ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀł sᴢósᴛʏ

592 62 9
                                    

Pisałam do niego chyba dwie godziny, lecz bezskutecznie. Na żadne z moich pytań, skarg, błagań, nie dostałam odpowiedzi. Czas leciał nieubłagalnie a ja coraz bardziej bałam się o życie Leonarde. Czułam się winna temu co się wydarzyło. Mogłam zachować swoje jebane chamskie komentarze dla siebie.

ja : No błagam odpisz mi :(

ja : Co jeśli...

ja : Powiem ci że się o ciebie martwię? (>_< )

Nawet nie zauważyłam że to napisałam. Patrzyłam przez chwilę pustym wzrokiem na jego ostatnią odpowiedź i modliłam się w duchu aby jednak został przy opcji podrywania mnie.

nieznany : Spierdalaj.
Co
nieznany : Nie wierze ci :)

Gdy przeczytałam jego odpowiedź w moim sercu narodziło się ziarenko nadziei na uratowanie brata i na to aby trochę się z nim zaprzyjaźnić. Wiele dziewczyn pomyśli teraz pewnie że jestem idiotką iż próbuje zdobyć zaufanie osoby, która wymordowała mi z zimną krwią rodzinę.

ja : Mam takie małe pytanie...

nieznany : Hm?

ja : Jak masz na imię?

Moje serce zaczęło mocniej bić. Czekałam kurczowo na jego odpowiedź i nagle bardzo zależało mi na tym aby to wiedzieć.

nieznany : Nie powiem ;3

- Jestem taka głupia. - szepnęłam do siebie. Jak w ogóle mogłam myśleć że zdradzi mi swoje imię?

Powoli skierowałam się do kuchni by nalać sobie coś do picia.

- Leo chcesz sok? - zawołałam do brata, który bawił się swoimi plastikowymi samochodami. Po chwili chłopczyk pojawił się w drzwiach.

- Nie. - odpowiedział krótko i popatrzył na mnie.

Nalałam sobie soku malinowego i dodałam do niego wody, po czym wróciłam do telefonu leżącego na biurku.

ja : Przepraszam.

ja : Proszę zostaw Leo, to tylko dziecko! Weź mnie ale jego zostaw w spokoju.

Napisałam to podejmując decyzje w pare sekund. Wolałam aby wziął sobie mnie, niż miałby zrobić krzywdę bratu, którego bardzo kocham i który jest moim oczkiem w głowie.

nieznany : Hm... ciekawa propozycja.

ja : To jak?

Sama nie wierzyłam że byłabym zdolna oddać się tak po prostu w paszczę wilka. Samo pisanie z nim było już wyrokiem. Mama zawsze powtarzała że jak coś zaczniesz to masz to skończyć. Więc, skoro wzięłam sobie ten kłopot to muszę go teraz znosić.

nieznany : Pakuj się. Mieszkasz od dziś u mnie.

Czułam jak bym dostała kubłem zimnej wody w twarz. Przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz na ekran, mając nadzieje że mam przywidzenia.

ja : Tak po prostu? Jak to możliwe?

nieznany : Za max dziesięć minut widzę cię spakowaną na ulicy *** i mam nadzieje że mnie nie wystawisz, w przeciwnym razie ucierpisz na tym i ty i twój braciszek.

Po prostu opadła mi szczęka.

- Skoro taka twoja wola. Proszę bardzo. - wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować. Miałam nadzieje że moje starania nie pójda na marne i Leonarde będzie bezpieczny.

Po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy, powoli i cicho zeszłam po schodach aby mój brat tego nie usłyszał.

Chciałam wyjść niezauważona z domu i po prostu zniknąć. Nie potrafiłabym mu się z tego wytłumaczyć.

- Żegnaj braciszku... - wyszeptałam drżącym głosem.

Opuściłam dom. Dom, który od ostatnich lat był moim przytułkiem, moją oazą spokoju i schornieniem.

Gdy powoli szłam chodnikiem na ulicę, na której miałam spotkać mężczyznę, zaczęłam płakać. Zostawiłam mojego małego braciszka samego sobie i czułam się z tym okropnie. Miałam nadzieje że zainteresuje się nim opieka społeczna lub inny ośrodek, który mu pomoże.

Ludzie mijający mnie, dokładnie mi się przyglądali. Na jednyc twarzach widziałam pogardę, na drugich współczucie a na innych dziwną odrazę.

Spojrzałam na tablice informacyjną. Dostarłam na miejsce spotkania.

Rozejrzałam się wokoło i stwierdziłam iż jestem w ślepej uliczce. Przeklęłam się w duszy za swoją głupotę. Niecierpliwie czekałam aż go zobaczę. Liczyłam na rozmowę i na uzyskanie jakiś wyjaśnień.

- Skoro kazał mi zamieszkać u siebie... - szepnęłam do siebie cicho. - To mam szanse poznać go bliżej. - ogarnęłam jak dużo możliwości daje mi to wspólne zamieszkanie.

Minęło piętnaście minut a jego nadal nie było.

Zaczęłam się powoli przekonywać do mojej wcześniejszej myśli, iż jest to jakaś zasadzka lub głupi żart, gdy nagle zobaczyłam w ciemności czująś niewyraźną sylwetkę.

Jednak przyszedł.

_________________________

( ͡° ͜ʖ ͡°) hihi wredny polsat.

𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz