4.

36 3 0
                                    


       -Co ty zrobiłaś?!-Cat nerwowo dreptała mi po mieszkaniu.

       Natomiast ja robiłam omlety w kuchni. Zadzwoniłam do niej chwilę po tym jak wróciłam wcześniej z pracy. Pieprzony Ethan Jackson! Co to miało właściwie być? Po tym jak próbowałam coś zrobić uciekłam na molo na tyle długo by zobaczyć jak jego czerwony Mustang odjeźdźa spod hotelu.

    -Słuchasz mnie?-byłam na nią zła, że tak dramatyzowała. Ale też byłam na siebie zła bo robiłam to samo.

    -Tak i nie mogę pojąć jak możesz być taką wariatką?!-wrzasnęła tak, że pewnie pół bloku nas słyszało.

    -Nie mogę pojąć twojej logiki!-wymierzyłam w nią drewnianą łyżką-Co mi da, że dam się przelecieć synowi szefa?!

   -W twojej sytuacji to wręcz objawienie.-mruknęła Cat przybierając poważną minę.

     Poczułam mdlący ucisk w żołądku. Nie poszłam na studia by się utrzymać. Żyłam z dnia na dzień z pieniędzy, które odziedziczyłam po zmarłych rodzicach. Pokręciłam głową gapiąc się na nią. Nie zniżyłabym się do tego poziomu. Nie chciałam być utrzymanką Ethana ani niczyją inną. Chciałam odkładać pieniądzę na przyszłość, iść na studia...

    -Mylisz się.-szarpałam się z myślami, które zaczęły nawiedzać moją głowę.

    -Wiesz, że nie...-mruknęła speszona, że przywołała moje demony.

                                                                               ***

           Ranek był wystarczająco ciepły żeby ruszyć się na poranne bieganie. Zaniechałam to już od dłuższego czasu więc zaczęły mnie dopadać wyrzuty. Ruszyłam więc na plażę i zaczęłam powoli biec czując jak mój nos atakuje zapach morza. Wyobraziłam sobie też zapach mleczka... Nie! Skołowana stwierdziłam, że będę biegać do puki nie wyjdzie mi to z głowy. Jednak moje postanowienie znikło nawet nie osiągawszy mili. Wystarczył widok białej koszulki do biegania i szarych dresów oraz właściciela stroju siedzącego na piasku.

           Ręce miał opartę na kolanach, które podciągnął do klatki. Miałam odejść ale zobaczyłam ten mentny, zagubiony wzrok, którym wodził po tafli wody. Po czym przekręcił głowę i zatrzymał wzrok na mnie. Szybko wstał, otrzepując piasek ze spodni i ruszył w moją stronę. Zostać czy uciekać? Przeszło mi przez głowę.

       -Ciebie bym tu spodziewał się ostatniej.-zagwizdał cicho, a ja cofnęłam się niepewnie.-Ej wyluzuj laska.-podniósł ręce do góry.

       -Nie chciałam ci przeszkadzać.-mruknęłam nie pewnie cofając się znów. Jednak tym razem nie pacłam o ścianę tylko wyryłam nogami do góry.

      -Hahah... Poczekaj pomogę ci.-zasmiał się podając mi dłoń.

       Boże jaka kompromitacjia... Jednak odtrąciłam jego dłoń i wstałam o własnych siłach. Zerknął na mnie z rozbawieniem i wycofał się.

     -Zawsze radzę sobie sama.-mruknęłam zadowolona, że w końcu się przestał do mnie przysuwać.

     -Dajesz to jasno do zrozumienia mała.-powiedział to z lekką nutą aprobaty.

     -Taaa...-skinęłam głową.

     Ta rozmowa była bez sensu. Nie  chiałam przecież nic od niego. Ethan natomiast cały czas gapił się na mnie. Zapamiętać-zmienić szlak biegania.

    -Dlaczego jesteś taka ładna?-wyjechał nagle.

     -Cooo?-wyrwało mi się.

     Co ten koleś wyprawiał?! Spiorunowałam go wzrokiem i już miałam odejść od niego kiedy nagle złapał mnie za łokieć i przyciągnął do siebie. Poczułam w oszołomieniu jak jego wargi lądują na moich.

      Chciałam go odepchnąć ale nie dałam rady. Ten pocałunek zamoncił mi w głowię. Jego zapach poczułam intensywnie. Jednak zaraz zeszłam na ziemię. Szybko odsunęłam sie od niego kopiąc go w kroczę.

    -Ejjj!-warknął upadając na kolana i łapiąc się za miejsce, które właśnie zderzyło się z moim kolanem.

    -Nigdy więcej mnie nie dotykaj...-wycharczałam i pobiegłam w swoją stronę.

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz