9.

17 3 0
                                    


      Jeszcze kilka dni leżałam w szpitalu za nim zostałam wypisana. Ethan czekał na mnie przed szpitalem koło swojego auta uśmiechając się łobuziarsko.

      -Może ja to zabiorę.-sięgnął po moją torbę, którą miałam w szpitalu.

      -Dzięki ale sobie poradzę.-mruknęłam uśmiechając się jak idiotka.

       -Uparta kobita z ciebie.-zaśmiał się zdejmując swoje pilotki z nosa i zakładając na głowę.- To co pizza, kebab czy inne fast foody?-zerknął na mnie z rozbawieniem.

       -Uhhh... Ciężki wybór.-wpakowałam torbę do bagażnika.

       -No weź! To jedzenie szpitalne nie należało do bardzo jadalnych.-wzdrygnął się, a ja przypomniałam sobie jak wziął mój budyń i o mało nie puścił pawia.

       -To może kebab?-zaproponowałam nieśmiało.

       -A więc ustalone.-mrugnął do mnie i otwarł mi drzwi od strony pasażera.

       Skinęłam głową i zaczerwieniłam się. Ian nigdy nie otwierał... STOP! Odruchowo zaczęłam oddychać wolniej w razie następnego ataku. Nie chciałam wracać już do tego szpitala. Bałam się, że w końcu wyląduje w psychiatryku, a nie w miłej sali z psychologiem. Po chwili wyrwało mnie z tego rozmyślania wibrowanie telefonu w mojej kieszeni.

       -On cie odebrał?-czułam jad w głosie Cat kiedy odebrałam połączenie.

       -Tak on.-rzuciłam widząc, że mój kierowca rozmawia przez komórkę siedząc na masce.

     -Kobieto...-mruknęła zła.

      Po naszej rozmowie przychodziła wieczorami z Benem kiedy akurat Ethan gdzieś jechał. Zawsze jej nie uzasadniona nienawiść kierowana w niego wydawała mi się wręcz śmieszna. Ale co najbardziej martwiło mnie Ben też nie darzył go sympatią.

      -Cat proszę cie. On nie jest taki zły.-przekonywałam ją któryś raz.

      -Ja wiem swoje.-usłyszałam ją jak się zaciąga papierosem. Czyli była w pracy na przerwie.

      -Dobrze. Wiesz co muszę kończyć. Zobaczymy się wieczorem ok?-chciałam skończyć rozmowę bo widziałam jak Ethan odkłada urządenie.

       -Dobra, dobra.-rzuciła sucho i się rozłączyła.

       -To co kebab?-wsiadł do auta patrząc na mnie z uśmiechem.

      -Tak.-skinęłam głową.

      -To świetnie.-wydawał się zadowolony z siebie.

     


        Chwilę później byliśmy już w małej orientalnej knajpce na pograniczu miasteczka. Te kebaby były nieziemskie! Pałaszowałam swojego patrząc na Ethana. Prawie już zjadł swojego kiedy ja ledwo co doszłam do połowy.

      -Dlaczego Cat cie tak nie lubi?-wyrwało mi się nagle.

     Ethan zmarszczył nos kładąc kebaba na talerzu i sięgając po mrożoną herbatę. Nie odezwał się długo.

     -Ona ma... hmmm... Jest przewrażliwona na punkcie mojej stukniętej matki.-mruknął cicho patrząc się mi prosto w oczy. Nie wytrzymałam spojrzenia i spuściłam je.

    -Aha.-odgryzłam kawałek mojego jedzenia.

    -Masz bardzo ładne oczy. Takie zielone.-przekręcił głowę patrząc się na mnie.

   -Hmm dzięki.-zarumieniłam się bo poczułam pieczenie na policzkach.

  Nie chciałam nic od niego ale coś sprawiało, że ten człowiek stawał mi się bliższy. I powiedziałam mu co czułam. To było dziwne ale prawdziwe.

    -Chcesz żebym cie jeszcze gdzieś zabrał?-wytarł dłonie w serwetkę.

    -Nie. Czuję się zmęczona ale dziękuje za pyszny obiad.-uśmiechnęłam się przepraszająco.

    -Nie ma za co.-mrugnął do mnie po czym wypalił- W niedziele jest grill dla ważnych szych w kwestiach hotelowych. Czy chciałabyś iść jako moja znajoma?

    -Ooo...-zakrztusiłam się sokiem pomarańczowym, który właśnie piłam-To miłe ale nie wiem czy się tam odnajdę.

     Mógł zaprosić kogo tylko chciał a wziął mnie. Ale taka impreza? Bałam się, że coś zrobię źle. Tamci ludzie mieli swoje konwenanse. Nie czułam się silna chociaż z takimi ludźmi nie raz pracowałam w hotelu.

    -Zgódź się. Proszę.-ujął mnie za dłoń-Nie będę się nudzić przynajmniej.

    -Hmmm pomyślę. A teraz czy mogłabym cie prosić o podwózkę do domu?-zapytałam zmieszana.

Bądź tuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz