Nie mogłam patrzeć jak Liza leży zwinięta w kłębek na swojej kanapie zalana łzami. Odkąd zaczęłyśmy się przyjaźnić wiedziałam o jej atakach. Wiedziałam też jak świerzą rane przywiozła ze sobą do Fort See i jak bardzo ją boli strata Iana. Obwiniała się, że przeżyła, a on zmarł w śpiączce tydzień po wypadku. Cudem było, że przeżyła zderzenie z tirem! I to w dodatku czołowe! Jednak bardziej wkurzył mnie fakt, że Ethan Jackson zaczął dobierać się do niej tymi brudnymi łapskami...
Myślałam z początku, że dobrze jej to zrobi jeśli z nim się umówi ale widząc ją teraz wiedziałam, że nie była gotowa na takie rzeczy jak związek. Jeszcze nie...
Tak więc ostatni raz zerknęłam na teraz śpiącą Lizę i na Bena, który siedział z kubkiem kawy na podłodzę co po chwila patrząc na nią i na cicho włączony telewizor.
-Jak by się jej pogorszyło zadzwoń po karetkę.-poleciłam ostatni raz.
-Wiem...-wiedziałam, że Ben wie ale wolałam się upewnić.
-Wrócę szybko.-mruknęłam wchodząc co przedsionka.
-On jej nie może tak krzywdzić... To nie następny szybki numerek.-Ben zerknął na Lizę ze smutkiem.
Skinęłam głową i wyszłam z mieszkania wiedząc, że Lizie nic się nie stanie. Szybko ruszyłam chodnikiem w stronę hotelu starając się opanować. Zadzwoniłam wcześniej do mojej pracodawczyni, że dziś nie pojawie się w pracy. Na szczęście sklep z płytami nie był bardzo wymagającą pracą.
-Cat?-Margo zerknęła na mnie znad lady.
-Hej...-podeszłam opierając się o lade.
-Nie wiesz kiedy będzie Liza? Nigdy się nie spóźniała...-zatroskanie w jej głosie sprawiło, że lekko mi ulżyło. Przynajmiej ona nie była z tej gorszej rodziny Jacksonów.
-Właśnie po to przyszłam... Nie będzie jej dziś ma...-urwałam. Nie wiedziałam ile ona wie o Lizie.
Margo skinęła głową i opadła bezwładnie na krzesło. Z jej wzroku widziałam, że wie więc trochę mi ulżyło.
-Tylko po to przyszłaś?-zapytała zerkając na mnie.
-Właściwie to nie. Szukam tego popaprańca Jacksona...-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Co on do cholery znów zrobił?-jęknęła wściekła.
-Pozwól, że to załatwie. Gdzie jest zatem?-mruknęłam.
Margo zerknęła na mnie jak na walniętą. Ale doskonale wiedziała, że jestem zawzięta oraz, że mam sensowny powód mojej wizyty.
-Trzecie piętro, ostatni pokój...-podała mi miejsce pobytu tego padalca- Ale ostrzegam jeśli narobisz syfu wzywam gliny...
Nie skomentowałam tego ale rozumiałam jej troskę o kuzyna. Skinęłam tylko głową i ruszyłam po schodach. Budowa windy miała się dopiero zacząć więc pozostawało mi śmigać na to przeklęte piętro. Na szczęście moja kondycjia nie była taka zła więc szybko uporałam się z wejściem na górę.
Widać było, że piętro jest dla tych najbardziej bogatych. Ciemne ściany koloru czekolady robiły sztuczny półmrok w korytarzu. Krwawy dywan ciągnął się aż do drzwi na końcu korytarza. Były to jedyne drzwi, ktore nie były po bokach holu.
Zaczęłam iść wolno patrząc na pozłacane tabliczki z numerami i doniczki z małymi zielonymi kwiatkami po bokach. Czuć tu było zapach drogich perfum, który unosił się niczym mgiełka. Jednak szybko zapomniałam o przyjemnym zapachu i pięknie tego piętra kiedy uderzyłam z całej siły w drzwi.
-Czego?!-usłyszałam za drzwi.
Szybko się otworzyły, a w nich pojawiła się słodka buzia Ethana. Trzymał worek z lodem, a po plamie na spodniach wywnioskowałam, że Liza zareagowała agresywnie. Jego oczy rozszerzyły się kiedy mnie zobaczył, a ja uderzyłam go w twarz.
-Posłuchaj sukinsynie! Jeśli jeszcze raz się zbliżysz do Lizy to cie zniszcze rozumiesz?! I piernicze twoją rodzinkę! Zapłacisz mi za to...-odgrażałam się.
-Nie masz czegoś lepszego do roboty ty świrusko?-zmierzył mnie wzrokiem.
-Moja przyjaciółka jest inna niż te panny, które pieprzysz... Nie zbliżaj się do niej.
Nie zamierzałam mu mówić o problemach jakie miała Liza. Nie chciałam żeby ją zwolnili. Jednak wielkie oczy Ethana dały mi do zrozumienia, że zżera go ciekawość.
-Jest walnięta! Normalne dziewczyny całują się, a nie kopią w jaja..-warczał.
-Gdybyś kogoś stracił też byś się zachowywał jak porąbany!-krzyknęłam ale szybko zoriętowałam się co powiedziałam i zasłoniłam sobie usta.
-Coś ty powiedziała?-zrobił się siny na twarzy.
-Nic...-uciełam po czym obróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia.
-To jeszcze nie...-nie pozwoliłam mu dokończyć.
-To koniec Ethan. Masz się do niej nie zbliżać. Pieprz inne laski ale moja przyjaciółka nie zasługuje na takiego debila jak ty.
CZYTASZ
Bądź tu
RomantizmTrudne przeżycia mogą zmienić człowieka. Przekonała się o tym Liza, którą ścigają demony z przeszłości. Ethan Jackson również stara się żyć z poczuciem winy. Czy tych dwoje ma szansę na szczęście i uczucie, które zdoła przetrwać trudności? Zachęcam...