12.

16 3 0
                                    

    Leżałam na mojej kanapie uśmiechając się jak głupia. Co się właściwie wydarzyło? No bo raczej nie mogliśmy być już przyjaciółmi? Ten paskudny dzień wydawał mi się teraz najlepszym na świecie. Po pocałunku zostaliśmy jeszcze chwilę po czym Ethan odwiózł mnie do domu.

     -Szczerzysz się jak głupia.-koło mojej głowy plasnął tyłek Cat.

     -No bo jestem chyba głupia ale zadowolona.-zachichotałam, a ona wybauszyła na mnie swoje niebieskie oczy.

     -A to czemu?-uniosła brew- Czyżby cie przeleciał?

     -Nie.-podniosłam się-My no e...-podrapałam się po karku.

     -No wykrztuś to!-warknęła Cat.

    -No pocałowaliśmy się...-powiedziałam zwieszając wzrok.

   -Cooo?!-Cat złapała mnie za ramiona i zaczęła potrząsać-Oszalałaś?!

   -No nie...-wyrwałam się jej i stanęłam na środku pokoju. Całe szczęście, że byłam już w dresie.

    -No pogłupiałaś!-moja przyjaciółka wyglądała jakby coś ją dotknęło.

    -Nie...-wbiłam w nią twardy wzrom-Co się tak dziwisz?

    -Ian by się nie ucieszył.-wypaliła i natychmiast zatkała sobie usta rękami kręcąc głową.

    -Skąd wiesz?!-wrzasnęłam. Myśl o tym, że Ian by o tym wiedział trawiła mnie od środka.

     Poczułam się jakby ktoś mnie kopnął w pierś. Od dwóch lat nie pozwoliłam się nikomu do mnie zbliżyć bo bałam się, że to będzie niesprawiedliwe. I miałam racjie. Z  chwilą kiedy Cat wypowiedziała jego imię mój żołądek zawirował w powietrzu.

    -Przepraszam Liza.-podniosła się szybko podchodząc do mnie ale ja uniosłam ręce.

    -Żyłam jak cień!-warczałam-Po co mi to przypomniałaś?!

    -Bo Ethan zrobi ci krzywdę!-Cat miała przerażony wyraz twarzy.

    -To jego rodzina i znajomi mnie dziś krzywdzili nie on!-Cat podeszła do mnie i mocno mnie objęła.

     -Nie należymy do ich świata. Ian chciałby żebyś sobie kogoś znalazła ale nie Ethana Jacksona. On cie zniszczy Liza.-Cat łkała mi do ucha.

     -Nie...-objęłam ją patrząc w nicość.

   


    Rano jakoś ciężko było mi się zebrać do pracy. Wiedziałam, że Margo była zadowolona ale państwo Jackson chyba nie podzielali decyzji syna. Na szczęście ich nie było dziś więc mogłam odetchnąć z ulgą. Moja koleżanka z pracy czekała już na mnie z kawą i kokosankami patrząc na dzisiejszą listę rezerwacji.

     -Jesteś.-Margo nie patrzyła na mnie, a na jej twarzy nie widziałam znajomego uśmiechu.

     -Cześć.-przysiadłam się do niej bo dziś miałam na sobie mundurek bo z samego rana odebrałam go z pralni.

     -Emocjonująca niedziela.-odepchnęła się na fotelu patrząc na mnie przenikliwie. Poprawiła carne włosy, które związała w kucyk i wyczekiwała na to co powiem.

     -Taa bardzo.-sięgnęłam po kokosankę.

     -Dlaczego się z nim przelizałaś?-dobił mnie jej charakter pytania. Prędzej takiej szczerości spodziewałabym się po Cat nie po Margo Jackson!

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz