5.

28 2 0
                                    

       Oddychałam jak przy ataku astmy. Moje gardło zacisnęło się i upadłam na piach obejmując się w pasie. Szumiało mi w głowię, a moje nogi były jak z waty. Wszystkie wspomnienia wróciły z podwojoną siłą, a przy tym atak paniki. Łzy uderzały co chwilę o piasek. Wyjęłam drżącymi rękami telefon i wybrałam na oślep numer.

      -Wiesz, która jest godzina?-usłyszałam zaspany głos Cat w słuchawce.

     -W-w-w-e-e-m...-wyjąkałam do telefonu.

    -Wszystko w porządku?-złość w jej głosie zelżała, a pojawiła się troska.

    -N-n-i-i-e...-starałam uspokoić głos.

    -Cholera!-krzyknęła-Gdzie jesteś?

    -N-n-n-a-a-a p-p-p-p-l-l-a-ż-y-y...-wydukałam.

    -Tabletki są tam gdzie zwykle?-mruknęła. Słyszałam jak się zbiera.

    -T-t-a-k.-po czym się rozłączyłam i upadłam na piasek zwijając się w pozycję embrionalną. Fala wspomnień zalewała mnie co po chwila.


           2 lata wcześniej


            - Liza?-usłszałam za sobą głos Iana.

            Mój chłopak objął mnie mocno w pasie. Uśmiechnęłam się, a moje nastoletnie serce zaczęło bić szybciej. Byliśmy na stacji paliw bo musiał zaparkować swoje auto. Czerwonego forda starszej generacji. Ian obrócił mnie do siebie i uśmiechnął się jak dziecko. Miał urocze dołeczki, które zawsze były widoczne. Jego zielone oczy jaśniały w świetle neonów, którymi była oświetlona stacja. Poprawiłam mu rozczochrane brązowe włosy, a on pocałował mnie przyciskając do auta.

          -Jedziemy?-zachichotałam odpychając go od siebie.

         -Ma się rozumieć.-zasalutował- To co jedzenie i bilard?

        To był nasz stały rytuał. Pokiwałam głową i wsiadłam z nim do auta. Jednak nigdy tam nie dojechałam... Kiedy byliśmy już na drodzę szybkiego ruchu zobaczyłam tylko dwa wielkie reflektory. Huk rozdarł mi uszy. Krzyknęłam po czym poczułam niemiłosierny ból.

       -Co z nią będzie dalej?-słyszałam nad sobą głos mojej kuzynki, u której mieszkałam.

       -Zaczęła się wybudzać.-usłyszałam drugi głos koło siebie.

       -Mmmm co się stało?-dotknęłam się w czoło próbując sztywno usiąść.

      -Liza, skarbie...-Emma usiadła na krześle obok gładząc mnie po zabandażowanej dłoni. W drugą miałam wbity wenflon.

      -Gdzie Ian?-zaczęłam się rozglądać.

     -Posłuchaj bardzo długo spałaś...-Emma zwiesiła głos.

    -Ile dokładnie?-zaschło mi w gardle.

     -Prawie dwa miesiące...-Emma otarła szybko łze.

     Zawirowało mi w głowie jakbym dopiero zeszła z karuzeli... Zerknęłam na reszte ciała. Podniosłam kołdre i zobaczyłam obandażowaną lewą nogę aż do miednicy. Brzuch miałam cały posiniaczony i niewielką bliznę bliżej prawej strony miednicy. Nie czułam w tym momencie bólu tylko odrętwienie.

     -A Ian?-szepnęłam bojąc się odpowiedzi.

    -Tak mi przykro kochanie...-Emma ścisnęła mi dłoń, a z jej oczów zaczęły kapać łzy.

   Poczułam się znów zostawiona... Najpierw rodzice potem Ian... Zaczęłam krzyczeć i płakać...

                                

            -Boże Liza...-wyrwało mnie z tego koszmaru czyjeś wołanie.

            Ktoś mnie sszturchał po czym zobaczyłam przerażoną twarz Cat i Bena. Jego orientalna uroda zawsze urzekała panienki z naszego bloku. Właśnie on teraz wziął mnie na ręce otrzepując z piasku. Tylko ta dwójka wiedziała o moich atakach.

      -Ktoś albo coś musiało aktywować atak...-Ben przyglądał mi się z żalem i współczuciem.

     -A było już tak dobrze...-Cat wyjęła dwie białe tabletki i wepchnęła mi do ust.

    Lekarstwa zaczęły się rozpuszczać z resztkami piasku, który wpadł mi do ust. Powoli zaczęłam wracać do nich. Usiadłam sztywno na rękach Bena, tak że znów położył mnie na plaży.

    -Dziękuje...-przetarłam oczy czystą ręką żeby nie  zapruszyć oczów.

    -Zaczęła wracać.-Cat odetchnęła z ulgą.

     -Co się stało?-prawie czarne oczy Bena wpatrywały się we mnie z wyczekiwaniem na jakieś wyjaśnienia.

     -Ian...-wypowiedziałam to prawie niesłyszalnie.

    -Jak to?-Cat usiadła koło mnie.

     -Ethan mnie pocałowa... Wszystko mi się przypomniało...-jęknęłam z żalem. 

     -O w mordę!-Ben podniósł się i założył ręce za głowę.

    -A to sukinsyn!-wykrzyknęła Cat.

    -Proszę zabierzcie mnie stąd...-łzy zaczęły znów mi napływać do oczów.

   -Spokojnie słońce...-Cat przytuliła mnie mocno.-Jedziemy do domu.

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz