Błyski pośród nocy

134 15 0
                                    

Valka właśnie zamykała arenę i odchodząc śledziła wzrokiem ostatniego z jeźdźców, który razem ze swoim nieodłącznym przyjacielem kierowali się mniej więcej w stronę swojego domu, kiedy z hukiem pękającego drewna i świstu powietrza niebo przeciął błękitny błysk.
Przyciągnął on uwagę niemal wszystkich mieszkańców Berk jeszcze dość powoli szykujących się do snu.Jeźdźcy którzy ledwie wrócili do swych domów szybko zaczęli wracać w kierunku areny, lecz kiedy dostrzegli że Chmuroskok ruszył śladem błękitnego błysku podążyli za nim.
Valce i Churoskokowi udało się zbliżyć trochę do tego czegoś i zaczęła się domyślać co to może być, ale nie była w stanie uwierzyć w to co widzi. W tym samym czasie jeźdźcom udało się ją dogonić.
-Co się dzieje? -spytał pierwszy młody wiking lecący na śmiertniku, ten sam, którego obserwowała po zamknięciu areny. Tuż za nim podążał Sączysmark z bliźniakami, i kawałek dalej za nimi Śledzik.
-Nie jestem pewna. Masz jeszcze przy sobie broń po naszych ćwiczeniach.
-Oczywiście, przecież mamy zawsze być gotowi do obrony. Choć nie przypuszczałem, że aż tak szybko się o tym przekonam.
- Mam nadzieję, że dziś się o tym nie przekonasz, ale musimy być gotowi na wszystko.


W tym czasie do dwójki jeźdźców dołączyli pozostali czterej, Valka odwróciła się i spostrzegła że za nimi leci jeszcze dość duża grupa smoków i odwróciła się do Śledzika, który leciał najbliżej:
-Czy całe Berk leci z nami? Spytała lekko się uśmiechając.
-Całe to spora przesada ale mało kto nie podążyłby za smugą światła wylatującą z chaty wodza.- odparł z lekką ironią i przybliżył sie do światła starając się mu lepiej przyjżeć. - To , to niesamowite!!! .... miecz? Ale jak to możliwe... zaczął się jąkać zastanawiając sie nad tą zagadką.
- A więc wzrok mnie nie mylił... -powiedziała do siebie domyślając sie czyj to miecz.
-Czy ja dobrze słyszałem, że to miecz?! -Spytał retorycznie Sączysmark i dziwnie zamilkł po otrzymaniu potwierdzenia.
-Co, jaki miecz ? Spytała jak zawsze nie w temacie Mieczyk, za co dostał kuksańca od siostry.
-No ten za, kórym lecimy, bo za jakim? Po tych słowach w powietrzu słychać było już jedynie szelest smoczych skrzydeł. Mijały chwile i dość gęste chmury zaczęły się przerzedzać, wtedy dostrzegli na niebie błysk plazmy Szczerbatka.
-Oho Czkawka ma kłopoty, pośpieszmy się! -krzyknął Mieczyk, popędzając Wyma i Jota, z resztą tak jak wszyscy jeźdźcy,co nie było potrzebne bo smoki doskonale wiedziały co oznaczał ten sygnał.
****
Włączenie się Tality do walki wprowadziło zamieszanie w szeregach wroga, udało się im nawet zniszczyć jeden z okrętów łowców, niestety sukces nie trwał długo, łowcy pomimo początkowego zamieszania szybko się zorganizowali i szala zwycięstwa zaczęła przechylać się niebezpiecznie na ich stronę. Czkawka razem ze Szczerbatkiem i Wichurą przez cały czas osłaniali jeźdźców walczących na pokładzie, z góry mieli doskonały widok na pole bitwy, gdzie sytuacja z chwili na chwilę się pogarszała. Astrid coraz bardziej traciła siły i była podatniejsza na zranienia co prawda drobne, ale bardzo pogarszające koncentrację, Eragon z Tringeanem mieli się niewiele lepiej, lecz doskonale się uzupełniali.Elf doskonale wykorzystywał swój bystry wzrok i refleks w walce mieczem, zaś Eragon z braku broni starał się osłaniać ich magią, razem tworzyli praktycznie niepokonany duet, ale nikt nie może się ustrzec zmęczenia nawet elf czy jeździec. Czkawka zrozumiał, że sami nie dadzą sobie rady w momencie gdy dostrzegł, że okręty łowców zaczynają otaczać Talitię, odbierając jej zdolność do manewrowania, nie mógł na to pozwolić, ale najpierw...
-Szczerbek! Potrzebujemy wsparcia, strzelaj plazmą! Nocna Furia zamruczała z aprobatą i spełnił prośbę posyłając salwę z plazmy prosto w chmury. Potem Czkawka skierował swojego przyjaciela prosto w stronę Tality, ten doskonale zrozumiał o co mu chodzi i zaczął szybkie zniżanie i lecąc blisko okrętów wroga, zniszczył silnymi strzałami plazmy burty dwóch z nich. Statki zaczęły nabierać wody tarasując drogę pozostałym, zaś Blodhgarm widząc, że mają wsparcie ze strony Szczerbatka przystąpił do abordażu.
Czkawka szykował się do kolejnego ataku, gdy mignął obok nich jaśniejący przedmiot kierujący się w stronę Eragona, który mu się z czymś skojarzył. -Briningr..? Oj Eragon będzie musiał mu to wszystko wyjaśnić. - Pomyślał. Tymczasem elf i jeździec od dłuższego czasu zmagali się z kolejnym już łowcą, Eragon stracił rachubę, ale ten był wyjątkowy wyprowadzał przemyślane ataki i nie dawał się zaskoczyć szybkim ciosom Tringeana. Jeździec chciał za pomocą zaklęcia zakończyć pojedynek, kiedy dostrzegł to na co czekał i myślał, że już nie nastąpi.Oto nadciągał w jego kierunku Brisingr jaśniejący złowieszczą poświatą.
Eragon wyczekał na właściwy moment, wyskoczył do góry w kierunku łowcy, wyciągając jednocześnie rękę w którą wpadł miecz i wykrzyknął jedno jedyne polecenie - Brisingr! , w którym zawarł cały swój gniew, zmęczenie i ból ze swoich ran. Miecz z przerażającym świstem zjaśniał jeszcze potężniejszym oślepiającym blaskiem, będącym połączeniem czystej bieli i błękitu. W ułamkach sekundy ciągnących się wieczność Eragon dostrzegł autentyczne zaskoczenie, szok i przerażenie na twarzy łowcy ale też zobaczył człowieka, który już wiedział, że to jego koniec. Wykonał zamach ale miecz nawet nie dotknął celu, siła ognia otaczającego jego klingę była na tyle silna, że odrzuciła łowcę na drugą stronę pokładu, na którym zapanowała nagle cisza. Łowcy spojrzeli na niego z przerażeniem i zrozumieli, że są w poważnych tarapatach, ale nie mieli innego sposobu na ocalenie swojego życia jak tylko atakować z nadzieją na choć cień szansy zwycięstwa. Gniew i ból Eragona połączył się z furią Saphiry zlewając się w jedno, nie dając ich wrogom żadnych szans na akt litości. Elf popatrzył na niego zarazem z uznaniem ale i lekkim strachem na widok płonacej w jego oczach smoczej furii, lecz szybko się opanował i ruszył za nim w wir walki siejąc istne zniszczenie wśród szeregów nieprzyjaciół.

Smoczy Jeźdźcy z ArchipelaguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz