5. (Cat)

26 3 0
                                    

      Nie mogłam patrzeć jak Liza leży zwinięta w kłębek na swojej kanapie zalana łzami. Odkąd zaczęłyśmy się przyjaźnić wiedziałam o jej atakach. Wiedziałam też jak świerzą rane przywiozła ze sobą do Fort See i jak bardzo ją boli strata Iana. Obwiniała się, że przeżyła, a on zmarł w śpiączce tydzień po wypadku. Cudem było, że przeżyła zderzenie z tirem! I to w dodatku czołowe! Jednak bardziej wkurzył mnie fakt, że Ethan Jackson zaczął dobierać się do niej tymi brudnymi łapskami...

     Myślałam z początku, że dobrze jej to zrobi jeśli z nim się umówi ale widząc ją teraz wiedziałam, że nie była gotowa na takie rzeczy jak związek. Jeszcze nie...

    Tak więc ostatni raz zerknęłam na teraz śpiącą Lizę i na Bena, który siedział z kubkiem kawy na podłodzę co po chwila patrząc na nią i na cicho włączony telewizor.

     -Jak by się jej pogorszyło zadzwoń po karetkę.-poleciłam ostatni raz.

     -Wiem...-wiedziałam, że Ben wie ale wolałam się upewnić.

    -Wrócę szybko.-mruknęłam wchodząc co przedsionka.

    -On jej nie może tak krzywdzić... To nie następny szybki numerek.-Ben zerknął na Lizę ze smutkiem.

     Skinęłam głową i wyszłam z mieszkania wiedząc, że Lizie nic się nie stanie. Szybko ruszyłam chodnikiem w stronę hotelu starając się opanować. Zadzwoniłam wcześniej do mojej pracodawczyni, że dziś nie pojawie się w pracy. Na szczęście sklep z płytami nie był bardzo wymagającą pracą.

      -Cat?-Margo zerknęła na mnie znad lady.

      -Hej...-podeszłam opierając się o lade.

     -Nie wiesz kiedy będzie Liza? Nigdy się nie spóźniała...-zatroskanie w jej głosie sprawiło, że lekko mi ulżyło. Przynajmiej ona nie była z tej gorszej rodziny Jacksonów.

       -Właśnie po to przyszłam... Nie będzie jej dziś ma...-urwałam. Nie wiedziałam ile ona wie o Lizie.

      Margo skinęła głową i opadła bezwładnie na krzesło. Z jej wzroku widziałam, że wie więc trochę mi ulżyło.

      -Tylko po to przyszłaś?-zapytała zerkając na mnie.

      -Właściwie to nie. Szukam tego popaprańca Jacksona...-uśmiechnęłam się sztucznie.

     -Co on do cholery znów zrobił?-jęknęła wściekła.

     -Pozwól, że to załatwie. Gdzie jest zatem?-mruknęłam.

     Margo zerknęła na mnie jak na walniętą. Ale doskonale wiedziała, że jestem zawzięta oraz, że mam sensowny powód mojej wizyty.

      -Trzecie piętro, ostatni pokój...-podała mi miejsce pobytu tego padalca- Ale ostrzegam jeśli narobisz syfu wzywam gliny...

      Nie skomentowałam tego ale rozumiałam jej troskę o kuzyna. Skinęłam tylko głową i ruszyłam po schodach. Budowa windy miała się dopiero zacząć więc pozostawało mi śmigać na to przeklęte piętro. Na szczęście moja kondycjia nie była taka zła więc szybko uporałam się z wejściem na górę.

     Widać było, że piętro jest dla tych najbardziej bogatych. Ciemne ściany koloru czekolady robiły sztuczny półmrok w korytarzu. Krwawy dywan ciągnął się aż do drzwi na końcu korytarza. Były to jedyne drzwi, ktore nie były po bokach holu.

    Zaczęłam iść wolno patrząc na pozłacane tabliczki z numerami i doniczki z małymi zielonymi kwiatkami po bokach. Czuć tu było zapach drogich perfum, który unosił się niczym mgiełka. Jednak szybko zapomniałam o przyjemnym zapachu i pięknie tego piętra kiedy uderzyłam z całej siły w drzwi.

     -Czego?!-usłyszałam za drzwi.

     Szybko się otworzyły, a w nich pojawiła się słodka buzia Ethana. Trzymał worek z lodem, a po plamie na spodniach wywnioskowałam, że Liza zareagowała agresywnie. Jego oczy rozszerzyły się kiedy mnie zobaczył, a ja uderzyłam go w twarz.

     -Posłuchaj sukinsynie! Jeśli jeszcze raz się zbliżysz do Lizy to cie zniszcze rozumiesz?! I piernicze twoją rodzinkę! Zapłacisz mi za to...-odgrażałam się.

     -Nie masz czegoś lepszego do roboty ty świrusko?-zmierzył mnie wzrokiem.

     -Moja przyjaciółka jest inna niż te panny, które pieprzysz... Nie zbliżaj się do niej.

   Nie zamierzałam mu mówić o problemach jakie miała Liza. Nie chciałam żeby ją zwolnili. Jednak wielkie oczy Ethana dały mi do zrozumienia, że zżera go ciekawość.

     -Jest walnięta! Normalne dziewczyny całują się, a nie kopią w jaja..-warczał.

    -Gdybyś kogoś stracił też byś się zachowywał jak porąbany!-krzyknęłam ale szybko zoriętowałam się co powiedziałam i zasłoniłam sobie usta.

      -Coś ty powiedziała?-zrobił się siny na twarzy.

     -Nic...-uciełam po czym obróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia.

     -To jeszcze nie...-nie pozwoliłam mu dokończyć.

     -To koniec Ethan. Masz się do niej nie zbliżać. Pieprz inne laski ale moja przyjaciółka nie zasługuje na takiego debila jak ty.

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz