8

702 58 51
                                    

-Luhan źle się dzisiaj czuję. - mruknąłem, do telefonu robiąc, sobie gorącą herbatę.

-Dobra nic się nie dzieje Jin mi pomoże. Odpoczywaj, bo już od kilku dni źle było z tobą. - lekko się uśmiechnąłem.

Prawda była taka, że po wczorajszym wieczorze mam całą twarz w fioletową od siniaków i pełno zadrapań a do tego oczy opuchnięte od łez.

-Bardzo Ci dziękuję Luhan. Muszę kończyć na razie. - szybko się rozłączył, siadając do stołu i pijąc ciepłą herbatę.

Kiedy w szklance było, już połowa picia poczułem, się obserwowany, przełknąłem sline podchodząc, do drzwi od tarasu.

Porozglądałem się, ale nic nie zobaczyłem. Ach to na pewno przez to zmęczenie, więc poszedłem do sypialni kładąc, się na łóżku i już po chwili zasnąłem.

Obudziło, mnie walenie do drzwi więc cały ospały wstałem, i skierowałem, się do drzwi frontowych otwierając, je. Za nimi był Jeon, który aż kipiał, ze złość.

-Nie mogłeś się pospieszyć do cholery! Cały dzień siedzisz w domu i nic nie robisz! - syknął. Szybko odkładając, swoją teczkę na blat stołu.

-Kochanie, a co się stało? - odebrałem jego marynarkę wieszać ją na wieszaku.

-Ładnie się ubierz, bo zaraz przyjdą moi koledzy z pracy i będziemy oglądać mecz. - warknął, idąc do naszej sypialni.

Wyciągnąłem, dwie miski nasypując, do jednej chipsy a do drugiej popcorn. Wziąłem też zgrzewkę piwa i wszytko zaniosłem do salonu.

-Gotowe? - pokiwałem głową.

-A czy mógłbym na ten czas wyjść do Luhana? - zagryzłem, wargę patrząc się na podłogę. On jedynie westchnął, gładząc mnie po policzku.

-Spisałeś, się wczoraj więc możesz. - zbliżył, się do mnie całując, w policzek. Szybko wbiegłem, do ubikacji robiąc makijaż, który dobrze zakryje moje siniaki i zadrapania. Użyłem też eyelinera.

Pognałem, do sypialni szybko ubierają, białe jeansy z dziurami i czarny sweter. Wziąłem potrzebne rzeczy, włożyłem buty i płaszcz oraz szalik.

Nie miałem, ochoty jechać autem więc spacer dobrze mi zrobi. Byłem, już kawałek od domu gdy nagle drogę zjechało, mi dobrze znane sportowe auto.

-Cześć Baekhyun, właśnie przejeżdżałem tędy z Taehyungiem i pomyślałem, że może nie masz nic przeciwko, by pójść z nami na plac zabaw? - lekko się zarumieniłem. Tak naprawdę Luhan nic nie wiem o tym, że mam do niego iść więc nic mi nie zaszkodzi, jeśli bym poszedł z Parkiem.

-Czemu nie. Tak nie mam nic do roboty a wyszłem na krótki spacer. - mruknąłem, szybko wsiadając na przednie siedzenie, zapiąłem pas i po chwili ruszyliśmy.

-Dzień dobry Panie Baekhyun! - usłyszałem, radosny głos Tae, na co lekko się zaśmiałem.

-Cześć słonko. - uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy byliśmy na miejscu.

-Taehyung będziemy siedzieli tu na ławce pod drzewami. - Park pogładził chłopca po głowie.

Usiedliśmy na ławce w dość komfortowej ciszy. Żaden z nas nie chciał jej przerywać, ja nie chciałem, bo wpatrywałem się z uśmiechem na dzieci biegające po palcu. Zazdrościłem wszystkim matkom i ojcom dzieci, bo ja nigdy nie będę mógł mieć.

-Czemu płaczesz? - ocknąłem się i szybko starałem łzę, która była na moim policzku.

-Co? Nie tylko zbyt długo się patrzyłem w jedno miejsce to dlatego. - pociągnąłem, nosem poprawiając, się na ławce.

Prawie Jak W Bajce ⚣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz