8.

16 3 0
                                    

   Siedziałam na molo patrząc na fale, które uderzały o drewnianą konstrukcje. Było dziś słonecznie i ciepło więc żal było nie skorzystać. Kiedy tak siedziałam czując jak wiatr robi mi szopę z włosów usłyszałam kroki na deskach.

    -Nie boisz się, że się przeziębisz?-zapytał Ethan siadając koło mnie.

    -Nie. Mam wysoką odporność.-odpowiedziałam.

   -No proszę.-uśmiechnął się.

    -Po co tu przyszedłeś?-zapytałam nagle.

    -Chciałem z tobą porozmawiać na spokojnie.-odwrócił się do mnie siedając po turecku.

     Przyjrzałam się jego pełnej powagi twarzy. Poprawił czerwone polo i wyczekiwał jak coś powiem. Jednak ja tylko na niego patrzyłam. Próbowałam z siebie tyle razy to wyrzucić ale nie umiałam. Psycholog, Ben ani nawet Cat nie znali prawdy o tym wszystkim co siedziało we mnie a on się zainteresował mną.

     -No więc...-zaczęłam bawiąc się palcami.

     -Nie denerwój się.-ujoł moje dłonie.

     Poczułam dziwne mrowienie w dłoniach. Zaczęły do mnie wracać wspomnienia wieć szybko wyrwałam dłonie i wstałam łapiąc się poręczy. Oddychałam ciężko czując, że zaraz znów dostane ataku.

    -N-n-i-i-e m-o-o-g-ę-ę!-wrzasnęłam.

     -Ciiii... Liza spójrz na mnie-nie reagowałam-Liza...-złapał moją twarz w dłonie i patrzył mi prosto w oczy. Jego były spokojne więc wpatrywałam się w ten brąz-Liza skup się na mnie. Tylko na mnie. Jesteś silna. Dasz radę. Oddychaj. O właśnie.

     Uścisk w płucach zaczął lżeć. Opadłam na niego bezwładnie, trząsąc się z wysiłku jaki odczuwałam.

     -Ethan...-zaczęłam odpływać.

      -Liza! Liza zostań tu ze mną. Kotku nie odpływaj...-próbował mną potrząsnąć ale ja już zanurzałam się w ciemnych odmentach.



      -To twoja wina!-usłyszałam w oddali krzyk Cat.

       -Zamknij się ruda!-Ethan krzyknął na całe gardło.

     -Było tak świetnie, a ona prawie wykorkowała!-rykła.

     -Nie wiedziałem, że to tak przeżywa!-krzyczał.

      -Bo ona przeżyła, a on nie! Kretynie ona ma rzadki przejaw stresu pourazowego! Zaczyna się dusić i płakać, a w bardzo rzadko mdleć!-Cat nie wytrzymała.

     -Zamknąć się...-powiedziałam cicho ale na tyle głośno, że mnie usłyszeli.

      Cat i Ethan zastygli bez ruchu, a ja patrzyłam na ich skołowane twarze. Miałam wrażenie jakby poczuli się speszeni, że ich słyszałam. Teraz zerknęłam na otaczającą mnie rzeczywistość.

      Na pewno byłam w szpitalu. Koło mnie stała kroplówka. Nie było już pół butelki więc miałam podawane jakieś środki. po drugiej stronie stał pulsometr. Musiałam mieć na sobie tą ochydną białą piżamę.

     -Jak się czujesz?-pierwsza dopadła mnie Cat siadając prawie na łóżku.

     -Dziwnie...-przyznałam.

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz