Kiedy myślę o wczorajszych wydarzeniach, robi mi się trochę słabo. Caleen Mynthroo, thydowski bóg romansu, czuje się nieswojo ze śladami paznokci na plecach i plamkami czerwieni w okolicach obojczyków. Żałosne. Niegrzeczny chłopcze, przecież wczoraj wszystko przestawiało się tak jasno: bierz żywą kobietę zamiast wzdychać do martwej dziewczyny. Jak za starych czasów. Pijackie rumieńce, szalone pocałunki, seks dwójki ładnych ludzi. Chemia zbudowana z kilku wbitych w siebie drzazg, półuśmiechu i alkoholowych oparów. Coś na jedną noc i nigdy więcej. Coś w twoim stylu, Cally.
Dupek.
Nie zrobiłem nic złego.
Straszny ze mnie dupek.
Nikt mnie o nic nie pytał, kiedy wróciłem do pokoju zmęczony i zalany w trupa. Yaylu zaśmiała się z satysfakcją, a Droy z lekkim tylko niesmakiem pomógł mi zagrzebać się w łóżku. Potem przyniósł trochę zupy z grzankami z obiadu. W przeciwieństwie do mnie, nikt na kuchni szczególnie go nie lubił, więc byłem pod wrażeniem, że udało mu się cokolwiek wynieść.
Nie pytał, skąd wziąłem alkohol, ani dlaczego nie przyśpieszam sobie krwiobiegu, żeby szybciej wytrzeźwieć. Owervar zresztą nigdy nie robił mi wywiadów, może dlatego, że jeśli chciałem mu coś powiedzieć, to gadałem jak najęty. A kiedy wolałem milczeć, nie mógł ze mnie nic wydusić, aż do momentu w którym sugerowałem, że po następnym pytaniu dam mu w mordę.
Cześć, Droy, przespałem się z obiektem westchnień mojej przyjaciółki. Poza tym, to siedziałem z Lastro i piliśmy whisky. A, co ważniejsze, to w sumie was zdradzam. No wiesz, zdarza się tak czasem.
Pieprzona Teevare Luekastle.
Chyba najbardziej denerwuje mnie fakt, że nie będę mógł jej nawet powiedzieć, ile dla niej robię. Chyba nie powinno się mówić dziewczynom, które nam się podobają, że spaliśmy z ich "przyjaciółkami" i dołączyliśmy do typa, przed którym je ostrzegaliśmy. To nie brzmi jak dobry monolog dla księcia na białym koniu.
Poza tym zawsze wolałem szybkie samochody.
Głęboki wdech, Mynthroo. Zapomnisz. Poprosisz Droya o amnezję i wszystko będzie dobrze. Jeszcze tylko kilka tygodni wypominania sobie, jaki jesteś powalony. Potem uratujesz księżniczkę i będzie bal... ale będzie bal!
Ochłoń.
Otwieram drzwi, za którymi wszystko się zaczęło. Gabinet Lastro jak zwykle lśni czystością, ale mój umysł przywołuje delikatną woń whisky, smak alkoholu i coli na języku. Robi mi się słabo, a potem spoglądam na wyrachowaną twarz przewodniczącego, więc już w ogóle zbiera mi się na wymioty.
Tym razem po mojej stronie biurka stoją dwa krzesła. Jedno z nich zajmuje Xan. O ile jeszcze nie spotkałem go w stanie, w którym sprawiałby wrażenie normalnego człowieka, teraz wygląda jak zwierzyna wzięta na cel i zagoniona w kąt. Wszystkie jego mięśnie się napinają, przywiera do krzesła, ale tak, jakby chciał zaraz od niego odskoczyć. Usta zaciska w cienką kreskę, a w jego czarne oczy wolę już nie zaglądać.
— Miło znów cię widzieć, Mynthroo — oświadcza, jakby mówił do starego przyjaciela.
Odpowiadam spojrzeniem, które powinno go zamrozić. Nieprzypadkowo wybrał taki ton, nieprzypadkowo zaakcentował "znów". Robi ze mnie zdrajcę. Nie potrzebuje wtyki, nie chce wyciągać ode mnie planów Yaylu. Zamierza nas rozbić, rozdzielić i przywłaszczać sobie osobę po osobie. Pozwalam mu na to, jestem pierwszym puzzlem zabranym z układanki.
Mógłbym rzucić to w cholerę, wyjść i już nigdy nie wracać do tego pomieszczenia, ale jest w mojej głowie łatka, która mówi "dla Luekastle wszytko". Poczucie winy pchające mnie coraz dalej w to bagno. Brnę w błocie po kolana, ale zamiast się wycofać czekam, aż sięgnie ono głowy.
CZYTASZ
Chwile Chłodu /zakończone/
Science FictionZa kolejnym blokiem, zakrętem, za kolejną uliczką czekają ludzie o beznamiętnych twarzach. Wyprani z emocji, zupełnie zdrowi na umyśle Zimni. Czasem trafisz na Ciepłego. Rozpoznasz go po tym, że nagle wyprostuje brwi i uda obojętność, zgasi iskierki...