rozdział trzynasty; pierwszy raz

2.8K 205 412
                                    

TW. Mocny rozdział, jeśli jesteście słabsi psychicznie - proszę, uważajcie w trakcie czytania części z kursywą.

**

Czułem, że mój mózg pulsuje, kiedy starałem się uchylić powieki. Jakieś dziwne uczucie wprawiało mnie w zakłopotanie, wbijając plecy w materac, a później jeszcze chłód uderzył w moje ramiona i już kompletnie nie wiedziałem, co jest grane. Poruszyłem zaplątanymi w biały puch nogami.

- Harry? - delikatny szmer odbił się od mojej skroni, sprawiając, że nagie ciało obległ dreszcz i gęsia skórka.

Louis.

- Wszystko w porządku? O mój Chryste! Tak się przestraszyłem!

Niecodzienna panika w jego głosie zmotywowała mnie do otworzenia oczu. Zobaczyłem nad sobą nagą sylwetkę. Pierwszym, co przykuło moją uwagę były nagie piersi - kształtny tors przyozdobiony w szare napisy, które już tak dobrze znałem. Mięśnie jego piersi napinały się wraz z muskularnymi barkami. Zerknąłem na twarz szatyna i natknąłem się na jego zmartwienie. Emocje na śniadej buzi wyraźnie się ze sobą biły. Z jednej strony błysk jakiejś ulgi w lewym oku, w prawym natomiast coś zupełnie przeciwnego; lekko przykryte zmierzwioną grzywką pawało strachem i niepewnością. Choć chciałem rozejrzeć się po pokoju, mężczyzna uniemożliwił mi to samym sobą. Kiedy zbliżył się do mnie wystarczająco, jego dłoń czmychnęła naprzeciw mojej twarzy, zgarniając parę pukli z czoła.

- Dupek! - sarknął nagle, co było ostatnimi słowami, jakich mogłem się spodziewać po samym Tomlinsonie. - Pewnie znów nic nie jadłeś i nie spałeś. No jasne, po co robić cokolwiek, przecież lepiej zamartwiać mnie - stuknął kciukiem w swój mostek - na śmierć! I lepiej samego siebie tak zamęczać, bo po co komu żyć!

To wszystko sprawiło, że w powolnym tempie począwszy rozumieć, co się wydarzyło, chciałem podnieść się na łokciu, ale wtedy niezbyt silny nacisk mniejszej dłoni dobił mnie do zimnego materaca.

- O nie nie, mój drogi. Od teraz nie drgniesz nawet palcem u stopy poza kołdrę.

- Louis... - chciałem zatrzymać jego gadulstwa, lecz na nic. Spojrzał tylko na mnie ze wzdychnięciem.

- Jak myślisz, co się stało, Harry?

- Straciłem przytomność? - retorycznie zapytałem.

- Otóż to! - prychnął.

- Proszę, przestań - skrzywiłem się, kiedy chwycił rąbki pościeli, zakrywając mnie po same uszy. - Masz rację, znowu trochę się zaniedbałem, ale to nie dlatego, że nie chcę spać, tylko wszystkie leki już przestały na mnie działać.

- A głodziłeś się, bo?

- Jadłem trochę. Po prostu nie dałem rady zjeść więcej.

- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie? Byłoby ci lepiej.

- Skoro ja sam nie mam na to wpływu, to ty również.

- Boże... Harold - osunął się, wdrapując nogi pod pościel i w końcu ułożył się obok. - Tak bardzo mnie zlękłeś- po prostu. Dosłownie przelałeś mi się w ramionach tak nagle, z sekundy na sekundę, kiedy... uch-m poniosło mnie i przestraszyłem się, że zrobiłem ci krzywdę. Później przebudziłeś się, ale nie mówiłeś i wyglądałeś słabo. Położyłem cię tu i od razu zasnąłeś.

- Nie pamiętam. R-rozebałeś mnie? - jęknąłem, poruszając nagą nogą pod warstwą pościeli. Otarłem piętę o prześcieradło, sapiąc z osępienia.

Louis sięgnął po szklankę wody leżącą na szafce nocnej i kiedy mi ją podał od razu upiłem kilka łyków, nawilżając gardło.

- Chciałem twojej wygody.

Bitch In Amsterdam • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz