rozdział dziesiąty; obawa

2.5K 198 359
                                    

Szczerość często czyni podatnym na zranienia, ale nie ma nic silniejszego od prawdy.

**


— Dobrze, że jesteś — powiedziałem, otwierając drzwi szeroko. Moje ciało było w tym samym czasie giętkie, ruchy niepewne i drżące, ale i zdeterminowane, kiedy opierałem się o framugę drzwi, pozwalając mojej przyjaciółce wejść do środka. Emily wyglądała na wniebowziętą, trzymając na ramieniu swoją czarną torebkę z małą zawieszką motylka przy suwaku. Jak zawsze prezentowała się wdzięcznie i schludnie, a obcasy wydawały hałas spod jej stóp, kiedy przysuwała się do mnie, przekraczając próg. Słyszałem jak chichocze słodko, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. Nachyliła się do mojego policzka, by zostawić na nim mokry całus, nim trzasnęła drzwiami tak, że podskoczyłem w miejscu, chowając twarz w dłoniach z zażenowania.

Byłem zestresowany. Nie, to niedomówienie - panikowałem przed spotkaniem z Louisem.

— Zaraz będę miał kisiel w majtkach, jeśli nie pomożesz mi się skutecznie uspokoić — odparłem całkiem poważnie, unosząc brodę ku górze, jakbym oczekiwał pomocy od samego nieba. Zmrużyłem powieki i nie wyczekując na to, aż moja przyjaciółka zdejmie buty, ruszyłem do salonu.

— Po to tu jestem! — wrzasnęła za mną i mogąc wyczytać po sposobie jej mowy, wiedziałem, że uśmiech ciśnie się na jej twarz.

Zastałem w pokoju stertę ubrań, które zdążyłem wyciągnąć z obszernej komody. Dosłownie każda część garderoby została przeze mnie dokładnie zaobserwowana ze wszystkich stron, a i tak łapałem się za głowę, ponieważ nie mogłem znaleźć niczego, co nadałoby się na okazję tego wieczoru. Każdy sweter wydawał się rozciągnięty i nudny, z resztą, kto ubiera swetry na randki? Nie mogłem tak po prostu zarzucić na siebie pierwszej lepszej kreacji. To byłoby naganne posunięcie.

Znów zbliżyłem się do zaspy materiałów i zacząłem któryś raz z rzędu szukać bardziej niż ładnej stylizacji. Uniosłem parę koszulek w górę, przyglądając im się bez przekonania. Za sobą usłyszałem niedyskretne fuknięcie, gdy Emily pojawiła się w moim pokoju, żując gumę. Poruszała swoją szczęką w ten swój sposób, patrząc na mnie z dziwną powagą.

— Przywitałeś mnie dosyć chłodno, zdajesz sobie sprawę? — rzuciła, ledwo co pojawiając się obok, jak zwykle przewracając oczami. — Rozumiem, że to twój wielki dzień, kupo loków, ale hej! — uniosła ramiona, wyrzucając je orientacyjnie w górę. — Nie widzieliśmy się kilka dni i nawet nie spytałeś, co u mnie. Wstydź się.

Pokręciłem głową z czułością.
— Pisaliśmy wczoraj wieczorem, kiedyż to w wylewny sposób opisywałaś każdy dogłębny szczegół jednego z ostatnich spotkań twoich i twojego kochanka. Więc tak, wiem co u ciebie — zwróciłem uwagę na jednoznaczny wydźwięk swoich słów. — Wiem nawet rzeczy, o których nigdy nie chciałem wiedzieć.

Dziewczyna widocznie poczuła się pokonana w swojej własnej grze. Rozejrzała się po pokoju z wydymaną dolną wargą. — To mój chłopak Harry, chłopak — podkreśliła, wzdychając męczeńsko. Jej wzrok błądził po ubraniach, które w większej mierze miały stonowane, szarawe odcienie. Wychyliła dłoń po jedną z moich apaszek, podrzucając do góry biały, zwiewny materiał. — Dobra, to totalnie gejowskie. Nie wiedziałam, że masz takie wstrętne rzeczy. Nigdy cię w czymś takim nie widziałam.

— Emily, kocham cię nad życie, uwierz, ale czy możesz teraz po prostu mi pomóc?

Nagle każdy mięsień mojej twarzy rozluźnił się. Naprawdę musiałem wziąć kilka wdechów i wydechów, by opanować swoją panikę. To w ogóle nie było mi teraz potrzebne, wręcz nie chciałem uzewnętrzniać moich lęków i afiszować ich przed przyjaciółką. A pomimo tego, moje obawy wciąż były czymś tak przewyższającym wszystkie uczucia! Za bardzo koncentrowałem się na negatywnych emocjach. Przecież powinienem teraz skakać pod sufit, ponieważ ktoś tak nad wyraz inteligentny i piękny zdecydował się na wspólnie spędzenie wieczoru. Mogłem to docenić i przyjąć jak prawdziwy podarunek, ale ja zamiast tego pozwalałem, by stres zwyciężył nad innymi emocjami. Impulsywny ból przeszywał moją głowę przez niepewność. Nie wiedziałem, czy podołam temu wszystkiemu. Chyba całkowicie nie ufałem samemu sobie, skoro bałem się ruszyć naprzód i spędzić z Louisem całą noc. W dodatku nie znałem jego zamiarów, nie wiedziałem, czego mógłby ode mnie wymagać lub oczekiwać i to dodatkowo kierowało ekstazą niewygodnego stresu w moim żołądku.

Bitch In Amsterdam • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz