Rozdział 12

3.2K 101 1
                                    

Draco, nie wiedząc za bardzo, czemu, pobiegł do gabinetu dyrektora. Wszystkie oczy były zwrócone na niego. Hermiona nieźle to rozegrała. Wiedziała, że jak powie to całej szkole to będzie moja wina... Matko, ale ja ją kocham... Myślał Malfoy. Zostawił na środku korytarza, zdezorientowaną i wściekłą Astorię na którą również było skierowane niemało spojrzeń.

Tymczasem w gabinecie Dumbledora...
Siwy staruszek siedział za biurkiem i pisał list.

Droga Hermiono,
Przyjdź do mnie jak najszybciej. Muszę ci wyjaśnić urok który został rzucony na Dracona.
Profesor Dumbledore

List był krótki, ale Gryfonka musiała przybiec tu jak najszybciej. Starzec wysyłał właśnie kopertę, gdy wpadł Malfoy.
- Profesorze! Profesorze Dumbledore! Czy... Czy słyszał pan piosenkę?
- No, powiedzmy sobie szczerze, panie Malfoy, Hermiona bardzo się postarała, żeby usłyszała to cała szkoła.
- No tak... Dobrze, ale co się w ogóle ze mną stało?
- Właśnie... Powiem ci szczerze, że długo się zastanawiałem... I doszedłem do wniosku, że to był urok. Panna Greengrass rzuciła na ciebie to, można powiedzieć, czarno magiczne zaklęcie w nocy. Jednak chyba nie wiedziała o jednej rzeczy. Ten urok może pokonać tylko prawdziwa miłość.

Niestety (a może stety) ostatnie zdanie usłyszała wchodząca Hermiona. Gdy zobaczyła ślizgona od razu zaczęła się cofać, jednak wpadła na lepszy pomysł. Przybrała chłodny wyraz twarzy i podeszła dumnie do biurka. Wtedy zobaczyła, że blondyn ma czerwone od płaczu oczy i jest cały spocony. Czyli w jakimś sensie zadziało... Pomyślała dziewczyna. Miał poluzowany krawat i rozczochrane włosy. I był strasznie smutny. Trochę mi go żal... Nie chwila, o czym ja myślę?! Nie może być mi żal. Ale jest... Gryfonka spierała się ze sobą, choć wiedziała, że jest jej strasznie żal i ma ochotę go wyściskać.
- Witaj Hermiono. Rozmawiamy właśnie o uroku rzuconym na pana Malfoy'a, który sama zniszczyłaś.
- Ja?
- Zgadza się. A i proszę nie udawaj zimnej, bo wiesz... I tak wyraziłaś swoje uczucia w piosence.
Dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Za to Draco wpatrywał się w nią z miłością, troską i.. .smutkiem. Nic dziwnego. To Hermiona powinna się na niego tak wpatrywać, bo to on był poszkodowany. Profesor wstał i powiedział, że musi załatwić pewną sprawę i że zaraz wróci.
Gdy wyszedł, ślizgon klęknął i wziął w ręce ciepłą dłoń Hermiony.
- Proszę, wybacz mi. - powiedział to zachrypniętym głosem, jednak w nim kryło się tyle miłości i błagania, że gryfonka już prawie wybaczyła.
- Powiedz, co się stało. - rzekła tak zimnym tonem na jaki ją było stać, co w tym momencie było zwyczajnym głosem, nawet może z nutką ciepła.
- Astoria przyszła do mnie w nocy i...
- Phi! - Hermiona wyrwała się z uścisku. - Serio?! W nocy?! Nie wierzę... - powiedziała z niedowierzaniem i złością.
- Nie! - Draco zaczął gwałtownie zaprzeczać. - Ona tam przyszła i rzuciła na mnie urok!
Dziewczyna uniosła brwi. Potem zrozumiała, że chłopak mówi prawdę i zawstydzona spuściła głowę. Zaczęła bawić się palcami Draco, który wciąż trzymał rękę w powietrzu. Przez jego twarz przyszedł cień uśmiechu. Jest taka słodka... Pomyślał i wstał. Wolną ręką uniósł podbródek dziewczyny i pierwszy raz od dawna, popatrzył w jej orzechowe oczy. Uśmiechnął się. Ona za to się wachała. Czy może mu tak łatwo uwierzyć? Wybaczyć? Ślizgon przytulił ją. Zdezorientowana, nie wiedziała co zrobić. Jednak kiedy poczuła tors blondyna zapomniała o swoich wątpliwościach. Tak za tym tęskniła. Nie mogła bez niego żyć. Albo przynajmniej nie tak jak chciała. Żyła bardziej jak robot. Chciała zostać w jego ramionach do śmierci...

DRAMIONE - The heart is not a servantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz