6

710 65 16
                                    

-I jak tam spotkanie. - wstrzymałem, oddech na sekundę patrząc, się to na Luhana to na Kima.

-Co? Jakie spotkanie, wczoraj cały czas byłem w domu. - lekko zdenerwowany zacząłem pisać w dzienniku.

-Nie udawaj, Hyun byłeś gdzieś, bo twój mąż do mnie wczoraj dzwonił i pytał się, czy byłeś u mnie. - mruknął, zajadając się kanapką. Spojrzałem na nich i przegryzłem wargę.

-Dobra, byłem z Parkiem w kawiarni tylko tyle ok? - Jin zaczął piszczeć, na co się skrzywiłem.

-Czyżby niewinny romans? Tylko rób, tak by mąż tego nie zauważył. - Jin pokazał, mi kciuki do góry, na co lekko się uśmiechnąłem.

-Ty jesteś, powalony Kim on zdradza, męża! Składał, przysięgę w kościele a teraz będzie ją łamał, dla jakiegoś pierwszego lepszego mężczyzny. - syknął, Luhan patrząc się na nas jak na debili.

-Oj no nie wyolbrzymiaj tak tego, do niczego nie doszło tylko rozmawiali, sobie prawda? - pokiwałem głową.

-Rób, jak chcesz, ale ja ciebie bronić nie będę. - mruknął i wyszedł z klasy.

-Baekhyun mój kochany ja będę cię bronił. - pościel mi oczko idąc do toalety.

Może Lu ma rację i źle robię spotykając, się z Parkiem? Może powinienem być wierny mężowi i nie spotykać się z kimś na boku?

-Dzieci proszę zbierajcie, zabawki zaraz idziemy na obiad. - maluchy zaczęły się cieszyć i szybko pozbierały zabawki.

Ustawili się w pociąg i szliśmy razem do jadalni, która była na wprost naszej sali. Otworzyłem drzwi wypuszczając, maluchy biorąc zupę i zacząłem każdemu nalewać chochelkę.

*****

-Dzień dobry, chciałem odebrać Park Taehyung. - Spojrzałem na niskiego chłopaka mniej więcej w moim wieku. Był ubrany w czarną skórzaną kurtkę, czarne jeansy z dziurami i trapery tego samego koloru. Miał duże szare oczy, pełne usta i lekko pulchna twarz.

-Dzień dobry. Pan jest z rodziny? - spytałem przeczesując swoje włosy.

-Jestem bratem Parka. - spojrzał, na mnie gniewie, na co lekko się przestraszyłem.

-Dobrze. Taehyung do domu. - powiedział, na co malec ucieszony pobiegł, do wujka.

-Wujku! - krzyknął młody Park, przytulając się do nogi.

-Tae idź, się ubrać zaraz przyjdę. - uśmiechnął się na co chłopaka szybko pobiegł, do szatni.

-Chanyeol przekazuje, żebyś był gotowy o szesnastej, przyjedzie po ciebie. - zmarszczyłem brwi.

-Ale ja nie mo...

-Lepiej bądź gotowy, bo on nie lubi, jak ktoś go ignoruje i wkurwia. Żegnam. - mruknął, wychodząc.

Boże może Lu ma racje i nie powinienem się z nim spotkać?

******

Wychodziłem, z budynku kierując się do swojego samochodu, ale zanim do niego doszłem drogę zjechało mi czarne sportowe auto.

Po chwilę z auta wyszedł Park uśmiechając, się szeroko. Ja jedynie patrzyłem, się na niego lekko się rumieniąc.

-Hej, długo czekałeś? Mam nadziej, że nie a teraz wsiadaj.

-Nie mogę, muszę, jechać do domu mąż na mnie czeka, może innym razem. - spojrzałem, na niego, na co widać było, że zdenerwowałem go.

-Kyungsoo nic ci nie powiedział? - czyli ma na imię jego brat Kyungsoo ładnie.

-Mówił tylko tyle że mam na ciebie czekać i że nie lubisz, gdy ci się odmawia. - mruknąłem, chowają ręce do kieszeni.

-Och, dobrze. To kiedy masz, wolny dzień może byśmy się spotkali? - spojrzał na mnie, kiedy podeszłem do swojego samochodu, otwierając drzwi.

-Czemu ci tak zależy na tym spotkaniu? Przecież mam męża, a ty na pewno żonę. - spytałem, patrząc się głęboko w jego oczy.

-To już moja sprawa. Więc jak będziesz, coś wiedział to zadzwoń, wtedy porozmawiamy. - mruknął i wsiadł, do auta odjeżdżając.

Lekko zdziwiony tym wszystkim wysiadłem do swojego auta odpalając je i jadąc jak najszybciej do domu, w którym czekał na mnie Jungkook.


W następnym rozdziale będzie Pov. Chanyeol. Życzę miłej nocy

Prawie Jak W Bajce ⚣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz