rozdział szósty; artyzm

3K 257 311
                                    

W końcu dłuższy rozdział, z którego jestem szczerze zadowolona.

**

Pomimo tego, że moje spojrzenie w dalszym ciągu było niemalże całkowicie zamglone, gdzieś przez ten obłok mgły dostrzegłem tęczówki o intensywnie błękitnym odcieniu - doskonale z resztą znane mi i mojemu sercu. Nawet jeśli siedziałem już stabilnie na drewnianym krześle, kiedy szatyn przyłożył palec wskazujący i kciuk do mojej żuchwy, zadrżałem pod jego dotykiem. W końcu obraz rozjaśnił się, przy czym towarzyszący ból wpijał swe ostre zębiska w moje skronie. Wtedy byłem już pewien, że przede mną nachyla się sam Louis. Szczęka mężczyzny była mocno zaciśnięta. Zauważyłem brak zarostu oraz fioletowych cieni, które nigdy nie opuszczały okolicy pod oczami Tomlinsona, a jednak teraz ich nie było. Po tym jak rzeczywiście nie widziałem go od czasu naszej ostatniej rozmowy, siedząc właśnie w tym miejscu pełny tydzień temu, Louis promieniował swoim blaskiem jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek.

Patrząc w jego przestraszone oczy, nawet nie zauważyłem, kiedy ten już całkiem klęczał przede mną z moją twarzą w swoich zimnych dłoniach, a pomyślałem tylko o tym, czy pod palcami poczuł żar bijący z mojej skóry. Wzrok przerzuciłem w dół, wcale nie w najskrytszy sposób, na jego wargi, tak samo ciemne i przegryzane, jak w swym nawyku Louis zwykł robić. Utwierdziłem się w tym, że mężczyzna był bliżej mnie niż kiedykolwiek, po tym jak przez moment czubek jego piegatego nosa dotknął tego należącego do mnie. Z moich własnych ust nie mogło ujść nic innego poza zduszonym, krótkim jękiem. Zobaczyłem jak wargi Louisa chyłkiem zadrżały, nim rozchylił je, kładąc jedną z dłoni na moje kolano i jakby przecinając więzi, które ciągnęły nasze ciała ku sobie, jego usta zaczęły wypowiadać pierwsze słowa. A kiedy padło z nich moje imię, rozbudziłem się do tego stopnia, by unieść swoje ciężkie dłonie i ułożyć na tej jego, która ulokowana na moim policzku gładziła go z czuciem i aksamitną delikatnością, jakby zrobiony był z przezroczystego akrylu. Igła wstydu ukłuła moją klatkę piersiową, gdy zdałem sobie sprawę z tego, jak kwitnąca aparycja mężczyzny musi kontrastować ze słabym duchem, który odbijał swoje zmęczone piętno chociażby na moich różowawych powiekach. Mimo tego żadna awersja nie uderzyła we mnie, a nawet jeszcze bardziej chciałem poczuć Louisa - bardziej i bliżej. W mojej głowie aż roiło się od przekleństw i zbereźnych epitetów, jakie chciałem przedstawić, kierując je tylko do niego, żeby wiedział jakim pragnieniem go darzę. Kierowały mną wcześniej nieznane pragnienia. Poczułem się jakbym był zamknięty w jakimś melodramacie.
Nagle do moich uszu dotarł gniewny, kobiecy krzyk. Moja dłoń opadła, a sam Louis teraz już obie ręce trzymał na moich kolanach.

 — Jesteś po prostu... Jesteś zwykłym egoistą! — wrzasnęła hucznie Emily, i choć jej głos na co dzień był spokojny i dosyć niski, teraz wręcz przypomniał jazgot. — Chcesz wprowadzić mnie do grobu już tak w młodym wieku! Wiesz jak mnie przeraziłeś, ty dupku?! — krzyczała na mnie, wymachując wciąż jedną dłonią, przy czym przeszywała mnie spojrzeniem. — Może ty — zwróciła się do Louisa — może tobie, do cholery, uda się przemówić mu do resztek mózgu, który gdzieś bardzo, bardzo głęboko schował się pod warstwą tych puchatych gówno-loków!

Wypuściła ze swoich ust długie westchnięcie, prostując się i unosząc głowę do góry. Widziałem jak automatycznie uspokaja się, kiedy tylko dotarło do niej, ile hałasu stworzyła. Odchrząknęła, oczyszczając swoje gardło i zamrugała kilka razy, poprawiając dłońmi swój biały fartuszek. Przejechała po nim swoimi dłońmi, finalnie krzyżując ramiona na piersi.

— W tej chwili masz być w domu. Zabierz go do domu, Louis — dodała z dużo większym spokojem.

— Nie chcę tam iść — zaprzeczyłem, cicho, lecz z pewnością w moim głosie, zawieszając głowę. Uczucie wstydu zaczęło mi potężnie doskwierać. Nie było nic gorszego niż ośmieszenie się w ten sposób przed najważniejszymi dla mnie osobami. — Zajmę się czymś i odpocznę po pracy.

Bitch In Amsterdam • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz