Hermiona
Byłam świadoma, że za niedługo najprawdopodobniej umrę. A miało być tak pięknie...
Dlaczego w moim życiu zawsze musi się wszystko psuć?
Dlaczego nie mogę chociaż umrzeć w zgodzie z Draco?
Dlaczego muszę umierać że świadomością, że mnie zdradził?
DLACZEGO ŻYCIE JEST DO DUPY?
Skuliłam się w kłębek, czekając na słowa, które mnie zabiją.
Ale nagle, Draco wstał, bez słowa zaczął iść w moim kierunku i mnie przytulił.
Lucjusz patrzył na nas z niedowierzaniem i złością.
Usłyszałam głos chłopaka, przy moim uchu.
- Hermiono... Kocham cię. Naprawdę. Nie wiem co o mnie myślisz. Nie wiem czy mnie kochasz, po tym co zobaczyłaś, ale wiedz, że robiłem to dla ciebie. Od kiedy cię kocham, robię wszystko dla ciebie. Bo bez ciebie nie mogę żyć. Jesteś moim powietrzem. Nie, jesteś dużo cenniejsza. Hermiono... - jego głos przeradział się w płacz. - Ja naprawdę cię kocham... Tak
s-strasznie cię kocham.... Proszę... Proszę, pozwól mi... Pozwól mi się jeszcze raz przytulić... Po raz ostatni... Proszę...Nie mogłam się powstrzymać. Dałam upust emocjom. Rozpłakałam się i otwarłam ramiona.
Przytuliliśmy się ostatni raz w naszym życiu. Umrzemy w zgodzie, bo się kochamy.
Ojciec Dracona puścił jedną z różdżek. Upadła na podłogę z hukiem. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Blondyn otwierał usta, by wypowiedzieć te dwa, straszne słowa.
- Avada Kedavra...
To ten moment. Umieramy. Zawsze byłam ciekawa jakie to uczucie. Ale nie czułam nic. Dalej byłam w obieciach Malfoy'a.
Coś jest nie tak...
Otworzyłam niepewnie oczy i zerknełam w miejsce, z którego powinno paść zaklęcie.
Zobaczyłam tam... Leżącego Lucjusza?! Dlaczego? Jak?
Czy ja w ogóle żyję? A może to już jakieś dziwne zjawisko, po śmierci? No bo nigdy nie wiadomo co po tej śmierci jest.
Nagle za ojcem Dracona ujrzałam coś, po czym byłam pewna, że już umarłam. Widziałam Ginny, Blaisa i Pansy! To niemożliwe!
W końcu skierowałam wzrok na Draco. Czy... On żył? Też miał otwarte oczy, patrzące na mnie.
Po chwili Gins, Blaise i Pan do nas podbiegli. To było dziwne. Zaczęli się nas wypytywać co się stało, czy z nami wszystko ok, itp.
Mówili do nas tak, jakbyśmy przeżyli...A może?...
Nie.... To niemożliwe... My przecież nie żyjemy...
- Hej! Hej, zabiliśmy Lucjusza! Haloo!
Dopiero Ginny sprowadziła mnie na ziemię. Dosłownie. Zaczęłam sobię zdawać sprawę, że MY ŻYJEMY!
Z tego wszystkiego zakręciło mi się w głowie i zapadła ciemność.
***
Draco
Obudziłem się w białym pomieszczeniu. Dopiero po chwili wspomnienia z tego strasznego dnia powróciły...
Hermiona!! Co z Hermioną!?
Chciałem to wykrzyczeć, ale nie miałem siły.
Byłem strasznie zestresowany.
Co tam się wydarzyło?
Co z moim ojcem?
Ja chyba widziałem tam Blaise'a...
Nagle nad moją twarzą pokazała się przerażona pielęgniarka.
Usłyszałem potworne pikanie. Coraz więcej osób zbierało się w pomieszczeniu. Byłem niespokojny, ale zamknąłem oczy....
***
Blaise
Staliśmy przed salą, w której od kilku godzin znajdowali się Draco i Hermiona. Byliśmy cali w nerwach. Ale udało się. Uratowaliśmy ich w ostatniej chwili.
Zza drzwi wyszła ucieszona pięlęgniarka.
- I co? Co z nimi? Są przytomni? - zasypaliśmy ją pytaniami.
- Żyją, żyją i mają się bardzo dobrze. - uśmiechnęła się kobieta, robiąc nam przejście.
Weszliśmy szybkim krokiem i gdy doszliśmy do łóżek, zastaliśmy narzeczonych, którzy siedzieli, przytuleni na jednym łóżku. Byli bardzo szczęśliwi...
- Hejka!!! - dziewczyny podeszły do nich i ich uścisneły.
- Ale się cieszę! - mówiła Ginny.
- Teraz już nikt wam nie może przeszkodzić! - wtórowała jej Pansy.
- Ej, dzięki za uratowanie życia! - powiedział Draco, czekając na wyjaśnienia.
- Właśnie! Co się wydarzyło? - spytała Hermiona.
- Och, to będzie długa historia... - Ginny zerknęła na mnie, a ja kiwnąłem głową.
- Ale najpierw... - odezwałem się.
- Chcemy wam powiedzieć, że... Jesteśmy parą.
Pokazaliśmy Draconowi i Mionce nasze złączone ręce, a oni natychmiastowo zaczęli "skakać" z radości.
Wszyscy we trójkę wrzeszczeli: Blinny! Binny! Blinny!
Gdy nagle Hermiona przerwała.
- Ale WAIT. Pansy nie była tym zaskoczona... Ty wiedziałaś!!! - nagle zrobiła się strasznie poważna. - Zginiesz.
Dziewczyny zaczęły biegać, śmiejąc się, po całej sali, więc pani pielęgniarka zwróciła im uwagę i stwierdziła, że Miona oraz Draco mogą już spokojnie wyjść ze szpitala.
Ale nie było spokojnie.
Wychodząc robiliśmy hałas na pół budynku, bo byliśmy w potwornie dobrych humorach.
Już nic nie mogło stanąć na przeszkodzie Dramione i Blinny.
__________________________________
Hej! Jak już możecie się domyślać, nasze Dramione powoli dobiega końca, ale jeszcze kilka rozdziałów 🙂 w następnym będzie wyjaśnienie tego jakże niesamowitego ratunku ze strony Blaise'a, Ginny i Pansy🙂. Mam nadzieję że się podoba.Zostawisz gwiazdkę?⭐
Dziękuję ❤️Papatki
Asti😘
CZYTASZ
DRAMIONE - The heart is not a servant
FanfictionOna - dziewczyna mugolskiego pochodzenia. On - arystokrata czystej krwi. Nienawidzą się z zasady. Ale może warto ją złamać? Zakończone✔️ Opowiadanie mojego autorstwa Zapraszam AstiMalfoy5😘