rozdział ósmy; sen

3K 225 548
                                    

"Zostań, nie powiem ci,
że to miłość
choć jesteś wszystkim, czego w życiu trzeba mi"

**

To, co czułem po opuszczeniu łazienki przez Louisa nazwałbym jednym, najprostszym słowem, jakiego mogłem użyć - niepokój. Niepokój zacieleśnił się pod grubymi warstwami w moim ciele oblegając część mojego żołądka i czegoś jeszcze. Przez pierwsze sekundy czułem się lekki, jakbym mógł unieść się w górę, do sufitu. Błogi uśmiech czaił się na mojej twarzy. Wydawało mi się, że w swoim odbiciu lustrzanym ujrzałem więcej kolorów przeplatanych na moich policzkach niż w ostatnich kilku miesiącach. Sytuacja, jaka miała miejsce, przypomniała mi o zmarszczkach na mojej twarzy, które pojawiały się z każdym uśmiechem, gdy moja skóra się napinała. Mięśnie zdrętwiały, i to wtedy, gdy spojrzałem na siebie, zdziwiłem się, widząc wszystkie bruzdy na mojej buzi: zmarszczki mimiczne przy kącikach ust, te u nasady nosa i dziwne, dwie dziury w policzkach.

To ciekawe, nikt inny takich nie miał. Nawet Louis, a on przecież był perfekcyjny. Więc może te dziury wcale nie są atrakcyjne skoro mężczyzna, który jest ucieleśnieniem perfekcji i gracji, nie ma tych dwóch elementów.

Chciałem wyjść z pomieszczenia i spytać go, co myśli o dziurach w mojej twarzy.

Ale później, z całkowitego znienacka wygląd tej sytuacji uderzył mnie z potrójną siłą, kiedy przeniosłem wzrok na stojącego w gotowości członka. Odcień burgundu wybił się ponad moją kość jarzmową, gdy uświadomiłem sobie swoje podniecenie, przekręcając tylko subtelnie swoje biodro, żeby przyjrzeć się symbolowi swojej męskości od boku. Penis był podłużny, sterczący i twardszy niż zwykle, a kiedy uniosłem go, plątając w cieple swojej dłoni, okazał się cięższy, niż gdy unosiłem go w innych sytuacjach. Miałem wrażenie, że jego żołądź poczerwieniała i spuchła. To było nowe. Cała długość członka stała się sztywna. Nagle zakwiliłem w swoją lewą dłoń, gdy w skutek poruszenia kciukiem po szczelinie penisa, towarzyszyło temu dziwne czucie w tym miejscu, rozprowadzająca fala ciepła płynęła od czubka penisa, wzdłuż, aż po trzon i opuchłe jądra. Przyłożyłem męskość do swojego brzucha, tak by główka dotykała pępka. Żyła oznaczyła się na całej długości, puls rozprzestrzenił się po grubości.

Moja erekcja stała się punktem mojej obserwacji.

Wiedziałem jak działa wzwód, przecież jestem facetem! Wiele rzeczy odkryłem sam, przechodząc okres dojrzewania - sam, bo przecież nikt o tym ze mną nie rozmawiał. Gdybym spytał o rzecz tego typu którejś z opiekunek w sierocińcu, mogłyby uznać, że jestem zgorszony.

Ale nigdy nie widziałem swojego penisa w tak dużym rozmiarze i... tak wrażliwego na własny dotyk. Zamknąłem oczy, starając się zignorować wszelakie chęci ulżenia sobie. Nie mógłbym dotykać się, gdy za ścianą jest mój Louis, mężczyzna z takim samym problemem jak ja. Nie, naprawdę nie mógłbym.

W tym momencie, w moją głowę uderzyły inne myśli. Zastanawiałem się, co mogłoby się stać po moim wyjściu z pomieszczenia, które teraz tak głupio było mi opuścić. Potrząsałem głową, powodując tym ruchem ożywienie kropel osadzonych na końcach moich poskręcanych włosów. Dopiero teraz spostrzegłem, jak gęste powietrze wypełniało pokój, za sprawą pary, która obijała się o jego ściany, rozgrzewając moje ciało. Wziąłem wdech, z uciekającym świstem z moich ust. Zipnąłem odwracając swoje ciało w kierunku kosza na pranie, sięgnąwszy po swoją bieliznę, naciągnąłem materiał, który pod opuszkami moich palców wydawał się być naprawdę jedwabiście miękki. To przecież wyjątkowo dziwne określenie na bieliznę. Schowałem opadniętego penisa w materiał, pozwalając by główka napierała na bokserki. Nie miałem już czasu o tym myśleć, nie chciałem, byłem zbyt przytłoczony. Założyłem na siebie koszulkę, myśląc o wszystkich złych rzeczach, choć i tak kwarcowy materiał przysłaniał nie tylko cały mój tors, lecz i część ud.

Bitch In Amsterdam • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz