14.

16 3 0
                                    

   -Nic ci nie jest?-rozdarło się w moich uszach.

    Jednak nie dałam rady mówić. Poduszka, która wystrzeliła w trakcje wypadku tamowała moje ruchy. Ktoś próbował mnie wyciągnąć ale tylko leżałam bez władnie zaklinowana. Czułam jak moje płuca wołają o tlen ale nie miałam jak zaspokoić potrzeby oddychania.

    Odwróciłam głowę w stronę Iana. Leżał na kierownicy z zakrwawioną twarzą. Wrzasnęłam. Poczułam jak poduszka znika. Ktoś wyciągnął mnie na zewnątrz.

      -Ona żyje!-ktoś krzyczał.

      Nie mogłam opisać twarzy bo były rozmazane. Przyłożyli mi maskę z tlenem. Kazali uspokoić. Jednak mnie prześladował obraz Iana. Odwróciłam głowę by zobaczyć na wrak naszego auta i wbitą ciężarówkę. Gdzieś z boku ktoś zasuwał czarny worek. O Boże! Łzy kapały mi po ranach na twarzy. Ciało paliło od bólu. W tedy zobaczyłam czyjąś twarz...

     -Liza?-moja zawartość żołądka podeszła mi do gardła.

      -ETHAN!-usiadłam na łóżku wyrwana z koszmaru.

     Dochodziła już czwarta kiedy poszłam do kuchni napić się mleka z butelki. Ciarki mnie przechodziły po ciele. Nie... To tylko sen. Złapałam za buteleczke leków i wcisnęłam kilka do ust. W końcu mogłabym je odłożyć. Mój stan po urazowy mógł minąc w końcu. Jednak ten koszmar... Ethana tam nie było. Nie mogło być. Rzuciłam lekami na podłogę krzycząc i płacząc. Dlaczego byłam taka pokręcona?! Straciłam Iana i się przez to obwiniałam ale chiałam odnaleźć spokój. Chciałam wierzyć, że to nie moja wina. Ale w tedy wykrzyczałam mu tyle złych słów.

       -Jeśli ci się nie podoba możesz spadać.-warczałam bo dowiedziałam się, że mógł mnie zdradzać.

         -Nie zdradziłem cie!-krzyknął i uderzył w kierownice.

       -A było tak cudownie jak wsiadałam!-łzy ciekły mi po twarzy.

       -Szukasz uwagi? Czy czego ci brakuje?-nie wytrzymał.

       -Słucham?-nie mogłam pojąć jak mógł tak mówić- Właśnie jakaś lalunia wysłała ci zdjęcie cycków! To ma być wymysł?

       Akurat kiedy chciałam przełączyć kawałek z jego telefonu zobaczyłam tą wiadomość. Poczułam się okropnie.

       -Możesz się ogarnąć?!-znów uderzył o kierownice-Nie zdradzam cie, a to pewnie pomyłka.

       Jednak nie dowiedziałam się prawdy bo w tedy w moich uszach pojawił się ten straszny dźwięk.

         Złapałam się za głowę. Nie chciałam tego dopuszczać do głowy ale jeśli mnie zdradzał albo nie i zamiast zając sie drogą zajął się kłótnią. Oddychałam ciężko.

        Nie poszłam więcej spać tylko oglądałam film. Jakby to miało pomóc. Jednak nie pomogło. Liczyłam po cichu, że może Ethan wrócił skoro jego przyjaciel wrócił. Chciałam się z nim zobaczyć.

        Rano jak zwykle Margo czekała na mnie z czymś dobrym. Tym razem były to mufinki czekoladowe.

       -Słaba noc?-zerknęła na mnie.

       -Aż tak widać?-związałam włosy w kucyk.

        -No e...-nie chciała być nie grzeczna.

       Skinęłam tylko głową patrząc jak wypełnia dokumenty dla Jacksonów. W tedy usłyszałam otwierające się drzwi i zerknęłam za lady na naszego gościa. Kiedy ją zobaczyłam wstałam jak oparzona.

       -Mogę zarezerwować pokój?-dziś na głowie miała czarne włosy ścięte do ramion.

      Jak wyjeżdżałam miała na głowie niebieskie włosy długie aż po jej smukłe biodra. Serce zaczęło mi mocniej bić. Co ona tu robiła?

       -Tak. Oczywiście. Jakieś wymagania?-Margo popatrzyła na mnie ze zdziwonym spojrzeniem.

       -O tak. Poprosze taki od strony oceanu.-zawiesiła na mnie wzrok po czym uśmiechnęła się sztucznie- Liza jak miło cie widzieć bez stanu załamania.

       Moje ciało aż zesztywniało. Black natomiast patrzyła na mnie z pogardą i nienawiścią. Dokładnie takie spojrzenie zapamiętałam kiedy wychodziła ze szpitala patrząc na mnie przez szklane drzwi kiedy odbierała ubrania Iana.

       -Ciebie też Black.-skinęłam sztywnie głową.

       -Wiesz, że mama nie żyje? Zmarła rok temu.-wygładziła szarą sukienkę.

       -Przykro mi.-zwiesiłam głowę.

       -Tak przykro jak po śmierci Iana?-jej syk przyprawił mnie o gęsią skórkę.

      -Przyjechałaś tu na wakacje?-ta dziewczyna doprowadzała mnie do szału. Nigdy mnie nie lubiła, a teraz musiała jej doradzać w wyborze pokoju.

       -Jaka szkoda, że nie zgniotło cie, a Ian przeżył. Dryle była by przeszczęśliwa.-czyli miałam racje. Zdradzał mnie.

        -Wybaczy pani ale jeśli masz obrażać naszych pracowników radziłabym zmienić hotel.-Margo patrzyła na nia wściekłym wzrokiem.

       -W takim razie.-skierowała się do wyjścia-Miłego życia Liza.-po czym wyszła.




      Minął tydzień. Nie tłumaczyłam się Margo ale coraz trudniej było mi to wszytsko ukrywać. Brudy mojego życia wypływały, a Cat miała coraz mniej czasu dla mnie. Jej praca stała się bardziej  wymagająca. Z kolei Ben wyjechał w podróż do Francji na wymiane pracowniczą.

       Kiedy szłam więc późnym wieczorem z pracy usłyszałam cichy warkot silnika po czym odsuwającą się szybę.

      -Dasz się skusić na kolacjie?-Ethan uśmiechał się słabo, a mi serce podskoczyło.

      -Wróciłeś.-opanowałam się. Nie chciałam pokazać jak bardzo się cieszę.

     -Słyszałem, że miałaś bardzo pracowity tydzień.-wyszedł z auta i próbował mnie objąć ale się cofnęłam.

      -Znów będziesz chciał uciekać?-wyrwało mi się.

      -Liza...-jego twarz ukazała mi dręczące go myśli-Zapytałaś mnie czy się tobą bawie... Nie odpowiedziałem ci ale kobieto...-złapał oddech- Robisz ze mną niesamowite rzeczy. Nie bawie się tobą tylko nie umiem okazać tego co się dzieje.

     Odczułam ulgę. Ale z drugiej strony nie rozumiałam go. Uciekał jak tylko zaczęło się robić gorąco między nami. A przed tem w moim mieszkaniu chciał być tylko przyjacielem.

     -Co to znaczy?-zapytałam.

     -Pieprze bycie przyjaciółmi.-po czym zrobił to co tak bardzo pragnęłam. Pocałował mnie.

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz