Richard
Czy powrót z kwalifikacji do konkursu, w którym i tak nie zamierzałem wziąć udziału przyspieszył zakończenie tego dnia? Potrzebowałem ciepłego prysznica i czegoś więcej niż kilku słów od reszty sztabu trenerskiego: "nie myśl o trenerze, skup się na skokach". Oczywiście, że dyskutowałem z Markusem o swoim czysto teoretycznym odejściu. Oczywiście, że nie chciał się zgodzić.
***
- Jaja sobie robisz? - zapytał, siadając na łóżku. - Nie możesz tego tak zostawić. Nie zabił cię, a poza tym, za parę dni to się skończy. Policja znajdzie tego ułoma, a ty będziesz żałował, że zrezygnowałeś.
Pokręciłem głową, zaciskając usta w wąską kreskę. To przestało być zabawne. Wspomnienia mętniały w czeluściach tego, co zapamiętałem. I tego, o czym wolałem zapomnieć.
- Wolę żyć, wiesz?
Nie chciałem się z nim kłócić. Eisenbichler reagował wystarczająco gwałtowanie na nagłe zmiany. Obaj nie potrafiliśmy odreagować, a atmosfera robiła się coraz gorętsza. Parzyła nasze ego.
- To ktoś z Austrii, Szwajcarii albo od nas - wypaliłem. - Słyszałem jego głos, ale nie pamiętam jak brzmiał. Wiem, że... albo nie. Nie wiem. Nie mam do jasnej cholery pojęcia komu ufać.
- Nie mamy w kadrze desperata - sarknął. - Andreas jest prawie jak dziecko, a Stephan cały czas wokół niego skacze. Karl nie skrzywdziłby muchy. My? Obaj posiadamy wystarczająco oleju w tych łbach. Zacznij myśleć o Austrii, bo podczas butelki nie wyglądało to zbyt moralnie.
To dopiero wydawało się nienormalne. Wręcz paranoiczne. Siadając obok mężczyzny nie myślałem, że ten wyciągnie z walizki zeszyt, w którym zapisywał informacje związane z podejrzanymi zawodnikami. Nie dowierzałem. Niepokój znów się odnowił, a ja nie potrafiłem się przed nim obronić. Nie w sposób, jaki zamierzałem.
- Ty naprawdę jesteś nienormalny - mruknąłem. - To kogo trzymasz na dystans?
Ten tylko burknął pod nosem, jak gdyby rzucona uwagę stanowiła dla niego prawdziwą, krzywdzącą obrazę. Niechlujność należała właśnie do Niemca. Nie pisał czytelnie. Chodziło tylko o przekazanie całej sterty suchych faktów, próbujących połączyć się w niespójną całość.
Pierwszą stronę wypełniały notatki związane z Johanssonem. O tym, jak bardzo chciał dominować i stać się czarnym koniem. Jak bardzo irytowała go stała najlepsza dziesiątka. Jak bardzo starał się wrócić do dawnej, upragnionej formy, ale nie potrafił. Czuł się zmęczony. Nie przyjaźnił się z Danielem, czasem mu nawet zazdrościł.
Druga? Johann Andre Forfang - nienawidził Stefana Krafta. Zawsze z nim przegrywał, na każdej płaszczyźnie. Obojga sportowców posiadało nieskazitelne wizerunki - Norweg przetarty. Zagmatwany. Nie układało mu się w życiu. Jego dziewczyna z nim zerwała. Mógł chcieć się zemścić za Tandego.
- Norwegowie? - zapytałem. - Nie wiemy, czy faktycznie wyszli i czy stali z nami na balkonie...
- Nie ufam im. Nie odzywają się i udają, że wszystko jest w porządku. A przynajmniej Robert.
Markus westchnął. Posiadał o wiele większe doświadczenie, a co więcej, obserwował każdego z zawodników. Znał ich zainteresowania, sytuację w życiu... wszystko, co było potrzebne do śledztwa. Wszystko co umykało najzwyklejszej policji.
- Muszę porozmawiać z Johannem, Robertem, Anze, Kamilem i Manuelem. Musimy.
- Nie mamy na to czasu, Markus.
![](https://img.wattpad.com/cover/177051263-288-k547604.jpg)
YOU ARE READING
Wicked Game | G. Schlierenzauer
FanfictionKażdy teatr musi mieć swoich aktorów, jak i reżysera, scenarzystę, kostiumografa... tak. Wielu ludzi. A ja będę nimi wszystkimi. Wy zagracie moich na pozór miłych bohaterów. Przecież, gdy machacie do kamery zawsze się uśmiechacie. Jesteście prawie i...