6.

25 3 0
                                    

    Cały tydzień dręczyły mnie koszmary, a blizna piekła odruchowo. Prawie już zapomniałam o wszystkim... Jednak ten pocałunek coś stopił we mnie co budowałam po śmierci Iana.

     Któreś deszczowej nocy obudziłam się z krzykiem zalana potem. Sięgnęłam po tabletki, które przepisał mi mój psycholog po wyjściu ze szpitala i połknęłam dwie. Wiedziałam, że nie pójdę spać bo byłam zbyt pobudzona. Powoli zsunęłam się z łóźka i zapalilam małą lampkę w sypialni po czym skierowałam się do kuchni. Wyjęłam butelkę mleka i opadłam na kanapę w sypialni. W tedy usłyszałam pukanie do drzwi.

     Była cholerna trzecia nad ranem i to w dodatku w czwartek! Z początku pomyślałam, że to Cat się przebudziła ale to nie mogło być możliwe więc poczłapałam do drzwi zmieszana. Otwarłam drzwi ostrożnie żeby w razie potrzeby szybko je zamknąć. Zaczęłam też żałować zepsutego judasza...

     -Ethan?!-wykrzyknęłam kiedy zobaczyłam kto stoi na klatce.

     -Liza...-miał zmęczoną twarz oraz wory pod oczami.

         Wyglądał jak wrak człowieka. Sina skóra lśniła w półmroku jak jakiegoś ducha. Wyglądał naprawdę źle jednak dalej miałam mu za złe, że przez niego wróciły moje demony.

      -Mogę wejść?-złapał się ściany przecierając twarz dłonią.

      -Eeee jest późno i...-nie chciałam być niegrzeczna.

      -Znów mnie kopniesz?-kąciki jego ust przy tej kwesti uniosły się lekko do góry.

     -Wejdź...-przesunęłam się.

      Skinął głową i zaczął się rozglądać po mieszkaniu po czym usiadł na kanapie. Wstawiłam wodę na ewentualną kawę albo herbatę i usiadłam na podłodzę trzymając w rękach dalej butelkę mleka.

    -Jak się czujesz?-zamrugał oczami patrząc na mnie.

    -Jakoś...-nie chciałam być nie miła dla niego.

    -Margo mówiła, że masz urlop aż do odwołania.-mruknął.

    -Tak...-potarłam oko.

   -Liza jest mi tak głupio...-zaczął patrząc na mnie.

    Nie wiedziałam co powiedzieć. Mrugałam nerwowo ciekawa co powie dalej. Nagle okazał skruchę...

    -Po co tu przyszedłeś?-zaczęłam wpatrując się w niego z przejęciem.

    -Bo mnie też dręczy przeszłość...-urwał po chwili przekrzywiając głowę- Nie powinienem być takim bucem w stosunku do ciebie...

     Jeknęłam cicho i rozpłakałam się. Woda w czajniku gwizdała, deszcz walił  w szyby, a ja robiłam nini powódź z mojej twarzy.

      -Nie...-płakałam.

      -Ciii...-ustał gwizd czajnika, a Ethan teraz obejmował mnie na podłodze-Chciałbym to naprawić... Nie wiem jak ale chce. Ten pocałunek... Boże Liza...

     Jeszcze głośniej wyłam w jego koszulkę. Niech nie mówi takich rzeczy! Niech będzie bucem, który chce tylko bzykać kelnerki...

     -Nie chce pomocy!-odepchnęłam go nagle wsytając.

      W pierwszej chwili był w szoku. Ale w następnym wydawał się przygnębiony. Ruszył do mnie powoli.

     -Liza... Chce być lepszy... Proszę pomóż mi być lepszym. A tobie pomogę uporać się z tymi demonami, które robią z ciebie wrak człowieka...

     Mówił powoli ale dawał mi do zrozumienia, że nie mogę się wycofać. Zaczęłam potrząsać głową ale on szybko zbliżył się do mnie i ujął moją zapłakaną twarz w dłonie.

    -Nie...-próbowałam nie patrzeć prosto w jego brązowe oczy.

   -Liza ja nie chce nic od ciebie. Chce to naprawić...-nie wierzyłam w jego szybką przemianę ale bałam się tego, że kiedyś nie wytrzymam tego poczucia winy.

  -Chcesz spać na kanapie do rana?-mruknęłam, a on lekko się uśmiechnął.

 - Z chęcią.-puścił moją twarz i starał się patrzeć na mnie i nie uśmiechać się jak debil.

  -Ale jeśli zaczniesz coś konbinować to nie pozwole ci się więcej do mnie zbliżyć.-ruszyłam do kanapy żeby ją rozłożyć.

   -Dobrze... Nie chce cie wykorzystywać. Robie to z innych powodów.-popatrzyłam na niego ale on nagle zamilkł.

   - Z jakich?-wyprostowałam się.

   -Mam do spłacenia pewien dług...

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz