17. Rock My Life

381 44 244
                                    


Anze nie zdołał się podnieść o własnych siłach. Kamil tak. Co prawda obu zabrano do szpitala na badania, ale w mojej głowie wciąż pozostał strach związany z rzekomą kontuzją.

Myślałaś, że zerwiecie i całe uczucie nagle wyparuje? Warto przynajmniej mieć nadzieję.

Wpatrywałam się w sędziwego mężczyznę, będącego słoweńskim lekarzem pierwszego kontaktu. Kiedy podszedł do niego trener, mina zdecydowanie mu zrzedła. Rozmawiali przez około dziesięć minut, zanim nie okazało się, że zawodnicy już czekają przy autokarze. Obaj skinęli do siebie głowami, a następnie ruszyli w stronę pojazdu, żeby powiadomić o zmianie planów. Ktoś musiał zastąpić Semenica.

Tuż za nimi znalazł się Peter, który wręcz biegł, żeby zdążyć, aby zająć jedno z lepszych miejsc - te z tyłu. Mężczyzna uwielbiał spokój i ciszę. Pod tym względem różnił się od swojego specyficznego brata, który wręcz nie opuszczał towarzystwa kolegów z kadry, zaczynając w pewnym momencie unikać starszego Prevca. Właśnie w takiej chwili dwudziestosześciolatek nie miał ochoty rozmawiać z kimkolwiek - konkurs sam w sobie wypadł loteryjnie, a jeden z zawodników upadł.

Czułam do siebie wstyd, który w dużej mierze spowodowany był zwykłym tchórzostwem. Nie zamierzałam jechać do szpitala i czekać przy Semenicu, który teraz tego potrzebował. Karuzela kręciła się coraz szybciej i było za późno, żeby z niej zsiąść. Żeby pozwolić sobie na lichą słabość. Chciałam, ale nie mogłam.

- Pero! - krzyknęłam do i tak wystarczająco zirytowanego chłopaka.

W jednej chwili zwolnił, odwracając się do mnie. Możliwe, że Anze już mu wyjaśnił co się wydarzyło i dlaczego się rozstaliśmy. Dlaczego postanowiłam to zakończyć. Jako jego przyjaciel mógł wcale nie mieć ochoty, żeby ze mną porozmawiać, tym bardziej, że sprawa tyczyła się właśnie Semenica.

- Dawno się nie widzieliśmy, Gabrielle - przyznał, kiwając lekko głową. - Przykro mi z powodu...

Czyli nie wiedział. Mogło mi się tylko wydawać, że w jego oczach dostrzegałam niejasny chłód. Mężczyzna obrazował sobą czysty, a w dodatku niezburzony spokój. Ale taki właśnie pozostał, nawet podczas naszego pierwszego spotkania.

- Mi też - odpowiedziałam niemrawo. - Posłuchaj...

Nie wiedział. Miałam zamiar jak najszybciej przejść do głównego tematu, ale to wyniszczające, narzucone tempo zdawało się wykańczać każdego z osobna. Zależało mi na tym, żeby powiedzieć, wszystko, co Peter mógł przekazać poszkodowanemu. To, czego nie odważyłabym się powiedzieć Semenicowi. Ale kiedy miałam zamiar otworzyć usta, wiedziałam, że nie dam rady. To będzie zbyt wiele, a każde słowo stanie się ostrym szkłem.

- Przekaż, że życzę Anze szybkiego powrotu do zdrowia - wydusiłam z siebie, po czym zacisnęłam wargi.

Ten tylko skinął głową i delikatnie się uśmiechając, pożegnał mnie. Obiecał, że powie Anze to, o co proszę. Obiecał.

***

Spakowanie walizek, przeniesienie ich do autokaru i półtorej godzinna podróż, przeciągająca się do dwóch, wydawały się dopiero początkiem problemów, jakie czekały nas w drodze do Innsbrucka. Każdy usadowił się z tyłu, byle tylko z dala od Feldera, który przez cały czas dyskutował z Leidlem o przyszłości Hoerla i Schlierenzauera. Skinęłam w ich stronę głową, na co odpowiedzieli cichym "cześć". Wyjazd został zaplanowany na godzinę dwudziestą, ale Manuel i Gregor od pięciu minut się spóźniali. Jeśli ktoś miał doprowadzić trenera do białej gorączki to tylko oni. Dwójka, która uwielbiała trzymać się razem. Dwójka, która krytykowała siebie nawzajem tak często, jak wspierała. Zmachani, jeden za drugim wpadli do autokaru, deprawując o tym, jak bardzo nienawidzą danej osoby, wywracając co kilka sekund oczami.

Wicked Game | G. SchlierenzauerWhere stories live. Discover now