Rᴏᴢᴅᴢɪᴀł ᴛʀᴢʏᴅᴢɪᴇsᴛʏ ᴛʀᴢᴇᴄɪ

277 61 33
                                    

~ Przykleiliśmy się jak naklejka
i naprawdę nie da się jej już oderwać ~



W dzieciństwie jeden dzień był dla mnie za krótki, nawet tydzień wydawał się być niczym pół godziny.

Teraz gdy jestem starsza, jeden dzień trwa wieczność a tydzień ciągnie się niemiłosiernie.

Świadomość, że bliska ci osoba tak po prostu się rozpłynęła jest jak kamień leżący wprost na twoim sercu, wbija się w ciebie swoimi ostrymi krawędziami i powoduje ból.

Minęło trzy dni a dom był tak pusty jak umysł na matematyce. ( dosłownie ~ aut. )

Dobrze wiedziałam o zakazie opuszczania domu, lecz nie mogłam siedzieć bezczynnie, to do mnie nie pasowało, z natury byłam porywcza a może i nawet wścibska.

Dużo razy wtryniałam nos w nie swoje sprawy i ponosiłam tego konsekwencje.

Zastanawiałam się dlaczego blondyn nadal nie wrócił do domu, w efekcie czego postanowiłam go poszukać.

Może i złamałam zasade ale aktualnie mam to w dupie.

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo deszczowy, woda lała się jak z wiadra, a ja miałam wrażenie, że niedługo zaleje cały świat. Krople swobodnie spływały po szybie tworząc ponurą aure.

Westchnęłam zakładając czarną bluze z kapturem, a następnie naciągając go na włosy.

— No Sue dasz radę, nie jesteś z cukru. – pocieszyłam się, schodząc po całkowicie mokrych schodkach.

Będąc już poza bramą zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie mam pojęcia gdzie go szukać.

Brawo ty, idziesz na poszukiwania a nawet nie wiesz gdzie idziesz idiotko.

Myśl Sue, jakie jest najlepsze miejsce dla wilka?

Las!

Hm... – rozejrzałam się po ponurej ulicy. Niektórzy z przechodniów rozmawiali, inni szli wpatrzeni w ekrany komórek. Jedni mieli parasole, a inni szli zdani tylko na kaptury zupełnie jak ja.

Już miałam ruszyć przed siebie gdy coś przykuło moją uwage.

Z boku ulicy stało czarne auto z otwartym bagażnikiem z którego połyskiwały pręty klatek. Jedna z szyb była uchylona a dym z cygara wytaczał się w powietrze jak biała mgła.

— Na co tak patrzysz? – usłyszałam jakiś głos a po chwili poczułam dłoń na ramieniu.

— Em... ja... na nic. – wymamrotałam chaotycznie zanim obok mnie stanęła szczupła, rudowłosa kobieta. Była ubrana w czarny kombinezon przez co wyglądała jak wyjęta z komiksu. Na jej plecach połyskiwał łuk.

— Jestem Gwen. – przedstawiła się, podając mi dłoń, którą niezdarnie uścisnęłam.

— Sue.

Posłała mi fałszywy uśmiech — Szukasz czegoś?

Pokiwałam twierdząco głową, cofając się do tyłu — To... ja już pójdę.

Nie podobało mi się to.

— Zabrać ją. – powiedziała, a moje oczy rozszerzyły się do wielkości spodków.

Jak bardzo mam przejebane?

Poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie, ciągnąc dość brutalnie w tył. W jednej chwili czyjaś dłoń zatkała mi usta, uniemożliwiając na zawołanie pomocy.

Czemu nikt nie zwraca na to uwagi?

Czas na zabranie naszej kochanej Sue do jej środowiska. – kobieta ruszyła w stronę auta.

Moje ciało przeszył ostry ból, przez co przed oczami błysnęły mi gwiazdki.

Potem świat wokół ogarnęła ciemność.

________________________________

Rozdział dość chujowy ( przynajmniej dla mnie )

Okej, Patu troszkę tu pokręciła ale wreszcie mam pomysł i zamierzam go wykorzystać. (~_~)

Statystycznie 50 gwiazdek i kolejny ~ ♥








𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz