7

727 64 17
                                    

Pov Chanyeol

Siedziałem, w fotelu czytając gazetę i od czasu do czasu spoglądając na Taehyunga który bawił się klockami Lego.

-Tato a pojedziemy na zakupy? - spytał uśmiechając się, na co odwzajemniłem uśmiech.

-Tak kochanie, ale tata coś jeszcze załatwi dobrze? - pokiwał, głową wracając, do zabawy.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszedłem, w stronę dźwięku otwierając, je. Zobaczyłem, zdenerwowanego Kyunga co wróżyło, coś złego.

-Park twój gabinet teraz! O hej Tae zaraz wujek się z tobą pozbawi dobrze? - młody pokiwał, głową wracając, do zabawy.

Zamknąłem, drzwi odwracając się do Soo który rozgościł się na moim fotelu. Gdyby nie był, z rodziny by leżał, już martwy.

-Jest kurwa źle i to bardzo. Polują na tego z przedszkola Baekhaja czy coś.

-Baekhyuna naucz się w końcu. A czemu chcą akurat jego? - podrapałem, się po głowie, na co Soo westchnął.

-Myślą, że jest twoją słabością i jak go porwią to wtedy się poddasza. W najgorszym wypadku zabiją jego. - zmarszczyłem brwi.

-Rozumiem, trzech naszych ludzi mają go pilnować nom stop.-warknąłem, na co Soo lekko się zaśmiał.

-Ktoś się tu zabijał. Taki stary koń zachowuje się jak dzieciak. - prychnął, na co krzywo spojrzałem, na niego.

-Ja przynajmniej kogoś mam na oku.

-Przypominam ci, że ma mę...

-Który go bije. Tak wiem, na co się patrzysz, przecież widzę, jak zakrywa to makijażem albo jego odruchy zasłaniania twarzy. Aż dziwne, że jeszcze się nie rozeszli.

-Dobra nudno tu idę do malca, chociaż on jest, normalny w tym całym domu nie wliczając, pani Lee. - mruknął wychodząc, z mojego gabinetu.

Zagryzłem, wargę wykręcając numer do Jogina, który powinien mi w miarę pomóc w obserwowaniu, Baekhyuna i jego męża.

-Czego dusza pragnie? - jak zwykle mile nastawiony do mnie.

-Mam sprawę i to bardzo ważną. - wziąłem, papierosa odpalając go i zaciągając się dymem.

-Nie ma nic za darmo w dzisiejszych czasach. - zaśmiał się dźwięcznie, na co wywróciłem oczami.

-Dam ci numer do Kyungsoo co ty na to? - wiedziałem, że to zadziała, bo nasz stary Kim zakochał się w moim bracie od pierwszego spotkania.

-To, jaka ma być ta bardzo ważna sprawa? - wypuściłem dym, który poleciał do góry.

-Potrzebuję, trzech twoich ludzi by patrolowali, dom takiego jednego.

-Wyczuwam miłość Park. Od kiedy ta szmaciura odeszła nie obchodzili, ciebie inni a tu proszę. - jęknąłem na jego słowa.

-Wal się Kim, bo nie dam ci numeru. A o niej ani mi się waż, wspominać to był, błąd rozumiesz! Wracając, dom znajduje się na wprost tej restauracji, z dużą ilością soju.

-Dobra już wiem, o który dom ci chodzi. Masz, już wszystko załatwione a teraz dawaj, numer.

-Wyślę Ci zaraz, bo coś nie łączy.... Halo. - rozłączyłem, się śmiejąc pod nosem. Wysłałem, mu ten numer wychodząc, z gabinetu uprzednio gasząc papierosa i kierując, się do salonu gdzie powinien, być Tae i Soo.

Nie myliłem się, siedzieli i bawili się klockami, uśmiechnąłem się na ten widok siadając, na fotelu.

-To, co Taehyung idziemy na zakupy? - pokiwał, głową wstając.

-A wujek też może? - spytał składając, klocki do pudełka.

-Dzisiaj nie mogę innym razem. Za to dostaniesz, prezent jak odwiedzę, ciebie. - pocałował go w czoło i żegnając się, ze mną skierował się do drzwi i po chwili nie było go już.

******

-No to gdzie najpierw idziemy? - spytałem Tae, który trzymał mnie za rękę i rozglądał się dookoła.

-Na mięsko. - zaśmiałem się kierując nas do fast fooda zwanego KFC. Maluch wręcz kocha to miejsce tak samo, jak ja.

-Poczekaj tu chwilę dobrze, ja zamówię i zaraz wrócę. - poszedłem do kolejki, która była dość mała co mi ulżyło. Co kilka minut zerkałem czy siedzi na swoim miejscu.

-Dzień dobry, co Pan zamawia? - dość miła kobieta odebrała moje zamówienie, dając mi paragon z numerkiem dwudziestym.

-No zaraz będzie skarbie. - podeszłem do stolika i nie zobaczyłem Taehyunga. Zmarszczyłem brwi rozglądając, się wszędzie i już po chwili zobaczyłem go obok Baekhyuna.

Usłyszałem, że wzywają mój numer więc odebrałem, zamówienie i podeszłem do nich.

-Park Taehyung gdzie miałeś być? - pogroziłem, palcem od razu uśmiechając, się do nich.

-Nie chciałem tato, po prostu zobaczyłem Pana Jeona to chciałem się przywitać. - spuścił głowę.

-Dobrze, ale na drugi raz poczekaj, na mnie o martwiłem, się o ciebie. Baekhyun jak miło cię widzieć. Co tu robisz? - spytałem siadając, na ławkę, na której i oni usiedli.

-Czekam na męża, bo poszedł do jakiegoś sklepu. - mruknął przeczesując swoje karmelowe włosy.

-Tato kupimy pandę. - zaśmialiśmy się na jego słowa.

-Kochanie Pand nie można kupić, bo są pod ochroną co najwyżej mogę, kota. - zaświeciły mu się oczy i zaczął energicznie kiwać głową.

-Już jestem. Dzień dobry. - podszedł do nas mężczyzna dość szczupły, ale umięśniony. Miał lekko rudawych włosach. Od razu widać, że to jakiś tyran po jego zachowaniu i wzroku, który wprost robił mi dziurę w głowie.

-Kochanie to jest Pan Park ojciec mojego podopiecznego. - Byun mruknąłem, lekko się uśmiechając.

-Park Chanyeol miło mi.

-Jeon Jungkook mi również. - uścisnęliśmy sobie dłonie. On spojrzał na Baeka w dość dziwny sposób.

-Naprawdę przepraszamy, ale spieszy nam się na spotkanie z rodziną prawda kochanie? - karmelowe włosy pokiwała głową. Już po chwili ich nie było.

-Tato to kupimy tego kotka?

-Tak kochanie, ale jutro. To gdzie teraz chcesz iść?

-Do domu chcę, zmęczony jestem. A kurczaka zjem też w domu. - pokiwałem, głową idąc, z synem do auta.

******

-Jak tak Kim? - spytałem, późnej nocy leżąc, już wygodnie w łóżku.

-Jak na razie jest ok tylko martwi mnie to, że w ich domu są światła zaświecone.

-Może mają, gości ponoć rodzina ma, do nich przyjechać czy coś.

-Jak coś to mogę dać rozkaz zamontowania kamer w ich domu po ich nieobecność. - przetarłem dłonią czoło.

-Nie dzięki. A teraz dobranoc. - rozłączyłem, się obiecując, sobie w duchu, że będę go chronić.

A kiedy Park spokojnie spał, Baekhyun płakał, i błagał by jego mąż przestał kolejny raz go gwałcić, bo tym razem Jungkook wymyślił sobie, że to jest jego kochanek.

:)

Prawie Jak W Bajce ⚣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz