Rozdział 10 "Rodzina najważniejsza"

5.4K 260 54
                                    

Hermiona weszła do pokoju Malfoyem i to co ujrzała przyprawiło ją o silny ból głowy. Łóżko było rozwalone, a wszędzie latały różne ubrania, a na podłodze spokojnie leżała walizka. Dziewczyna zaczęła wszystko chować zaklęciami i dzięki niej cały pokój znów lśnił.

-Nie mogę tego znaleźć!

-To znaczy czego? - spytała.

Wtedy chłopak wyciągnął z szuflady książkę baśni Bardea Biddlea (nwm czy napisane dobrze, gdy będę mogła poprawie spokojnie xD). Wyglądała na dosyć starą i zniszczoną. Podeszłam do niego, aby jej się przyjrzeć.

-Nie chcę kłamać. Nie wiem czy przeżyjemy tą bitwę, a wtedy chcę mieć przy sobie książkę od mojej matki. Zawsze poprawiała mi tym humor po... Rodzinnej awanturce.

Dziewczyna momentalnie posmutniała i nie tylko dlatego, że historia Malfoya była wzruszająca, ale też dlatego, że przypomnieli się jej rodzice. Zabrała im pamięć o niej samej. Z jej oczu zaczęły płynąć pojedyncze łzy, co nie uszło uwadze blondynowi.

-Hej? Moja historia aż tak cię wzruszyła, czy chodzi o coś innego?

-Usunęłam moim rodzicom pamięć, aby ich ochronić... Wyjechali do Australii i nie wiem, czy uda mi się ich odnaleźć, aby przywrócić im pamięć o ile w ogóle im ją przywrócę...

Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach, a chłopak ją przytulił. Nie mogła uwierzyć, że stała w ramionach Draco Malfoya. Co więcej było jej w nich bardzo bezpiecznie i ciepło.

-Jeżeli Czarny Pan przegra uratuje matkę od ojca, a Ciebie od służby i pomogę ci znaleźć twoich rodziców, obiecuję Ci...

Po pewnym czasie odeszli od siebie ze zgaszonymi uśmiechami na twarzy. Malfoy pakuje losowe rzeczy, a wtedy Hermionie coś się przypomina.

-Powinnam zmienić Ci bandaże - odparła.

-Wszystko się zagoiło, dzięki lekom, które zostawiłaś. Zawdzięczam ci życie.

Wtedy Hermiona wyszła i poszła do swojego pokoju. Kiedy pakowała swoje rzeczy do swojej torebki, pomyślała o słowach Malfoya. Uznała, że gdy wygrają wojnę będzie musiała go i jego matkę uratować...

***

To dzisiaj. Dzień wyjazdu do Hogwartu. Hermiona stała na dworze ubrana w czarny płaszcz, a blond włosy miała zwinięte w kok. Czekała na pewnego irytującego blondyna, który kazał jej czekać już od dwudziestu minut. Nagle chłopak wyszedł z rezydencji

-Dłużej się nie dało?! - powiedziała zdenerwowana.

-Nie marudź, nie ma czasu, złap mnie za ramię - odparł patrząc na dziewczynę.

Hermiona złapała go i nim się obejrzała znalazła się pod drzwiami Hogwartu. Nie mogła uwierzyć, że znów tutaj jest. Weszli do środka i od razu zaczęli iść do Wielkiej Sali. Wszyscy im się przyglądali, a Gryfoni wydawali się szczególnie źli. Chcieli mnie zabić wzrokiem. Dopiero po fakcie zorientowała się, że idą w stronę Teodora Nota, Blaisea Zabiniego i kilku innych ślizgonów.

-Draco? Co ty tu robisz? - spytał Blaise.

-Czy to nie oczywiste? - spytał.

-To już nie długo - powiedział cicho Nott - Dalej możemy uciec Draco - powiedział.

-Mówiłem wam, że nie mogę.

Wtedy Blaise spojrzał na mnie.

-Nowa służka?

-Spokojnie jest inna niż te inne napalone czarownice - odparł.

-Dobrze dla niej, bo twój ojciec chociaż nie karze tej zabić.

Hermiona nie mogła uwierzyć. Czyli to nie on wykorzystywał służki, a one jego. Jego ojciec po prostu kazał mordować wszystkie, które okazywały nie subordynacje. Żyła w plotkach i błędnych opiniach. Żyła w opinii, którą stworzył ojciec Malfoya oraz sam Voldemort.

-Pójdę poszukać łazienki - powiedziała Hermiona.

Weszła do jednej z pierwszych lepszych łazienek i spojrzała w swoje odbicie. Nadchodziła wojna i nie długo miała wrócić do swojej postaci. Wiedziała, że to będzie ciężkie dla wszystkich.

Nagle ktoś wyszedł z kabiny. Była to Ginny. Hermionie aż zaśmiały się oczu i długo nie myśląc przytuliła się do przyjaciółki. Rudowłosa odepchnęła od siebie dziewczynę z pogardą na twarzy.

-Ginny nie poznajesz mnie? To ja Hermiona! No wiesz przemiana?

Na twarz młodej Weasley wszedł uśmiech i rzuciła się w ramiona przyjaciółki.

-Miona! Tak bardzo tęskniłam! Wiesz może kiedy przybędzie Ron i Harry?

-Jutro przyjeżdżają i dopiero jutro się ujawniam. Jutro zaczyna się bitwa.

-Tak bardzo się boję Herm..

-Ja też... Ale damy radę, razem.

Dziewczyny pożegnały się i rozeszły. Ginny udała się do wieży Gryffindoru, a Hermiona wróciła do Wielkiej Sali do Malfoya.

-Nareszcie jesteś! Idziemy do dormitorium - odparł chłodno blondyn.

Weszli do lochów i przekroczyli próg domu Slytherinu. Cały był w mrocznych barwach a w środku nie było ani jednej duszy. Skierowali się do jednego pokoju, w którym zaskoczenie było tylko jedno łóżko.

-Nie masz współlokatorów?

-Był jeden pusty pokój i zarezerwowałem go sobie na pierwszym roku. Samotność dopiero na ostatnim roku stała się dobijająca.

Usiedli obok siebie na łóżku. Hermiona zauważyła, że oczy Malfoya całe się szkliły.

-To cię wyniszcza... Nie możesz dłużej tak żyć.

-Nie mam innych opcji...

-Jeżeli dojdzie do walki bierz matkę i uciekaj, obronię Cię.

-Nie możesz tak się dla mnie narażać.

-Wręcz przeciwnie, czuję że powinnam Ci pomóc, bo nie zasłużyłeś na takie życie.

Chłopak spojrzał w jej oczy. Hermiona była bardzo mądrą czarownicą, ale nie potrafiła tego zrozumieć. Im bliżej się do niej przesuwał tym jej serce zaczynało bić szybciej, a oddech był niespokojny. Starała nie spoglądać na niego, ale gdy spojrzała w jego oczy, nie wiedząc czemu pocałował ją.

Draco głaskał jej głowę oraz policzki, a dziewczyna pociągnęła go bliżej siebie. Leżeli na sobie i namiętnie obdarowywali się pocałunkami. Nie chcieli niczego więcej. Było to jak podziękowanie, jak podpisanie wiecznego aktu zaufania. Zasnęli w swoich ramionach. Oboje zastanawiali się co właściwie się stało. Nie rozumieli tego...

***

Gryfonka obudziła się dosyć gwałtownie. Na dworze było stosunkowo późno, ponieważ z pewnością nie był to ranek. Otworzyła oczy i ujrzała siedzącego obok niej Malfoya.

-Dzień dobry - powiedział z uśmiechem.

-Dzień dobry.

-Proszę - powiedział podając jej do łóżka talerz naleśników - nie możesz być głodna.

-Dziękuję, ale skąd to wziąłeś?

-Wezwałem skrzaty.

-Skrzaty powinny być wolne, nie zasługują na takie traktowanie - odparła na co chłopak się zaśmiał.

Dziewczyna wtedy posmutniała. Zdała sobie sprawę, że dzisiaj przyjeżdża Ron oraz Harry, dziś jest bitwa, dzisiaj się ujawni, dzisiaj Draco dowie się kim jest...

-Ej skąd ten grymas? Skrzaty nie mają tak źle, czasami.

-nie śmiej się z tego - powiedziała uderzając go poduszką.

- rozpoczęłaś wojnę Lilianne!

Zaczęli bić się na poduszki. Miała być to ostatnia chwila wytchnienia przed nadchodzącą masakrą...

Pokojówka Śmierciożercy | DRAMIONE [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz