Rozdział 7 "Ucho Weasley'ów"

5.5K 251 63
                                    

Kiedy rozpoczęły się obrady Hermiona skorzystała z jednego z uszu Weasleyów, aby dobrze podsłuchać rozmowę śmierciożerców. Zamierzała koniecznie się dowiedzieć co dokładnie planują. Niestety z powodu panującego tam gwaru usłyszała jedynie pojedyncze kwestie.

„Ależ panie dlaczego mamy skupić obronę na Hogwarcie, przecież już jest nasz?" - zapytał Lucjusz Malfoy.

„Zamilcz! Powiedziałem tak i tam ma być! Potter nie może się tam znaleźć!" - wysyczał Voldemort.

„Więc co teraz?" - spytał Lucjusz.

„Wyślij syna szybciej do Hogwartu, on to wszystko ogarnie! Teraz odejść! Musze zająć się moją drogą Nagini!"

Hermiona wbiegła ponownie do składzika i nacisnęła pierścień, aby jak najszybciej skontaktować się z zakonem feniksa. Uznała, że muszą się o tym dowiedzieć od razu, aby lepiej przygotować się na nadchodzące wydarzenia. Kiedy odebrali zaczęła mówić:

-Harry! Voldemort nie chcę, abyś wracał do Hogwartu!

-Co, dlaczego? - chłopak chwilę milczał po czym wydał z siebie zadowolony dźwięk - Musi tam być horkruks! - odparł.

-Do tego jego stosunek do tego, całego jego węża jest naprawdę przerażający, to dziwne, ale on go traktuję trochę jak...

-Cząstkę siebie... Hermiona jesteś wielka! Kiedy wracasz?

-Boję się, że planują natarcie na Hogwart. Dlatego lepiej jeszcze się rozejrzę.

-Przygotujemy się, dziękujemy za informacje!

-Okej, ja już lepiej lecę, zanim ktoś coś zauważy!

-Trzymaj się!

Dziewczyna rozłączyła się i wyszła. Rozejrzała się po korytarzu i odetchnęła z ulgą. Jednak nie dany był jej spokój, bo kiedy szła spokojnie przez korytarz, poczuła, że ktoś mocno przystawia ją do ściany a do szyi przyciska jej różdżkę. Kiedy zauważyła, że tym kimś jest Pansy, poczuła na sobie dziwny dreszcz. Albowiem wiedziała, że dziewczyna jest nieprzewidywalna.

-To przez Ciebie Draco nie jest mój szmato! Za chwilę pożałujesz, Avada..

-Petrficius Totalus!

Hermiona odwróciła się, aby zobaczyć kto ją uratował. Zdziwiła się, kiedy ujrzała, że to Malfoy rzucił zaklęcie i podbiegł do Hermiony. Parkinson padła jak kłoda na ziemię, a kiedy się otrząsnęła, chłopak zbliżył się do niej i powiedział spokojnym, ale przerażającym głosem:

-Wypierdalaj z mojego domu, albo nigdy więcej się nie poruszysz, jasne?

Pansy szybko wstała i uciekła w stronę drzwi wyjściowych we łzach. Chłopak spojrzał na gryfonkę i jednocześnie zmienił swój wyraz twarzy na zadowolony i spojrzał na Hermionę.

-Dziękuję - odparła.

-Odwdzięczysz się w bibliotece. Obrady się skończyły, więc chętnie pobiorę jakieś korki ze starożytnych runów.

Hermiona uśmiechnęła się i wraz z blondynem udała się do wspomnianego wcześniej miejsca. Zabrzmi to niecodziennie, ale w tamtej chwili, nie czuła między nimi różnicy domów, ani czystości krwi. Czuła się przy nim dziwnie dobrze i bezpiecznie.

Pokojówka Śmierciożercy | DRAMIONE [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz