18. Till The World Ends

397 44 173
                                    


Nie spodziewałam się po Fettnerze aż takiej kreatywności i planu, który miał szansę się udać. Zniknął na korytarzu tak szybko, jak tylko się dało, ciągnąc za ramię swojego przyjaciela, który z pretensjonalnym wzrokiem co rusz wywracał oczami. Obłęd. Kiedyś to Gregor namawiał Manuela do wspólnych wyjść i wielu nieprzepisowych wydarzeń odbywających poza hotelem lub - w szczególnych momentach, właśnie w nim. Sportowcy rozchodzili się niezwykle szybko, żeby tylko zdążyć zrzucić z siebie kurtki i przebrać w coś znacznie wygodniejszego, a potem biec z torbami pełnymi alkoholu prosto do pokoju Austriaków.

- Nie zapomnij, że za pół godziny zaczynamy! - krzyknął brunet, na co wydałam z siebie ciche westchnienie. - W razie czego przyjdzie po ciebie Gregor! Chociaż... nie, bo wtedy nie wyjdziecie z tego pokoju. W każdym razie, ktoś przyjdzie!

Na te słowa szatyn trzepnął mężczyznę w tył głowy, który momentalnie wyraził swoją niechęć, jęcząc.

- Nie wymagamy specjalnego stroju! Chyba, że Greg...

Twarz Fettnera wyglądała, jak gdyby lada chwila miała zamiar zacząć się dusić. Kurczowo podtrzymywał się ściany, ale gdy nawet ona nie pomogła, zaczął szukać pomocy u Schlierenzauera, który zrezygnowany pokręcił głową.

- Do zobaczenia Gabi.

***

Gregor

- Czy ty jesteś normalny? - rzuciłem, kiedy tylko przekroczyliśmy próg naszego pokoju, który już wkrótce zamierzał się zmienić w istne pobojowisko. - Butelka? Czy ciebie już całkiem pojebało?! Wiesz co zrobi Felder, jak się dowie, że w naszym pokoju przebywa parunastu skoczków z litrami alkoholu? Najpierw wywali z kadry ciebie, a potem mnie. Te krzyki będzie słychać przez cały korytarz.

Fakt faktem, ludzie różnie reagowali na śmierć - zamykali się w sobie, płakali lub pili. Dokładnie tak, jak Manuel. Nie robił sobie nic z tego, że nasze pozycje i tak pozostawały zagrożone. Równie dobrze, trener mógł nas wymienić na młodszy rocznik. Ludzie pokroju Jana Hoerla powoli nadrabiali tempa, aby móc zastąpić starszą hołotę.

- Mam nadzieję, że masz gorączkę, bo na trzeźwo byś tego nie powiedział - stwierdził. - Dobrze wiesz po co to robię.

Z ciężkim westchnieniem opadłem na łóżko, kręcąc głową. Rzeczywiście, to mógł być nasz oficjalny koniec. W tym pokoju z tymi ludźmi...

- Zdajesz sobie sprawę, że z Maier nie pójdzie ci tak łatwo?

- Zdajesz sobie sprawę, że Anze wrócił ze szpitala i pojawi się tutaj?

Pierwszą reakcją było rzeczowe: "nie". Drugą: "żartujesz sobie". Trzecią: "idę stąd".

- Może ja i Stefan kiedyś się nie lubiliśmy, ale na pewno nie zasługiwał na śmierć, Greg. Potrzebne jest coś więcej niż spowiedź u idiotycznych policjantów. Musimy zrobić to sami.

Już miałem zaprzeczyć, kiedy mężczyzna postanowił po raz kolejny zrobić ze mnie osobę na posyłki. Jedyną rzeczą na jaką miałem ochotę, stał się sen. Prawdziwy, zwykły sen. Jednak, ze względu na okoliczności nie było mi dane ani zająć swojego łóżka, ani też kazać Fettnerowi zakończyć całą akcję. Wystarczyło, że wyciągnął spod materaca kilka butelek nieznanego trunku, a potem, kładąc je na niewielkiej ławie, wypowiedział to, czego obawiałem się najbardziej.

- Nikt nie wyjdzie z tego pokoju bez czystego sumienia.

***

Opuszczenie pokoju o tej porze równało się z niefortunnym spotkaniem reszty skoczków, zmierzających właśnie w stronę lokum mojego i Fettnera. Mijałem Niemców, dźwigających trzy duże torby, którzy przeklinali Richarda za to, że kazał wziąć aż tyle "ciężkiego wyposażenia"; Polaków - ich nie byłem w stanie zrozumieć, choćbym nawet próbował i możliwe, że zatrudnił do tego specjalnego tłumacza. A na koniec część słoweńskiej kadry. Ci patrzyli na mnie z ukosa, na co jedynie prychnąłem pod nosem. Nie chciałem spotykać się z Anze ani tym bardziej widzieć jego obitej twarzy - najpierw przeze mnie, a potem przez skocznię. Mogłem udawać politowanego, ale nie potrafiłem zmienić zdania o tym, kim był. Jak się zachowywał. Co robił.

Wicked Game | G. SchlierenzauerWhere stories live. Discover now