~ Najgłębiej patrzą te oczy, które najwięcej płakały.
Najbardziej kochają te serca, które najwięcej cierpiały... ~Świadomość życia w kłamstwie to nic miłego.
Gdy byłam jeszcze dzieckiem, nawet nie pomyślałabym o tym, że moi rodzice mnie okłamują. Byli dla mnie wzorem do naśladowania, byli jedynym autorytetem, od którego mogłam się uczyć.
- To było dawno, nie zawracaj sobie tym głowy. - blondyn posłał mi słaby uśmiech, próbując mnie pocieszyć.
- Ale to nadal jest strasze. - wyszeptałam przyglądając się płomieniom balansującym w kominku, ich ogniste ramiona układały się w przeróżne wzory.
- Było minęło. - delikatnie dotchnął mojej dłoni. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Jego brązowe oczy błyszczały radością, podczas gdy na twarzy malował się cień smutku.
Blask ciepłego ognia oraz delikatny uśmiech na twarzy brązowookiego były jedynym co mogło wywołać u mnie radość.
Nadal czułam się okropnie.
- Myślę, że najlepszym pomysłem na reszte dzisiejszego wieczoru, będzie już tylko sen. - stwierdził, gasząc nocną lampke.
- Nie umiem pójść spać, ze świadomością, iż moi rodzice zabili setki a może nawet i tysiące wilków. - szepnęłam zgodnie z prawdą.
- Tysiące to to nie były. - powiedział spokojnie. - Zabili dokładnie trzysta zmiennokształtnych. - dodał.
Zamarłam, ten tajemniczy blondyn postanowił po raz kolejny zabłysnąć tym, czego bym się po nim nie spodziewała.
- Skąd wiesz ile dokładnie? - zapytałam, a na mojej twarzy wymalował się cień zdziwienia.
- To, że mieszkam sam, nie oznacza, że nie kontaktuje się z innymi z moich. - prychnął.
Kiwnęłam głową, po czym rozpuściłam włosy, które aktualnie były w nie zbyt dokładnym kucyku.
- To idziemy spać?
- Jasne. Leonarde jest u siebie? - mój wzrok powędrował na drzwi. Bardzo martwiłam się o swojego młodszego brata, nawet gdy nie poświęcałam mu już tyle czasu.
- Wydaje mi się, że tak. - powiedział ściszonym głosem, jak by zastanawiając się nad moim pytaniem.
Przytaknęłam i spojrzałam na okno, księżyc świecił wprost na doniczkę z różami, nadając im wspaniałego blasku.
- Opowiesz mi kiedyś, o co chodzi z tymi różami? Dlaczego są dla ciebie aż takie ważne? - wymknęło mi się, szybko spuściłam wzrok w geście zakłopotania.
- Ech... - westchnął ciężko, a jego czekoladowe oczy błądziły chwilę po całym pokoju. - Róże zawsze były dla mnie bardzo ważne i po prostu takie zostaną. Ma to w pewnym sensie zawiązek z moim całym życiem. - odparł, zastanawiając się co mówić dalej. - Każdy zmiennokształtny ma swój kwiat. Mi wypadły akurat róże, choć mój zapach jest odbierany jako wanilia. Wszystko to jest efektem pewnego błędu w dzieciństwie. - wyjaśnił. Widziałam, że ulżyło mu po wyjawieniu prawdy.
- I tak długo trzymałeś to w tajemnicy, dlaczego? - spojrzałam mu w oczy. - Dobrze wiesz, że ja nie zrobiłabym ci żadnej krzywdy. - wyszeptałam.
- Ludzie nie powinni o tym wiedzieć, lecz skoro i tak mam już zjebane życie, to postawnowiłem powiedzieć ci prawdę. - posłał mi uśmiech z nutą sarkazmu.
Trochę go zdenerwowałam.
- Może lepiej chodźmy już spać. - zaproponowałam, przerywając naszą jakże interesującą rozmowę. Owszem, chciałam wiedzieć co się dzieje, lecz nie kosztem nerwów Martinusa.
- Dobry pomysł.
Ułożyłam się wygodnie na kanapie, chciałam się odstresować.
Po chwili poczułam ręce białowłosego na brzuchu. Uśmiechnęłam się na myśl, że brązowooki się do mnie przytulił.
Coraz bardziej się w nim zakochiwałam, jednak nie miałam pojęcia czy z wzajemnością.
Trudno mi było stwierdzić, czy cokolwiek do mnie czuje. Jego maska mi na to nie pozwalała.
- Dobranoc, Sue. - mruknął tuż przy moim uchu, powodując przyjemny dreszcz.
- Dobranoc, wilczku. - zaśmiałam się cicho i zamknęłam oczy.
Po chwili oddech chłopaka stał się wolniejszy, co oznaczło, iż zasnął.
Ja również chciałam zasnąć, lecz nie mogłam. Coś nie dawało mi spokojnie zamknąć oczu.
Nie wiedziałam jednak co.
_______________________________________________
Rozdział dość krótki i beznadziejny, bo pisany z brakiem weny ♥
![](https://img.wattpad.com/cover/157415686-288-k932692.jpg)
CZYTASZ
𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤
FanfictionCzasami mamy wrażenie, że nie spotka nas nic lepszego jak i nic gorszego od tego, co wydarzyło się w przeszłości. Nie jesteśmy sami na tym zniszczonym świecie i ja się o tym przekonałam, lecz wiele za późno. Kopiowanie książki zabronione.