojoną siłą.
Victoria pobudzała moje uczucia, pozwalała mi zaczerpnąć powietrza należącego do istotnej części przyszłości.
Ręka ześlizgnęła się z metalicznej główki noża, aby spocząć na biodrze mojej kochanki.
Delikatnie uwolniłam swoją przestrzeń z osobistości dziewczyny i spojrzałam w jej magiczne, skrzące się oczy.

- Żałuję, że nas uratowałam. - Oświadczyła smutną miną, a kieszenie spodni zostały wypełnione przez jej dłonie. Zakołysała ciałem w tył i przód przyglądając się pobocznej uliczce. Walczyła z naturą, a nabytym znacznikiem, uciekała jednocześnie udając, że panuje nad sytuacją. Istny paradoks, złączył dwie istoty tego samego brzemienia.
Przełknęłam ciężko gulę w gardle na jej znaczące słowa. Rozumiem jej podejście, wyswobodzenie się od życia za pomocą śmierci jest mi znajomą przygodą. Blizny na udzie zaczęły piec wstydząc się obnażenia. Ciało płonie upokorzone, ale dusza woła o zezwolenie na ujście z zapieczętowanej lampy.

- Victorio pozwól nam przetrwać –szepnęłam patrząc w jej oświetlone oblicze. Skoro mój dziadek nakazał mi obrać ten kurs, jestem zobowiązana wykonać jego ostatnią zachciankę.

- Wracajmy. - Odpowiedziała wskazując na wjazd parkingowy.

Przemierzałyśmy błyszczące ulice w bezpiecznej prędkości. Podziwiałam widoki bogatych mieszczuchów obejmując szczupłą talię mentorki. Wiatr czeszący nasze włosy pobudzał fabrykę odpowiedzialną za produkowanie endorfin. Podekscytowana zaakceptowaniem swojego drugiego życia wkroczyłam ponownie na terytorium Mithry. Tym razem w przyjemnych i świadomych okolicznościach. Wjechałyśmy do wnętrza ogromnego garażu wypełnionego drogimi samochodami.
Sprawnie zaparkowany motocykl został wyłączony, a ja zeskoczyłam z maszyny udając się w stronę windy.
Czułam spojrzenie Victorii na swoich plecach,jednakże nie dałam za wygraną i wtargnęłam do windy w samotności.

- Jutro o dziesiątej. - dosłyszałam informacje, a drzwi zamknęły się prowadząc na dwudzieste piętro.

Muzyczka wprowadzając mnie w trans utaiła fakt o zatrzymaniu się w połowie drogi. Do mojej samotnej przystani dołączyła się dziewczyna o rudych włosach.
Dziewczyna z hali.

- Witaj Javown. -przywitała się pokazując maniery.
- Witaj... - zacięłam się nie znając jej imienia.
- Jestem Elena – podała rękę w geście uprzejmości.
Posłałam jej jeden z pozytywnych uśmiechów na co ona odpowiedziała ciekawością.
- Słyszałam,że jesteś podopieczną Victorii. Współczuję dziewczyno.
-Przeżyłam chrzest w jej obecności, myślę, że przetrawię jej osobowość. - Rozluźniłam ręce na myśl o dziewczynie.
-Poprzedniczka również przeszła chrzest, pogratuluje ci po przejściu etapu. - poinformowała grając na moich nerwach.Poprzedniczki, idiotko nie jesteś tutaj wyjątkowa. Skarciłam się w myślach i kontynuowałam rozmowę.
- Co takiego stało się w drugim etapie ?
Dziewczyna odgarnęła rudą grzywkę pokazując zmarszczę na czole, po czym wyprostowana zaczęła przekazywać plotki o których się dowiedziała od swojego mentora.
-Dziewczyna została ofiarą jej niewyżytej natury i zmarła na stole operacyjnym. Połamane żebra, ręce i silny krwiak w głowie od uderzenia. Podobno dwa lata miała zakaz zgłaszania się na funkcje mentora. Jesteś pierwsza od poprzedniego incydentu. - Podkreśliła ostatnie zdanie modulując piskliwy głos na niższy.
- Wierzysz w tą historię ? To tylko plotki, sama wspomniałaś, że nikogo nie było na miejscu wypadku. -  uporczywie broniłam dziewczyny. Może stała się potworem, bo każdy próbuje z niej zrobić potwora.Nathan wspominał o jej agresji, ale tyle razy już pozwoliłam sobie na na wyczerpanie jej cierpliwości i jestem cała i zdrowa. Może rozmowa z chłopakiem jednoznacznie da mi odpowiedź na prawdziwość tego zajścia.
- Sama nie wiem. Mentorka ma pejoratywne opinie wśród pozostałych członków Rady.
Ja już muszę lecieć, do zobaczenia na imprezie, a zabandażuj rękę niezdaro. - Poklepała mnie delikatnie w ramie i ruszyła w stronę swojego korytarza. Złapałam się za rozcięty fragment skóry, aby krew nie spływała na wykładzinę windy.  Oby krew pozostała w krwiobiegu jutrzejszego dnia.
Oczekiwanie na imprezę żółtodzioba to istna męka

Noc KrukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz