Po tygodniu wybuchania płaczem co pięć minut, zamyślania się, wahań nastrojów i zmuszania się do posiłków, Caleen stwierdza, że muszę wrócić do szkoły. Próbuję wybić mu to z głowy, przekonując, że rodzice tak czy inaczej najprawdopodobniej mnie szukają, a szkoła o wszystkim ich powiadomi. On udaje, że mnie nie słyszy.
Z tego właśnie powodu w pierwszy piątek października stoję na placu przed szkołą w towarzystwie innych pierwszoklasistów. Czekamy na dzwonek, on będzie sygnałem, po którym mamy ustawić się w pary. I on w końcu się odzywa, tworząc niewielkie zamieszanie.
Odmaszerowuję na sam koniec kolumny, licząc się z tym, że nikt nie poprosi mnie o stanowienie z nim pary. Czekam grzecznie na nieszczęśnika, któremu zabraknie partnera. W końcu staje obok mnie dziewczyna o platynowych, krótkich włosach. Ostentacyjnie odwraca głowę, jakbym nie zasługiwała nawet na jej spojrzenie.
Żal ściska mi gardło, oczy zachodzą szkłem. Innym razem wcale bym się tym nie przejęła, ale teraz nie tylko mój defekt może być przyczyną takiego zachowania. Zaciskam pięści i biorę się w garść. Nie mogę pokazywać im, jak wielki ból mi to sprawia.
Zachować iluzję oddechu, chociaż zaczynam się dusić.
Nauczycielka wydaje odpowiednią komendę i na ten sygnał wszyscy uczniowie ruszają idealnie skoordynowanym marszem. Bez energii, z obojętnymi minami i od niechcenia, ale wciąż idą w równym rytmie. Jak żołnierze.
Klnę pod nosem, wlekąc się za nimi niechętnie, zgarbiona i zniechęcona. Nienawidzę tych wycieczek, bo wiem, czemu służą. Mają udowodnić Ciepłym, jak kiepsko mogą skończyć i pokazać Zimnym, co to znaczy być Ciepłym. A to równoznaczne z „być nikim".
Moja partnerka uparcie wpatruje się w jakiś odległy punkt, żeby przypadkiem nie splamić swoich lodowatych, niebieskich oczu moim widokiem.
Pokonujemy kilka dobrze znanych mi ulic i zbliżamy się do Żelaznego Muru i Jęczącej Bramy. Miejsca, gdzie dla Zimnych na północy kończy się Thydo, a dla Ciepłych — kończy się życie.
Wrota to plątanina metalowych prętów, tworzących nieregularne wzory, pospawanych byle jak i ostro zakończonych. Mur składa się z identycznych, ogromnych tablic, ściśle połączonych ze sobą. A wszystko znajduje się pod napięciem, więc nie można stamtąd uciec.
Nauczycielka grzebie w torebce i wyjmuje z niej jakąś kartkę. Wystukuje na specjalnej tablicy zamieszczony na papierze kod i Jęcząca Brama rozsuwa się przy akompaniamencie okropnych trzasków. Wzdrygam się, przypominając sobie rozmowę o śmierci, którą odbyłam z Caleenem. To brzmi jak pieśni żałobne. Płacz. Krzyk rozpaczy.
Kolumna rusza, pewnie wchodząc na teren Dzielnicy Ciepłych. Gorące łzy spływają po mojej twarzy, szczypią w policzki. Żal pali gardło żywym ogniem. Na języku mam tylko jedno słowo. Aethay.
Otaczają nas ruiny, szkielety starych budynków przywodzące na myśl wybielone na słońcu kości. Wszędzie walają się śmieci, kupy gruzu powoli zasypują ścieżki. Deptamy po głównej ścieżce, pozostałościach żwiru. Ugniatamy podeszwami butów naszą przeszłość, czyjeś życie, kawałki szkła, nic już nieznaczące drzazgi. Zapominamy.
CZYTASZ
Chwile Chłodu /zakończone/
FantascienzaZa kolejnym blokiem, zakrętem, za kolejną uliczką czekają ludzie o beznamiętnych twarzach. Wyprani z emocji, zupełnie zdrowi na umyśle Zimni. Czasem trafisz na Ciepłego. Rozpoznasz go po tym, że nagle wyprostuje brwi i uda obojętność, zgasi iskierki...