ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀł ᴏsɪᴇᴍɴᴀsᴛʏ

672 83 38
                                    

~ Całe życie zawieszani, na sznurkach cienutkich
Czyjmś ruchem poruszani, dla uciech malutkich
Tak tańczymy i śpiewamy, jak nam grają inni
I chodź dzieci dobrze znamy, nie jesteśmy już dziecinni ~


Sprawa z mordercą znacznie uchichła. Ludzie powoli przestawali się już bać, natomiast Martinus obiecał nie wrócić do starego zajęcia. Złożył mi jedyną i oddaną tylko nam obietnice, której ma dotrzymać.

Pomimo, iż jeden z ważniejszych problemów się rozwiązał, nadal pozostawało setki innych i to o wiele poważniejszych. Musiałam się w końcu dowiedzieć co się tu dzieje.

Ten dom zaczął wywoływać u mnie wiele sprzecznych emocji, w nocy działy się tu różne dziwne rzeczy. Rzeczy same spadały z półek, a czasami wydawało mi się nawet, iż widzę jakiś dziwny cień. Bałam się tu być sama, nawet w najpogodniejszy dzień, wiało jakimś dziwnym nastrojem, nastrojem, który wywoływał morczą aure dookoła domu i unosił się w każdym pomieszczeniu.

- Martinus. - powiedziałam nie wytrzymując napięcia. - Boje się tu dłużej być. - powiedziałam szybko uciekając wzrokiem po całym pokoju. Bałam się mu spojrzeć w oczy.

- Nie masz powód do strachu. - odpowiedział ze wzrokiem utkwionym w jednym punkcie za oknem. Powoli do niego podeszłam.

Przez chwilę spojrzał na mnie. Uśmiechnął się, po czym powrócił do obserwacji owego przedmiotu. Zaczęłam dokładnie skanować każdy szczegół za oknem. Po chwili jednak domyśliłam się, iż jest to coś pod oknem.

Wspięłam się na palcach i spróbowałam dosięgnąć wzrokiem pod okno. Po dwóch próbach poczułam czyjeś ręce na biodrach, wiedziałam do kogo one należą.

- Pomogę ci. - poczułam lekkie uniesienie, dzięki czemu po chwili już siedziałam na parapecie.

Ujrzałam tam krzak dzikich róż, wspinający się niczym bluszcz po ścianie. Nigdy dotąd nie widziałam piękniejszych i bardziej delikatnych róż, jednak największe zaskoczenie wywołał ich dziwny kolor, były one bowiem koloru czarnego.

- Wow. - szepnęłam przyglądając im się. Były imponujące.

- Podobają ci się? - zapytał chłopak, nie odrywając od nich wzroku. Pozostawał bez najmniejszego ruchu.

- Jak to się stało, że one są czarne? - zapytałam nadal je obserwując. Moją uwagę przykuła jedna z nich, ta najbardziej wyjątkowa. Jej czarne płatki, od połowy stawały się coraz jaśniejsze, aż końcowym etapem był biały kolor.

- Ich kolor zależy od ludzkich emocji. Te są zniszczone. - usłyszałam w ramach odpowiedzi.

Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Jedna z nich ma w sobie ostatnią iskierke nadzieji, iskierke, która uratuje też resztę. - ciągnął blondyn. - Ona jest wyjątkowa, zwalcza siłe ciemności i próbuje się wybić. - delikatnie dotchnął jej listków.

- A czy kiedyś uda jej się powrócić do pierwotnego, białego koloru? - zapytałam, ponieważ tak właśnie odebrałam jego słowa. Róże po prostu się ściemniały, lecz dlaczego.

- Wątpie w to. Prędzej stanie się czarna, jak reszta. - usiadł obok mnie.

- Jakie są ludzkie emocje, powodujące te czerń? - musnęłam dłonią płatki jednej z tych czarnych róż.

- Sama znajdź odpowiedź na to pytanie. - uśmiechnął się do mnie brązowooki.

Powoli zaczynałam wierzyć, iż całe to zajście ma swoje korzenie w siłac nadprzyrodzonych, jednak narazie próbowałam odgonić te myśl.

- Martinus, czy ty kiedyś kogoś kochałeś? - wypaliłam nagle. To było chyba najgłupsze pytanie jakie mogłam mu zadać. W końcu, to jego sprawa czy kiedykolwiek się zakochał. Nie wiedziałam nawet, jak doszło do wypowiedzenia tego z moich ust. Coś w środku, zmusiło mnie do wypowiedzenia tego głupiego pytania.

- Czy kochałem? - spojrzał mi prosto w oczy. Z jego tęczówek nie mogłam wyczytać żadnych emocji.

Nieśmiało przytaknęłam. Muszę powiedzieć, że w każdym razie czekałam na jego odpowiedź.

- Ludzie mówią, że nie mamy duszy. Ludzie mówią, że nie znamy łez. - powiedział cicho, poczułam jak delikatnie trąca moją dłoń, tą należącą do niego. - Lecz ja mam uczucia, jestem pewnien, że gdzieś tam w środku mnie, są jakieś pozytywne uczucia. - wyszeptał spuszczając wzrok. - Że jest tam chodź iskierka miłości. - dodał ciszej.

W tym momęcie zachciało mi się płakać, to co powiedział było dla mnie dziwnie wzruszające.

- Napewno masz w sobie uczucia. - delikatnie pogładziłam jego policzek. - Dlaczego twierdzisz, że ich nie posiadasz? - zapytałam w prost.

- Kiedyś się dowiesz. - powiedział beznamiętnym głosem. Zawsze mówił tak, gdy chciał zakończyć rozmowę.

Wiedziałam, że ma swoje sekrety, które nie zawsze pozwoli sobie wyjawić światu.

- Nie chcesz o tym porozmawiać? - zapytałam chcąc mu jakoś ulżyć.

- Nie ma o czym. - burknął w odpowiedzi. - Wojna nadal trwa. - zerwał jedną z róż, po czym podał ją mi. - Ta róża już się popsuła, już jej nie naprawisz, lecz od ciebie zależy czy naprawisz inne. - wypowiedział z tym swoim stoickim spokojem.

Coraz ciężej go odgadnąć.

Jest niczym samotny kwiat w ogrodzie pełnym pokrzyw.

_________________________________

No siemanko :)





𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz